Ola, Lena, Maja, Kuba, Igor i Tymek od gimnazjum planowali wspólne wakacje w Egipcie, na które zamierzali pojechać, gdy tylko skończą osiemnaście lat i będą pełnoletni. Chcieli wyrwać się z nudnej okolicy i przeżyć prawdziwą przygodę, z dala od rodziców i nauczycieli, którzy pilnowali by ich na każdym kroku. W końcu ich marzenie się spełniło. Wygrzewali się na ciepłej plaży, pływali w lazurowym morzu i zwiedzali piramidy, a do tego świetnie się razem bawili. Wydawało się, że te wakacje będą idealne pod każdym względem. No właśnie - wydawało się.
W przedostatni dzień (ich) pobytu, Igor - wysoki blondyn o błękitnych oczach - zaproponował by wypożyczyli jacht i popływali po Morzu Czerwonym. Reszta paczki z radością przystała na ten pomysł. Wypłynęli daleko, tak, że linia brzegowa skryła się za horyzontem. Nikt jednak tym się nie przejmował - pogoda była cudowna, wiał tylko lekki, ciepły wiatr, nieznacznie marszcząc wodę. Nagle coś uderzyło o dno jachtu, który niebezpiecznie się zakołysał. Przyjaciele spojrzeli na siebie zaskoczeni. Nie mieli pojęcia co to było. Po krótkim czasie coś znów zaatakowało jacht, który gwałtownie przechylił się w prawo. Przyjaciele stracili równowagę i upadli na pokład. Zupełnie znikąd pojawił się ostry, zimny wiatr, niosący zapach ryb i wodorostów, a ciemne chmury zakryły niebo. Stworzenie raz po raz atakowało dno jachtu, za każdym razem z innej strony, a ten niebezpiecznie się chwiał. Olka kurczowo trzymająca się barierki zaczęła płakać, Kuba i Lena starali się ją pocieszyć, ale sami byli przerażeni dziwną sytuacją, rodem ze słabego horroru o rekinach. Igor, starając się zachować zimną krew, spróbował dostać się pod pokład. Jego gołe stopy ślizgały się na mokrych od wody deskach pokładu, a gdy coś znów uderzyło, poślizgnął się. Jego kostka wygięła się w nienaturalny sposób, powodując niesamowity ból. Chłopak krzyknął próbując się czegoś złapać, ale jego dłonie natrafiły jedynie na powietrze.
- Igor! - krzyknęła Majka, ale nie wyciągnęła ręki w stronę przyjaciela, zaciskając z całej siły obie dłonie na metalowej barierce. Z przerażeniem w oczach obserwowała, jak ciało blondyna ześlizguje się do wody i znika pod powierzchnią. Kilka uderzeń serca później, pojawiła się czerwona plama, wyglądająca jak... krew. Dziewczyna krzyknęła i jeszcze bardziej przylgnęła do barierki. Po jej policzkach spływały łzy. Czarne chmury przecięła błyskawica. Rozdarła ciemne niebo i pomknęła prosto w maszt jachtu. Gdy uderzyła, Majka nie widziała nic, prócz wszechobecnej, ostrej bieli, a w uszach słyszała tylko niewyobrażalnie wielki huk. A potem była tylko ciemność i cisza, jak czarne, spokojne morze. Jacht pękł niczym kruchutka trzcina pod naporem zbyt silnego wiatru. Fale wściekle uderzały o jego burty, jakby domagając się by ten lichy stateczek przestał stawiać im opór i chronić ludzi, którzy wpłynęli na wody nie należące do nich. Wiatr wył, jakby nie był jedynie prądem powietrza, a legionem potępionych dusz, które zginęły w odmętach czerwonego morza. Ola i Kuba niezgrabnie obejmowali się nawzajem, podobnie jak Lena i Tymek. Nagle na powierzchni wody pojawiło się mnóstwo bąbelków, docierających gdzieś z głębiny. Jedno uderzenie serca później z wody wystrzelił wielki, trójkątny, wężowaty łeb. Wbił wściekłe spojrzenie złotych oczu o pionowych źrenicach i warknął, ukazując rzędy ostrych kłów i wijący się, rozdwojony język. Nastolatkowie znieruchomieli pod wpływem tego hipnotyzującego wzroku, tylko Lena krzyknęła:
- Nie! Nie chcę umierać! Nie! Nie! NIE! - wrzeszczała, szarpiąc się. Tymek trzymał ją jednak mocno i nie pozwolił by przerażona dziewczyna podzieliła los Majki i Igora. Sam jednak nie mógł oderwać wzroku od wielkiego, gadziego stwora. Nie to miało się jednak okazać najgorsze. Dookoła pojawiło się mnóstwo bąbelków, a chwilę po nich z wody wynurzyły się kolejne wężowate głowy, wbijające wściekłe spojrzenie w niewielką, zbitą przy barierce grupkę. Jednej z głów, tej najbliżej nieszczęśników, z paszczy zwisało coś, co wyglądało jak zmasakrowana ręka. Na ten widok, żołądek Kuby skręcił się i chłopak zwrócił całe śniadanie do rozszalałej kipieli. Na ten widok stwory syknęły z obrzydzeniem, po czym zaatakowały.
- Do wody! Już! - krzyknął Tymek, puszczając barierkę i ześlizgując się prosto w spienione, czerwone fale, razem z Leną. W ich ślady poszli Kuba i Olka. Ogromne paszcze zacisnęły się na resztkach jachtu, miażdżąc je łatwością, jednak nastolatkom udało się uniknąć ataku. Zanurkowali w ciemne wody, licząc, że te choć na chwilę zapewnią im schronienie. Nagle Tymek dostrzegł nikły blask w ciemności. Serce mocniej mu zabiło, gdy rozpoznał nóż, który kilka dni wcześniej kupili na straganie od jakiegoś ciemnoskórego mężczyzny, ledwo mówiącego po angielsku i wyglądającego tak, jakby całe życie spędził jako pustelnik w głębi pustyni. Nóż ten był lekko wygięty, miał piękną rękojeść pokrytą ciemną skórą, a klinga lśniła niczym najczystsze srebro. Chłopak chwycił za rękę Lenę, a drugą złapał nóż. Ścisnął go mocno w dłoni i przez chwilę miał wrażenie, że metal lekko zalśnił w odpowiedzi. Podpłynął do powierzchni. Lena zrobiła to samo i po chwili jej głowa pojawiła się nad powierzchnią. Chłopak spojrzał na nią, a dziewczyna dojrzała w jego oczach błysk.
- Chyba wiem, jak nas z tego wyciągnąć. - powiedział. - Nie bój się. - dodał i zanurkował, zostawiając dziewczynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz