WYGLĄD: http://www.uncompagnon.fr/upload/annonces/30986/04-dsc_0016a.jpg
IMIĘ: Karma. Przyjaciele często zwracają się do niego Kama bądź Kam. Ogólnie akceptuje większość ksywek, przezwisk i skrótów, pod warunkiem, że nie są to spieszczenia, jak na przykład Kamiś, Karmuś, Kamisiek ...
PŁEĆ: Pies
WIEK: 9 miesięcy
DATA URODZENIA: Piątek 13, styczeń
RODZINA:
✝ Biologiczna Matka ✝ Lilianna ✝ Owczarek Belgijski ✝
✝ Biologiczny Ojciec ✝ Emrys ✝ Owczarek Staroniemiecki ✝
~
✝ Przybrana Matka ✝ Petra ✝ Owczarek Niemiecki Użytkowy ✝
✝ Przybrany Ojciec ✝ Alai ✝ Biały Owczarek Szwajcarski ✝
✝ Przybrany Brat ✝ Atit ✝ ON mix BOS ✝
✝ Przybrana Siostra ✝ Petit ✝ ON mix BOS ✝
✝ Przybrana Siostra ✝ Palai ✝ ON mix BOS ✝
CHARAKTER: Czyli Koszmar Ponocnik wielu z nas. W tym punkcie opiszcie charakter waszej postaci; poszczególne cechy, zainteresowania, rzeczy lubiane i te darzone mniejszą sympatią, stosunek do danej sprawy, co tylko chcecie. Minimalnie 100 słów.
HISTORIA: Jego matka była mieszańcem kilku owczarków belgijskich z domieszką krwi border collie. Nosiła piękne imię Lilianna, a w swej rodzinnej sforze była mistrzynią morderców, posługującą się pseudonimem Tancerka Ognia. Ów pseudonim zawdzięczała ogniście rudej sierści z mocno kontrastującą czarną maską oraz niezwykłej zwinności, którą wykorzystywała w walce, tak, iż wydawało się, że suczka tańczy. Znana była również z odprawiania mrocznych rytuałów ku czci nieznanego bóstwa, najprawdopodobniej któregoś z demonów. Podobno nauczyła się tego od swojej matki, a babki Karmy, która pełniła nieoficjalną funkcję szamanki.
Ojciec Kamy, przybył z daleka w jesienną noc, gdy wiatr targał koronami drzew, a chmury zalewały świat zimnymi strugami deszczu. Strażnicy, którzy ujrzeli jego ciemną sylwetkę wyłaniającą się z mroku, wpierw pomyśleli, iż jakiś upiór przyszedł po ich dusze, by zabrać je do piekła. Dopiero w chwili gdy nieznajomy się odezwał, pytając o nocleg, zrozumieli, że stoi przed nimi zwykły pies, tyle, że przemoczony, brudny i o potarganej sierści - bez wątpienia wędrowiec, który przybył z daleka. W sforze przed alfą, pies ten zdradził swe imię - Emrys - przybywający z daleka poszukiwacz przygód, którego zmęczyło życie w ciągłym ruchu, przez co zapragnął zatrzymać się gdzieś na dłużej, może na zawsze. Do tego, twierdził, iż zadowoli się jakąś skromną posadą. Gdy otrzymał od alfy zgodę na zostanie w stadzie oraz funkcję łowcy, mógł w końcu zmyć z siebie bród, który osiadł na długiej sierści podczas podróży. Dopiero w tedy, można było ujrzeć jego prawdziwy wygląd - szczupłe acz muskularne ciało owczarka staroniemieckiego, które okrywała sierść w srebrzysto - wilczastym kolorze. No i te oczy. Piękne, zielono - niebieskie, zdolne zahipnotyzować.
Z pozoru oba te psy były zupełnie inne i nic nie powinno ich połączyć. I nie łączyło. Ot, w chwili słabości dali się ponieść swoim pierwotnym instynktom, nakazującym przedłużenie gatunku i przekazanie swych genów dalej. Nie było żadnej wzruszającej historii o zakazanej miłości, żadnego Romea i Julii, nie można było nazwać ich nawet przyjaciółmi. Z resztą nadal nie można. Emrys ruszył dalej w świat, a Lilianna stała się pustą skorupą, mordującą niewinnych i odprawiającą swe mroczne rytuały. Ale zanim to się stało, na świat przyszła gromadka uroczych, puchatych kuleczek. Lilianna wiedziała, że to się stanie, wiedziała też, że nie może zatrzymać szczeniaczków. Z jednej strony je kochała, z drugiej uważała za problem, przeszkodę w dotarciu na szczyt, słabość, która uniemożliwiała jej działanie. Nie chciała ich jednak zabijać. Tak więc, razem z pomocą Emrysa znalazła sfory i odpowiednie pary, które miały stać się mamami i tatami jej potomstwa. Pod osłoną nocy do jednej z nich podrzuciła Karmę. Reszta rodzeństwa trafiła do innych stad, oddalonych o wiele kilometrów.
~
Karma od początku był inny niż reszta szczeniąt. Wolał siedzieć z boku, nie mieszać się zbytnio w życie sforzan, tylko zajmować się własnym, najlepiej w lesie nad rzeką. Było to jego ulubione miejsce, w którym uczył się polować na małe stworzonka, najczęściej skoczne, zielone żabki. Swój "dom" opuszczał wcześnie rano, gdy tylko zbudziły go pierwsze promienie słońca, a wracał późno, gdy ognista kula powoli chowała się za horyzontem. Petra, obserwując jak rzuca się na jedzenie, niczym wygłodniały wilk, próbowała go namówić by przychodził chociaż na obiad. Karma jednak był uparty, niczym osioł i nie zamierzał niczego zmieniać. Nie mówił też nikomu gdzie chodzi i co robi, gdyż nie chciał by ktokolwiek zakłócał jego spokój czy raczej przeszkadzał w zabawie. Owczarek bowiem nie wylegiwał się na słońcu, słuchając ćwierkania ptaszków, tylko ćwiczył. Starał się polować tak jak kot, skradając się powoli i bezszelestnie do ofiary, by w odpowiedniej odległości wyskoczyć z ukrycia i zabić jednym uderzeniem łapy. Gdy jednak natrafiał na większą zdobycz wolał rzucić się w dziką pogoń, szczególnie jeśli jego celem był królik lub wiewiórka. Zwiedzał las, ucząc się w nim poruszać i odnajdywać drogę, poznając zwyczaje innych stworzeń, ich tropy i znaki świadczące o ich obecności. Do tego, gdy nurt w rzece nie był zbyt silny, wchodził do niej i pływał przy brzegu. Nikt jednak o tym nie wiedział, przez co większość psów myślała, iż Kam jest pospolitym leniem, który ucieka by nic nie robić.
Żadna z tych cech nie pomagała owczarkowi zdobyć sympatii rówieśników. Inne szczenięta uważały go za dziwaka, beztalencie i ciapowatego mięczaka. Kam kilka razy dołączył do zabawy w berka bądź chowanego, lecz widząc nieprzyjazne spojrzenia jakie mu posyłano i czując napiętą atmosferę, jakiej był przyczyną, przestał bawić się z kimkolwiek. Wiedział, że psuje każdą zabawę.
To jeszcze bardziej odsunęło go od rówieśników. Ale nie to było główną przyczyną niechęci. Od początku nikt za nim nie przepadał, a powodem tego był fakt, iż jest adoptowany. Skoro jego prawdziwi rodzice go nie chcieli tak bardzo, że jako jednodniowego szczeniaka podrzucili go obcej sforze, nie mógł być normalny. Musiało być z nim coś nie tak, a choć nie istniał żaden większy powód by tak sądzić, inne psy były o tym święcie przekonane. Nie ma też nic dziwnego w tym, że wyrzutek odsunięty od reszty, stał się idealnym kozłem ofiarnym. Często mu dokuczano, najpierw były to niewinne żarty, później coraz mocniejsze i bardziej raniące, aż w końcu można było jasno stwierdzić, iż nad Karmą znęcała się grupka szczeniąt pod przewodnictwem Graff'a. W domu również nie mógł zaznać spokoju, a przynajmniej nie w tedy, gdy przybrani rodzice zostawiali szczenięta same. Atit uwielbiał pokazywać swoją wyższość i dominację nad bratem. Nie znęcał się nad nim aż tak jak Graff, ale Karma wiedział, że jest zdolny do o wiele gorszych rzeczy. Atit uwielbiał podrzucać wiewiórki swojemu rodzeństwu, nie tylko Kamie, lecz również jego siostrom, w charakterze groźby. Nie było by w tym nic przerażającego, gdyby nie fakt, iż rude gryzonie były obdarte ze skóry, jeszcze żywe, powoli konające na oczach któregoś ze szczeniąt. A to tylko jeden z przykładów. Atit nie cofnął by się przed niczym. Nawet zabójstwem.
Nic jednak nie mogło trwać wiecznie i w końcu nadszedł czas, gdy wszystko uległo zmianie.
Karma wracał z lekcji matematyki, której szczerze nie cierpiał. Mimo to, tuż przed wyjściem ociągał się, przez co opuścił Polankę Nauki jako ostatni. Wiedział jednak, że to nic nie zmieni. Czekają na niego. A jak nie przyjdzie do nich sam, to oni przyjdą po niego.
Nie mylił się.
- Cześć, Wyrzutku. - szyderczy uśmieszek wykrzywił pysk Graff'a.
"Nie odpowiadaj, to nie ma sensu."
- Wyrzutku, mówiliśmy do ciebie. Słyszysz, ty miłośniku robali?
"Nie wiem co odpowiedzieć. Cokolwiek powiem, tylko pogorszy sprawę. Więc będę milczał."
- Biedna, głucha dzidzia. Myślała, że jest lepsza od nas, ale znowu oblała matematykę.
- Przepuścicie mnie? - spytał Karma.
- Czy go przepuścimy? Czy powinniśmy go przepuścić? - wszyscy się zaśmiali. - Jasne, że cię przepuścimy. Najpierw przepuścimy ci łapę, potem tyłek, potem może kawałek ucha.
Graff popchnął go obiema łapami. Ktoś z tyłu odepchnął go z powrotem. To nie mogło się dobrze skończyć. Karma uznał więc, że lepiej będzie, jeśli to nie on zostanie najbardziej nieszczęśliwym w tej grze. Kiedy Graff wyciągnął łapę, by go popchnąć, Kam spróbował ją złapać zębami. Chybił.
- Ojej, chcesz się bić, Podrzutku? Chcesz się ze mną bić?
Z tyłu złapali Karmę, żeby go przytrzymać. Owczarek nie miał ochoty na śmiech, ale się roześmiał.
- Aż tylu was trzeba, żeby załatwić jednego Podrzutka?
- Jesteśmy psami, nie Podrzutkami, gnojku! A ty masz siły tyle, co pierdnięcie.
Ale puścili go. A gdy tylko to zrobili, Karma uderzył wysoko i mocno, trafiając Graff'a w krtań, przez co oprawca upadł ciężko na ziemię. Owczarek był zaskoczony - nie sądził, że uda mu się powalić przeciwnika jednym uderzeniem. Nie przyszło mu do głowy, że przeciwnik nie traktuje tej walki poważnie, nie jest przygotowany na prawdziwie desperacki cios. Graff leżał nieruchomo. Wszyscy zastanawiali się czy jeszcze żyje, tylko Kam myślał o tym jak uniknąć zemsty. Powstrzymać ich od kolejnej napaści jutro.
"Muszę zwyciężyć raz na zawsze. Inaczej codziennie będę walczył i za każdym razem będzie gorzej."
Karma miał wprawdzie tylko sześć miesięcy, ale znał niepisane prawa męskiej walki. Nie wolno atakować, kiedy przeciwnik leży bezradnie na ziemi. Tylko zwykłe zwierzę albo człowiek mogło by to zrobić.
Zatem Karma podszedł do leżącego na grzbiecie Graff'a i uderzył go znowu, w żebra, z całej siły. Tamten jęknął i przetoczył się na bok. Owczarek obszedł go dookoła i kopnął w krocze. Graff nie potrafił nawet stęknąć, zwinął się tylko w pół, a w oczach pojawiły się łzy. Karma spojrzał zimno na pozostałych.
- Może marzy się wam, że napadniecie mnie wszyscy naraz. Ale pamiętajcie, co robię z tymi, którzy chcą mi zrobić krzywdę. Od tej chwili przez cały czas, będziecie się zastanawiać, kiedy was dorwę i jak źle się to skończy.
Gdy tylko skończył mówić, pochylił się i ugryzł Graff'a w szyję. Krew z tętnicy rozlała się po ziemi, barwiąc zieloną trawę na czerwono i tworząc kałużę pod ciałem szczeniaka.
- Nie tak źle. - powiedział Karma. - Gorzej.
Odwrócił się i odszedł. Nikt się nie ruszył. Skręcił w stronę lasu, powoli zagłębiając się między drzewa. Gdy dotarł do swojego ulubionego miejsca nad rzeką, oparł głowę o pobliskie drzewo.
"Jestem taki jak Atit. Wystarczy mnie sprowokować i od razu jestem taki jak Atit."
~
Po tym zdarzeniu wszystko potoczyło się bardzo szybko. Graff trafił do medyków, jednak nie udało się go uratować. Nie z przeciętą tętnicą, zmiażdżoną krtanią i popękanymi żebrami. Karmę wyrzucono ze sfory. Gdyby był dorosły kazano by go zabić, jednak jako, że był szczenięciem, które nie chciało nikogo pozbawić życia, zdecydowano, że odpowiednią karą będzie wygnanie. Owczarka w lesie przygarnął pewien stary husky, który zaopiekował się nim i nauczył kilku przydatnych rzeczy. Gdy zmarł śmiercią naturalną, Karma miał rok. Nic go nie trzymało w jednym miejscu, tak więc ruszył w drogę, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Po kilku tygodniach wędrówki trafił na tereny
AUTOR: Nick na Howrse i/lub nick na Doggi, mail.
SIŁA:|SZYBKOŚĆ:|ZWINNOŚĆ:|WYTRZYMAŁOŚĆ:|
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~
Wygląd|| https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/7f/52/4a/7f524a9e456271633c4d4f4f40ba4076.jpg
Tożsamość|| Niegdyś był Bezimiennym, który zmieniał imiona jak rękawiczki, zależnie od sytuacji i humoru. Zdarzało mu się również przedstawiać nazwami, jakie nadali mu inni, bądź mówić wprost, iż nie posiada imienia. Właściwie teraz też mu się zdarza instynktownie przedstawić zmyśloną nazwą.
Mimo to, wie, że jego prawdziwe imię to Syriusz. Nie pamięta za to nazwiska, tak więc by wypełnić tę "dziurę", przyjął nazwę Pendragon. Wraz z dniem wstąpienia w szeregi Armii, postanowił zrzucić maskę i ujawnić swe prawdziwe miano.
Syriusz Pendragon - nie brzmi nawet tak źle, co nie?
Wiek|| Kto by to liczył? I tak ważne jest tylko to, na ile wygląda. Innymi słowy, coś z przedziału 17 - 19. Do wyboru do koloru.
Głos|| Link z youtube
Stanowisko|| Do niedawna należał do Bandytów, którzy napadali na istoty podróżujące szlakami wiodącymi przez "ich" terytorium. Teraz należy do Armii, pełniąc funkcję jednego z mniej ważnych łuczników.
Rasa|| Czarny Mag/Mag Czarnej Magii/Czarnoksiężnik - jak zwał tak zwał, nie zmienia to istoty rzeczy.
Orientacja|| Twierdzi, iż jest aseksualny.
Partner/ka|| "Związki to sznury. Miłość to pętla."
Charakter|| Przynajmniej 5 zdań opisowych.
Aparycja||
- Postura| Syriusz należy do grona osób, którym natura poskąpiła wzrostu i masy. Mówiąc prościej, jest niski i szczupły, przez co niektórzy biorą go za młodszego niż jest w rzeczywistości. Sprawia wrażenie słabego dzieciaka, którego jakiś złośliwy człowiek ubrał w szaty Armii i dał broń do ręki. Nie dajcie się nabrać na te pozory! Pod młodą twarzyczką, kryje się silny mag o wygimnastykowanym ciele, na którym można dostrzec zarysy mięśni.
- Skóra| Ma niezwykły talent do zmieniania koloru - w zimie jest jasna, może nie blada, ale z pewnością widać iż brakuje jej słońca. Za to w lecie pojawia się lekka opalenizna, która zniknie jesienią, gdy nadejdą chłodne dni. Ma też niezwykłą zdolność regeneracji, przez co większość mniej poważnych blizn znika w krótkim czasie. Syriusz posiada kilka piegów: dwa na karku i jednego w zgięciu prawego łokcia. Całość dopełnia kolekcja blizn, z czego do najgorszych należą te na plecach, pozostawione przez bat pewnego grubego lorda.
- Oczy| Zacznijmy od tego, że Syriusz się nie maluje. Gdy to ustaliliśmy, możemy przejść dalej. Chłopak posiada duże, zielone ślepia w kształcie migdałów. Nad nimi możemy dostrzec gęste, ciemne rzęsy. Gdy Syriusz używa magii, tuż po wypowiedzeniu zaklęcia, jego oczy na sekundę przybierają barwę złoto - pomarańczową i (przysięgam!) można ujrzeć w nich płomienie.
- Włosy| Tutaj Syriusz również nie ma czym się popisać. Ot zwykłe, brązowe kudły, proste jak drut, nie sięgające nawet do połowy szyi.
- Ubiór| Spodziewałeś się ujrzeć tego chłopaka w typowym stroju czarodzieja? Z magicznym kijkiem - laską pod ręką? W takim razie w ogóle nie znasz Syriusza, ba, nigdy go na oczy nie widziałeś. Bowiem zielonooki większość swojego życia spędza w stroju przywodzącym na myśl łucznika. Żadnych ciężkich pancerzy i kolczug. Tylko wygodne i lekkie szaty, składające się z brązowych spodni, zielonej tuniki, skórzanej kamizelki w kolorze ziemi oraz ciemnozielonej peleryny z kapturem, który chowa w cieniu twarz chłopaka. Do tego obowiązkowo zawsze ma przy sobie broń. Kołczan wypełniony strzałami o grotach z postrzępionymi krawędziami, tak by w razie próby wyciągnięcia wczepiły się swymi haczykami w ciało, drzewcami w kolorze ciemnego drewna oraz czarnymi lotkami. Do tego prosty łuk i dwa noże przy pasku: jeden lżejszy, służący do rzucania, drugi cięższy, lecz na pewno nie do ozdoby. Wszystko co zakłada ma odcienie zieleni lub brązu, a jest to spowodowane przekonaniem Syriusza, iż taki strój łatwiej wtopi się w tło i umożliwi atak z zaskoczenia bądź szybkie ukrycie się w leśnej gęstwinie. Równie często można zobaczyć go w stroju żołnierza Armii, czyli typowo łuczniczym mundurze.
- Cechy szczególne| Osobowość Syriusza jest z pewnością jego najbardziej charakterystyczną cechą. Tuż za nią jest jego strój. Sam wygląd jest dość przeciętny i obserwator nie ma na czym zawiesić oka.
Bliscy|| Jego matka była Czarnym Magiem z domieszką krwi Sukkuba. Nosiła piękne imię Lilianna, a w swych rodzinnych stronach była uznawana za najlepszą morderczynię, posługującą się pseudonimem Tancerka Ognia. Ów pseudonim zawdzięczała ogniście rudym włosom z mocno kontrastującą bladą cerą oraz niezwykłej zwinności, którą wykorzystywała w walce, tak, iż wydawało się, że kobieta tańczy. Znana była również z odprawiania mrocznych rytuałów ku czci nieznanego bóstwa, najprawdopodobniej któregoś z demonów. Podobno nauczyła się tego od swojej matki, a babki Syriusza, która pełniła nieoficjalną funkcję szamanki czy czegoś w tym stylu.
Ojciec Syriusza, przybył z daleka w jesienną noc, gdy wiatr targał koronami drzew, a chmury zalewały świat zimnymi strugami deszczu. Przedstawiał się jako Emrys - poszukiwacz przygód i łowca nagród, a do tego potężny Czarnoksiężnik, choć z tym ostatnim nie obnosił się tak otwarcie. Szukał miejsca na dłuższy pobyt, by zebrać siły nim ruszy w dalszą drogę. Budził zainteresowanie kobiet, nie tylko faktem, iż jest świeżą krwią w ich maleńkiej wiosce, ale też "czarującą" osobowością i wyglądem - bądź co bądź był przystojny.
Ojciec Syriusza, przybył z daleka w jesienną noc, gdy wiatr targał koronami drzew, a chmury zalewały świat zimnymi strugami deszczu. Przedstawiał się jako Emrys - poszukiwacz przygód i łowca nagród, a do tego potężny Czarnoksiężnik, choć z tym ostatnim nie obnosił się tak otwarcie. Szukał miejsca na dłuższy pobyt, by zebrać siły nim ruszy w dalszą drogę. Budził zainteresowanie kobiet, nie tylko faktem, iż jest świeżą krwią w ich maleńkiej wiosce, ale też "czarującą" osobowością i wyglądem - bądź co bądź był przystojny.
Z pozoru oboje byli zupełnie inni i nic nie powinno ich połączyć. I nie łączyło. Ot, w chwili słabości dali się ponieść swoim pierwotnym instynktom, nakazującym przedłużenie gatunku i przekazanie swych genów dalej. Nie było żadnej wzruszającej historii o zakazanej miłości, żadnego Romea i Julii, nie można było nazwać ich nawet przyjaciółmi. Z resztą nadal nie można. Emrys ruszył dalej w świat, a Lilianna stała się pustą skorupą, mordującą niewinnych i odprawiającą swe mroczne rytuały. Ale zanim to się stało, na świat przyszły bliźnięta - starszy chłopiec i młodsza dziewczynka. Lilianna wiedziała, że to się stanie, wiedziała też, że nie może zatrzymać małych bachorków. Z jednej strony je kochała, z drugiej uważała za problem, przeszkodę w dotarciu na szczyt, słabość, która uniemożliwiała jej działanie. Nie chciała ich jednak zabijać. Tak więc, razem z pomocą Emrysa znalazła dwie wioski i pod osłoną nocy do jednej z nich podrzuciła Syriusza. Dziewczynka trafiła do innej wsi, oddalonej o wiele kilometrów. Tam nadano jej imię Morgana.
Zdolności|| Syriusz jest Magiem władającym Czarną Magią, a jako, że pochodzi od dwóch czystokrwistych i silnych Czarnoksiężników, musiał odziedziczyć choć cząstkę ich potęgi. I tak też się stało. Chłopak ma dużą moc,
Ciekawostki||
- Jego historia z pewnością nadawała by się na opowieść, którą mówi się przy ognisku w nocy, by poczuć zimny dreszcz na plecach. Pełna przemocy, okrucieństwa, zwrotów akcji i powoli hartującego się ducha młodego maga. Od początku był wyrzutkiem w swej "rodzinnej" wiosce. Nosił tam imię . Później w skutek przypadku (a może przeznaczenia?) trafił w szeregi Bandytów, gdzie zaznał uczucia akceptacji, którego brakowało mu od dnia narodzin. Ceną za to było porzucenie dawnej tożsamości i zaczęcie nowego życia pod pseudonimem Pchła. Dość niedawno porzucił życie na marginesie społecznym, wstępując w szeregi Armii jako Syriusz Pendragon.
- Jego historia z pewnością nadawała by się na opowieść, którą mówi się przy ognisku w nocy, by poczuć zimny dreszcz na plecach. Pełna przemocy, okrucieństwa, zwrotów akcji i powoli hartującego się ducha młodego maga. Od początku był wyrzutkiem w swej "rodzinnej" wiosce. Nosił tam imię . Później w skutek przypadku (a może przeznaczenia?) trafił w szeregi Bandytów, gdzie zaznał uczucia akceptacji, którego brakowało mu od dnia narodzin. Ceną za to było porzucenie dawnej tożsamości i zaczęcie nowego życia pod pseudonimem Pchła. Dość niedawno porzucił życie na marginesie społecznym, wstępując w szeregi Armii jako Syriusz Pendragon.
Inne zdjęcia|| Maks 5. Muszą przedstawiać tą samą lub podobną postać
Steruje|| Twój nick z howrse lub email
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz