/Chyba mnie nie zjecie za dołączenie?
Najstarszy syn Dzwonkowej Łapy swoje pierwsze dni życia spędzał na dwóch czynnościach: piciu ciepłego mleka i spaniu. Czasami spotykały go utrudnienia w postaci rodzeństwa, które miało ochotę na ten sam sutek co on, bądź nie chciało pozwolić by Irysek wykorzystywał ich ciepłe ciałka w ramach wygodnego legowiska. Jego życie upływało na rutynowych czynnościach, które były dla kocurka całym światem, aż do dnia w którym ciemność ustąpiła światłu i barwom. Maluch początkowo nie wiedział co się dzieje, nie potrafił zrozumieć dlaczego spokojna ciemność ustąpiła światłu, które zmuszało go do mrużenia ślepi. Nowe bodźce dezorientowały go, przez co kocurek czuł się mocno zagubiony w tym nowym świecie. Na szczęście, gdy tylko zbierało mu się na płacz, mama zawsze była obok by pocieszyć go czułymi liźnięciami i mruczeniem. To wystarczyło, by Iryskowi poprawić humor i dodać pewności siebie, która okazała się niezbędna w próbach przyzwyczajenia niebieskich ślepi do dziennego światła. Młody kocurek próbował i próbował, na przemian zamykając i uchylając ślepka, aż w końcu mógł je odtworzyć bez najmniejszego dyskomfortu. Brak wyraźnych konturów przedmiotów czy ich nazw, nie przeszkadzał Iryskowi w poznawaniu świata. Kociak stopniowo zaczynał interesować się czymś więcej niż tylko mlekiem i snem. Z bezpiecznego miejsca przy brzuchu mamy, obserwował wszystko co tylko mogły dostrzec jego błękitne oczka. A widziały wiele! Kolory, światło i ciemność, legowisko stworzone z mchu, gałęzie krzewu, które otaczały ich ze wszystkich stron, a co najważniejsze Irysek nareszcie mógł zobaczyć swoją mamę i rodzeństwo - to białe kuleczki z którymi cały czas konkurował o upragnione miejsce, a jednocześnie nie żywił do nich żadnych negatywnych emocji, wręcz przeciwnie, nawet je lubił, a już szczególnie w tedy gdy mógł spać ogrzewany ich małymi ciałkami.
Gdzieś w podświadomości kocurka tkwiło przekonanie, że tak będzie wyglądało jego życie już zawsze. Nie miał najmniejszego powodu, by sądzić inaczej, aż nadszedł [i]ten[/i] dzień. Dzień w którym jego mama chwyciła w zęby jedną z białych kuleczek, akurat tą koło której leżał Irysek, przytulając się do niej bokiem. Tym bardziej zdziwiło go zachowanie rodzicielki, gdyż biała kotka wyszła gdzieś poza legowisko i nie wróciła w tedy, gdy kocurek próbował przywołać ją głośnym piskiem. Dopiero po pewnym czasie, który w rzeczywistości nie był bardzo długi, lecz Iryskowi wydawał się całą wiecznością, Dzwonkowa Łapa wróciła. Jedną z pierwszych rzeczy, które rzuciły się maluchowi w oczy był brak kocięcia w pyszczku mamy. Ale ... jak to? Co się stało z Białą Kulką? Kocurek wlepił w mamę lekko zezowate spojrzenie niebieskich ślepi i cicho zapiszczał, jakby chciał spytać co to wszystko miało znaczyć. W odpowiedzi otrzymał uspokajające muczenie i krótkie liźnięcie między uszkami, tuż przed tym nim dzwonkowy pyszczek chwycił go za kark i podniosła do góry. Pierwszą reakcją kocurka był pisk pełen niezadowolenia, który umilkł równie szybko co się zaczął. Irysek ufał swojej mamie i jeśli ta chciała go gdzieś zabrać, to nie miał nic przeciwko temu. Ufał, że kotka robi to dla jego dobra i nigdy nie pozwoliła by na to by stała mu się jakakolwiek krzywda. Instynktownie podwinął tylne nóżki i ogonek, przez co wyglądał na jeszcze mniejszego niż w rzeczywistości, gdy kiwał się w rytm kroków Dzwonka. W końcu dotarli do Pierzastej Jamy, gdzie kocurek został postawiony na miękkim podłożu. Pierwszą rzeczą, która zdziwiła kociaka było słabsze oświetlenie nowego legowiska, przez co jego oczka nie męczyły się tak jak wcześniej w pełnym świetle. Chwilę stał bez ruchu, zdezorientowany nową sytuacją. Nawet nie zauważył kiedy jego mama wyszła i wróciła z kolejnym kocięciem, a później następnym i następnym. Gdy było już po wszystkim, najstarszy syn Dzwonkowej Łapy ułożył się koło białego brzucha rodzicielki i po krótkim posiłku zapadł w sen. Musiał zregenerować siły po tej przygodzie, która zmęczyła go nie tyle fizycznie ile psychicznie, a tak małe kociątko jak on męczy się bardzo szybko.
Nie spał długo, gdy obudziło go jakieś zamieszanie. Otworzył zaspane ślepka i rozejrzał się dookoła. Mama była tam gdzie je ostatnio widział, rodzeństwo też było ... chwila, wróć! Spojrzenie niebieskich ślepek zawiesiło się na szarej sylwetce, która była jeszcze większa niż mama, a w dodatku była obca. Kocurek chwilę obserwował tą dziwną istotę i dwie z kulek, które próbowały się jej bliżej przyjrzeć. Niezgrabnie machnął ogonkiem, by wyrazić swoje niezadowolenie. To Wielkie Szare [i]Coś[/i] obudziło go z przyjemnego snu! W innych okolicznościach maluch najpewniej byłby bardzo zainteresowany obcą kotką, teraz jednak był niezadowolony z wyrwania go ze snu. Nie odbierał obcej jako zagrożenia, gdyż jego mama leżała spokojnie obok. W dodatku jej obecność dodawała Iryskowi pewności siebie. Przecież w razie niebezpieczeństwa z pewnością go obroni! Maluch chwilę oceniał sytuację, by po chwili niezgrabnie dźwignąć się na patykowate łapki i zacząć pełznąć w stronę Wielkiego Szarego Cosia. Był ZŁY i choć dla dorosłych mógł wyglądać uroczo i śmiesznie, to dla niego ta sytuacja była jak najbardziej poważna i w żadnym wypadku nie było mu do śmiechu.
Uważaj Świetlista Łapo! Irysek idzie się zemścić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz