poniedziałek, 20 marca 2017

Tiglavve

https://38.media.tumblr.com/a23c150b4bc2beabde6b892b3d6f4f61/tumblr_n6t9g6ldIw1s6xg9wo2_500.gif

http://orig10.deviantart.net/052b/f/2014/186/f/d/mht_by_sansaxix-d7pch3v.png

http://img08.deviantart.net/1624/i/2011/175/a/a/______don__t_say_goodbye_______by_whitespiritwolf-d3jtvtp.png


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/17/58/14/1758147d137f88d959fbffef26614c70.jpg



If their wings are lost

They're never to return

In the winter frost

Their statues burn



Seven angels fallen in the shadows crawling

Broken wings of fate

Seven turned to evil balance in upheavel

Broken wings of fate

Pełne imię: Rafael "Raffa" Angel. Oto moi drodzy, świetny przykład rodzicielskiej złośliwości. Skoro mamy już nazwisko oznaczające anioła, to może nazwijmy syna imieniem jednego z archaniołów? Czyż to nie świetny pomysł?
Nie, kochani rodzice, to nie był dobry pomysł.
Przedstawia się jako: Talent do wybierania czy też wymyślania imion najprawdopodobniej odziedziczył po rodzicach. A raczej na pewno, gdyż jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż sam z siebie przybrał miano Xenocide? Dziwne nie tylko dla mieszkańców Rzeczywistości, ale też dla każdego Tglavvczyka, tymczasem dla Raffy jest najlepszym imieniem jakie kiedykolwiek przyszło mu do głowy. Często zostaje skrócone do Xeno bądź Xen.
Wiek:  Wygląda na młodzieńca, który nie może mieć więcej niż 18 - 19 lat.

*Data urodzenia: Urodził się pierwszego stycznia w mroźną noc, gdy na kalendarzu widniał napis 13 Piątek.
*Miejsce urodzenia:  Jego przodkowie pochodzą z różnych stron świata, przez co Xeno odziedziczył mieszaną krew. Urodził się jednak w Niemczech, a gdy skończył 3 lata wyjechał z rodzicami do Anglii. Tam też spędził znaczną część swojego życia, od czasu do czasu wyjeżdżając za granicę do dalszej rodziny.
Płeć: Mężczyzna 

Rasa: Nie ważne czy jesteś osobą wierzącą czy też nie, ale oto masz przed sobą dowód na to, iż demony istnieją. Nie, nie są to szkaradne potwory o czerwonej skórze i łysych czaszkach, trzymające widełki, którymi będą kłuć nic nieznaczących grzeszników. Nie są to też monstra, bardziej przypominające powstałe z grobu trupy o muskulaturze Heraklesa niż ludzi. Śmiertelnicy wyobrażają je sobie właśnie w taki sposób, jakby zapomnieli iż w istocie są to upadłe anioły, które odwróciły się od Boga, nie chcąc uznać ludzi za gatunek lepszy od nich samych. Nadal przypominają swoich białoskrzydłych kuzynów, przynajmniej jeśli chodzi o ludzką część ich ciała. Młode, piękne ciało bez żadnych większych (wrodzonych) skaz, wysportowana sylwetka z zarysem mięśni ... i wszystko to, co czynie je w oczach niedoskonałych ludzi ideałami. Od aniołów odróżniają je skrzydła duże lecz proporcjonalne, tak by harmonijnie zgrywały się z resztą ciała, nie mające piór lecz grubą, elastyczną i wytrzymałą błonę, rozpiętą między kościstymi "palcami", a wieńczące je ostre szpony, gotowe są rozerwać ciało przeciwnika lub zablokować ostrze miecza. Skrzydła te są bardziej odporne na wodę, gdyż nie posiadają łatwo namakającego pierza, które wskutek kontaktu z wodą, mogło by uniemożliwić lot. Dobrze wyćwiczony demon jest w stanie latać bezszelestnie i niezwykle szybko. Wyliczając dalej, mamy parę rogów wyrastających z czoła i idących łukiem (zupełnie jak te kozie) nad czaszką upadłego. Do kompletu dostajemy parę czarnych, zimnych i okrutnych oczu, długie kły oraz szpony u rąk i nóg. Całość wieńczy długi, niezwykle giętki ogon, zakończony futerkowym pędzelkiem pod którym skrywa się twarda strzałka. Może on służyć za bicz, ster lub przeciwwagę.
Aczkolwiek demony pośród ludzi przybierają na ogół typowo człowieczy wygląd.

Profesja: Strzelec Wyborowy Królewskiej Armii Tiglavve służący w Oddziale do Zadań Specjalnych, jak również jeden z Wędrowców.
*Zawód (rzeczywistość): Był jednym z wielu uczniów jakiejś pomniejszej szkoły, która choć nieznana i mała, była porządną placówką, niczym nie ustępującą większym, prawie legendarnym budynkom. W wolnym czasie był zmuszony pomagać wujowi Wiliamowi i ciotce Gardenii na niewielkiej farmie. Po za tym robił za kogoś w rodzaju najemnika XXI w. - gotów był podjąć się każdej roboty, jeśli wynagrodzenie było odpowiednie.

Generalny opis ciała: Rafael to przeciętnej wielkości chłopak, mogący pochwalić się szczupłą i wysportowaną sylwetką z widocznym zarysem mięśni, które wyrobił sobie już jako młody chłopak. Tym co niewątpliwie przyciąga spojrzenie obcych ludzi, są jego oczy, barwą przywodzące na myśl taflę zamarzniętego jeziora, albo niebo w słoneczny, zimowy poranek. Jednakże nie tylko mają wspólny odcień. Są też równie zimne i beznamiętne, piękne i niebezpieczne, a widać w nich twardą stal, która nie ugnie się do niczyjej woli. Ślepia te potrafią jednym spojrzeniem przekonać najtwardszych wojów, że lepiej nie zadzierać z ich właścicielem. Niektórzy nazywają to spojrzeniem wilka, inni twierdzą, że jedynie odbija się w nich dusza Raffy. Oczy te kształtem przypominają ślepia kota, a okala je wachlarz czarnych rzęs. Jednakże nie są one jedynym ciekawym elementem wyglądu Xena. Bowiem chłopak może pochwalić się czarnymi niczym smoła, gęstymi włosami, które w Tiglavvskim słońcu miejscami lśnią ciemną zielenią lub nocnym granatem. Tworzą świetny kontrast dla jasnej skóry, która ciemnieje dopiero pod wpływem dużej ilości promieni słonecznych. Prawie nigdy się też nie czerwieni, dzięki czemu Xeno może dużo przebywać w upalne dni na świeżym powietrzu, bez konieczności korzystania z kremów i filtrów oraz ryzyka poparzenia. Prócz tych cech, można dostrzec też inne, nie rzucające się w oczy szczegóły. Usta wykrzywiające się w podstępnym uśmieszku, który czasem odsłania białe zęby. Ostre rysy twarzy, którą trudno wymazać z pamięci oraz to z pozoru kościste ciało, które okazuje się być niezwykle wygimnastykowane i zwinne, zupełnie jak u kota. Całość wieńczy niedbała postawa z rękami wiecznie w kieszeniach, a jednak emanująca swoistą energią.  

Jako demon wygląda tak samo, tyle że pojawiają się pewne "dodatki", które są znakiem rozpoznawczym upadłych aniołów. Do najbardziej rzucających się w oczy należy para wielkich, błoniastych skrzydeł o barwie czarno - granatowej, w silnym słońcu połyskujących dodatkowo ciemną zielenią, zupełnie jak włosy chłopaka. 
Typowy ubiór: Większość swojego życia spędza w stroju przywodzącym na myśl łucznika. Żadnych ciężkich pancerzy i kolczug. Tylko wygodne i lekkie szaty, składające się z brązowych spodni, zielonej tuniki, skórzanej kamizelki w kolorze ziemi oraz ciemnozielonej peleryny z kapturem, który chowa w cieniu twarz chłopaka. Do tego obowiązkowo zawsze ma przy sobie broń. Kołczan wypełniony strzałami o grotach z postrzępionymi krawędziami, tak by w razie próby wyciągnięcia wczepiły się swymi haczykami w ciało oraz czarnymi lotkami. Do tego prosty łuk i dwa noże przy pasku: jeden lżejszy, służący do rzucania, drugi cięższy, przypominający miniaturowy miecz. Wszystko co zakłada ma odcienie zieleni lub brązu, a jest to spowodowane przekonaniem Rafaela, iż taki strój łatwiej wtopi się w tło i umożliwi atak z zaskoczenia bądź szybkie ukrycie się w leśnej gęstwinie. Równie często można zobaczyć go w stroju żołnierza Armii, czyli typowo łuczniczym mundurze. 
W rzeczywistości, Raffa preferował jeansy, czarne t -shirty oraz ciemne bluzy wraz z markowymi adidasami.
Tatuaże, blizny, znaki szczególne: Posiada całkiem dużo pieprzyków, rozmieszczony na różnych częściach jego ciała. Łatwo też dostrzec blizny, z czego do najgorszych należą te na plecach, pozostawione przez bat pewnego grubego szlachcica. Ma też kilka mniejszych, nic nieznaczących szram.
Grafika/zdjęcie: (link) dowolnie: normalne zdjęcie/digital art/anime/(gify, jeśli tylko zechcesz). Jedno współczesne, drugie z wyglądem w Tiglavve.

Status majątkowy: Należy do osób oszczędnych, które kupują tylko to czego potrzebują, lecz nie szczędzą pieniędzy by kupić owo coś dobrej jakości, tak by służyło przez długi czas. Regularne pensje wypłacane w zamian za służbę koronie, może nie należą do najwyższych, lecz Raffa tym sposobem zdołał już uzbierać całkiem dużą sumkę. Oczywiście, wszystko ładnie poukrywał, tak by żaden złodziej nie widział w nim łatwego łupu.
Przekonania moralne: Jego kręgosłup moralny zachował się w szczątkowej formie. Niby dobry, a jednak potrafi posunąć się do zabójstwa lub tortur, a choć nie czerpie z tego przyjemności, to jednak nie czuje tak dużych oporów, jakie powinien czuć normalny człowiek. Lubi za to straszyć ludzi, ale nie przykładaniem noża do szyi, tylko czymś w rodzaju "buu" po wyskoczeniu zza krzaka. I nie uważa tego, za coś złego, nawet jeśli ktoś omal nie zejdzie na zawał.
Przekonania duchowe: Ateista.
Przekonania polityczne: Nigdy szczególnie nie interesowała go polityka, nie w świecie rzeczywistym, gdzie władza wydawała się bardzo odległa, a on nie miał na nią żadnego wpływu. Teraz też jest tym średnio zainteresowany, lecz musi orientować się kto wydaje mu rozkazy i z pewnością wkrótce wyrobi sobie opinię o rodzinie królewskiej i szlachcie.
Reputacja: Wilkołaki nie cieszą się ludzką sympatią. Zazwyczaj postrzegane jako krwiożercze bestie, które podczas pełni tracą nad sobą kontrolę, w dodatku zamieniając się w obrzydliwe, śmierdzące monstra, którym gęsta ślina spływa z pożółkłych kłów, a kaprawe oczka spoglądają na świat z krzywych pysków. No cóż, Ash jest pięknym wilkiem, który potrafi się nawet kontrolować, ale i tak woli nie przyznawać się do tego, jakiej jest rasy. Tak więc inni widzą w nim zwykłego człowieka, czasem selka, a chłopak choć nie przytakuje, nie zamierza też wyprowadzać ich z błędu. 

Gdy przywdziewa mundur Armii, mieszkańcy rozpoznają w nim jednego z lepszych łuczników, lecz Raffa nie jest na tyle istotną osobą, by ktokolwiek rozpoznał go po twarzy czy imieniu. Może z wyjątkiem reszty Oddziału do Zadań Specjalnych, kilku łuczników i dowódców. A wśród tej nielicznej garstki, określany jest mianem "cicha woda brzegi rwie".
Status prawny: Nic mu nigdy nie udowodniono, ba, nawet go nie podejrzewano. Mimo to, ma na koncie kilka grzechów, w tym morderstwa pod postacią wilka, gdy poniósł go instynkt i zew krwi.

Umiejętności niemagiczne: Strzelec Wyborowy nie tylko z tytułu, lecz przede wszystkim z umiejętności. Pierwszy raz na strzelnicy pojawił się w wieku lat dziewięciu, gdy udało mu się na to namówić ojca, oczywiście w świecie rzeczywistym. Od tamtego momentu uczył się posługiwania łukiem, a kochany tatuś widząc jego zainteresowanie bronią postanowił podarować chłopcu nóż, gdy skończył lat jedenaście. James Angel chyba sądził, że jego syn w przyszłości zechce zostać żołnierzem, tak jak on, więc postarał się by Rafael otrzymał odpowiednie wykształcenie. Albo po prostu chciał by nie wyrósł na nerda, siedzącego przed komputerem, tylko na "prawdziwego mężczyznę". 
Dużo czasu spędzał też w lesie z ojcem, który wpajał mu różne sposoby przetrwania i życia w dziczy. Od dawna uważa las za swój drugi dom i czuje się tam równie swobodnie co przeciętna dziewczyna w galerii handlowej.
Kolejną rzeczą o której trzeba tu wspomnieć, jest fakt, że w przeszłości dość często wdawał się w bójki, które zmotywowały go do regularnych ćwiczeń nad swoją kondycją fizyczną. Wyrobił sobie niezły refleks, a szczupłe i umięśnione ciało jest zwinne zupełnie jak u kota. Z łatwością przychodzą mu uniki czy szybka ucieczka. Podstawy samoobrony ma w małym palcu. 
Prócz tego potrafi pływać i nie spaść z konia.
I na tym lista się kończy, gdyż nie posiada więcej umiejętności, nie tylko praktycznych, ale ogólnie jakichkolwiek.
Nie potrafi gotować, nawet prostych dań.
Nigdy nie był orłem w nauce.
Nie ma ręki do dzieci.
Nie posiada talentu artystycznego; rysuje jak pięciolatek, śpiewa jak obdzierany ze skóry kot, a granie na instrumentach to dla niego czarna magia. Nut też nigdy nie ogarnął.
Nie umie opowiadać historii ani ich pisać.
Umiejętności magiczne: Drobne czary, nic szczególnego. Do ulubionych należy zdolność wtapiania się w cień, przemieszczanie się cieniami (wchodzi w jeden, wychodzi z drugiego), gaszenie źródeł światła (np. świecy, pochodni) oraz wywoływanie lodowatego wiatru, który choć nie przypomina huraganu, potrafi dać nieźle w kość.
Umiejętności nadnaturalne: Przemiana w wilka podczas pełni, silnej złości lub strachu, a także gdy tego sobie zażyczy. Dzięki temu, iż jest wilkołakiem, ma wyostrzone zmysły, lepszą sprawność fizyczną oraz zwiększoną odporność na choroby, a jego żołądek toleruje surowe mięso.


Hobby: każdy ma jakieś hobby albo o nim nie wie.
Talenty i umiejętności: każdy ma jakieś umiejętności.
Historia: zawsze jest jakaś historia do opowiedzenia. Konkretnie i ciekawie.
Rodzina: ale… nie każdy ma rodzinę.
Druga połówka: …
Charakter: to jest ważne. Nie próbuj na siłę definiować twojej postaci. Z czasem przekonasz się, jaka twoja postać naprawdę jest; jak się zachowuje w różnych sytuacjach, pod presją i sam na sam.
*Nawyki: to jedna z informacji, które mogą ci się kiedyś przydać.
*Edukacja: proszę bardzo, wymień co tam zechcesz.
*Znane języki i dialekty: wędrowcy znają ot, tak każdy język, ale TY nie musisz być wędrowcem.

Marzenia: każdy o czymś marzy.
Lęki: każdy się czegoś boi.
Cel:
Motywacja:
*Lubiane rzeczy: każdy ma swoje ulubione rzeczy.
*Nielubiane rzeczy: każdy czegoś nie lubi.
*Coś unikalnego:
*Ulubiony żywioł: to jedna z informacji, które mogą ci się kiedyś przydać.

Stowarzyszenia/kompanie: …do których należy TP. Już wkrótce się pojawią, ale możesz także wymyślić swoje.

Artefakt: Opis/zdjęcie/grafika.
Strażnik: Nie wypełniaj, jeśli jeszcze nie wiesz, kim/czym będzie.

Dodatkowe zapiski/zdjęcia: ?
Właściciel: Link do profilu na Hw + nick

Hasła:
1.
2.
3. vindicta

Pytania zapisane kursywą są jedynie wskazówkami. Nie musisz na nie odpowiadać.
TP - twoja postać
Gwiazdki są nieobowiązkowe.

http://orig02.deviantart.net/9741/f/2016/294/b/f/tumblr_inline_ocnawt1wh31tajdun_500_by_slawterthewolf-dalq4jp.gif

http://s12.favim.com/orig/160327/gif-evanpeters-murder-house-guy-Favim.com-4127237.gif
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/68/7b/6d/687b6d1e2911c8564e867d582b60831f.gif
https://media.giphy.com/media/14cfGxwofqYorS/giphy.gif
http://media.tumblr.com/80378b3e6ffd3a421d87339524c8ec76/tumblr_inline_mmf93eCT5e1rjhzc7.gif
http://68.media.tumblr.com/bc06bee78cda944c46816ffb2154769e/tumblr_inline_my9ksco50L1r8yevb.gif




Cytat lub złota myśl: zostanie wstawiona jako tytuł posta powitalnego.
Wygląd: http://68.media.tumblr.com/bc06bee78cda944c46816ffb2154769e/tumblr_inline_my9ksco50L1r8yevb.gif

http://38.media.tumblr.com/f1d4cfad87a41317b2f94df463238ff0/tumblr_mrcl6r50tV1rzg1z6o1_500.gif


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/68/7b/6d/687b6d1e2911c8564e867d582b60831f.gif



Imię: Rafael "Raffa"
Nazwisko: Angel
Wiek: 20 lat
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Anioł
Głos: Link do wywiadu bądź piosenki, pozycja nieobowiązkowa.
Opis: Tutaj możesz zawrzeć charakter, historię, ale też wygląd i umiejętności swojej postaci. Charakter powinien mieć min. 10 linijek, a reszta podpunktów nie ma określonej długości.


PROLOG "ANIELE, STRÓŻU MÓJ..."


Ukryta przed wzrokiem śmiertelników postać o wielkich, śnieżnobiałych skrzydłach wykonywała rytuał przemiany nad brzuchem ciężarnej kobiety, która miała już niedługo urodzić swojego pierworodnego syna. Kobieta spała, a jej usta wyginały się w lekki uśmiech. Musiało śnić jej się coś przyjemnego, albo podświadomie była zadowolona z czaru, którym wnikał w nienarodzone dziecko. Jej anioł stróż przysiadł na skraju łóżka, śledząc każdy ruch Białoskrzydłego. Pilnował by wszytko przebiegło pomyślnie, by tamten nie popełni nawet najmniejszego błędu, by dziecko przyszło na świat całe i zdrowe, z anielską cząstką, która ujawni się później, gdy będzie dorastał. Na razie wszytko szło zgodnie z planem, rytuał powoli dobiegał końca. Białoskrzydły prawą rękę położył na brzuchu matki, a z jego dłoni zaczęło emanować ciepło i świetlisty blask, powoli wnikający w głąb ciała. Nienarodzony chłopczyk poruszył się pod wpływem energii, lekko kopiąc rękę anioła. Na ustach Białego pojawił się lekki uśmiech, lecz wzrok był nadal skupiony. Za parę chwil będzie po wszystkim.
W tym samym czasie, całkiem niedaleko dwójki aniołów, kobiety i nienarodzonego malca, toczyła się walka. Jeden z łowców wyruszył z misją zabicia demona, który panoszył się po mieścinie, żerując na ludziach, ich nieszczęściu oraz strachu, który sam sprowadzał. Demon jednak okazał się potężniejszy niż sądzono. Udało mu się zabić lub śmiertelnie ranić wszystkich, którzy spróbowali pokrzyżować mu plany. Tylko jeden człowiek jeszcze trzymał się życia, nie dając za wygraną. Wiedział jednak, że nie ma szans wyjść z tego starcia cało. Trzymając się za krwawiącą ranę na nodze, chwiejnie wycofał się do tyłu. Widząc to, demon z tryumfalnym uśmiechem zaatakował, wyciągając w kierunku łowcy ręce wykrzywione w zarys szponów. Zacisnął swoje dłonie na szyi mężczyzny, który upadł do tyłu, nie mogąc skutecznie oprzeć się sile potwora. Ten nie zamierzał szybko wykończyć mężczyzny. Nie, łowca zasłużył na długą i bolesną śmierć. Krzywy uśmiech odsłonił pożółkłe zęby, a z paszczy stwora wydobył się smród przywodzący na myśl gnijące resztki jedzenia. Ostre paznokcie wbiły się w skórę powodując dodatkowy ból, jakby demonowi nie wystarczyło powolne duszenie ofiary. Łowca jednak nie zamierzał zawalić misji, jaką mu powierzono. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie uda mu się wyjść z tego starcia cało, jednak to nie stanowiło problemu. Nie w tedy, gdy zdecydował się poświęcić swoje życie, byle tylko pozbyć się przeciwnika. Powoli, tak by oprawca nie zwrócił uwagi na ruch, łowca wyciągnął nóż. Narzędzie wyglądało zwyczajnie, jednak w istocie zostało zaklęte przez widzącego. Mężczyzna szybkim, wręcz wyćwiczonym ruchem ręki wbił ostrze w szyję demona, przebijając ją na wylot, nim ten zorientował się co się dzieje. Krew w ciemności przybrała czarną barwę, niczym płynny mrok, który pokrył wszytko dookoła.
- Na drodze do Piekła będziesz mi towarzyszył! - usta łowcy poruszyły się, układając się w gdzieś zasłyszane zdanie, lecz nawet najcichszy szept nie wydobył się spomiędzy warg. Mężczyzna wyszarpnął nóż z ciała demona, po czym obaj, jedne po drugim, odeszli z tego świata. Sługa Zła był jednak wystarczająco potężny, by niewielka cząstka jego ducha, nie chcąca pogodzić się ze śmiercią, ruszyła w poszukiwaniu dziecka w którym mogła by żyć. Tym samym zamieniając pechowego malucha w zmorę. Na nieszczęście jedynym odpowiednim człowiekiem, był nienarodzony Rafael, którego Białoskrzydły Anioł przemieniał w jednego ze swoich. Mroczna energia pewna swojej siły, postanowiła zatopić kły w duszy chłopca i wyrwać go spod anielskiej władzy i wpływów. To miał być nowy sługa zła, nowa istota mroku, która będzie kontynuować sianie strachu, smutku i nienawiści pośród mieszkańców miasteczka. Mroczna energia zaatakowała nagle, nie dając czasu boskim posłańcom na jakąkolwiek obronę. Jedynym ostrzeżeniem było nagłe zimno, by niecałą sekundę po tym szyba w oknie rozpadła się na tysiące małych kawałeczków, jakby uderzyło w nią coś niezwykle silnego. Czarny, ledwie widoczny dym, znalazł się tuż przy brzuchu kobiety i rzucił się w na dłoń Białoskrzydłego, który nie mógł przerwać rytuału. Drugi z aniołów próbował zatrzymać demoniczną cząstkę, spalić ją swym blaskiem, jednak było już za późno. Mroczna energia splatając się z czarem spływającym z palców Białego wniknęła w ciało małego Raffego, na zawsze odmieniając jego życie. Chwilę po tym rytuał dobiegł końca, a jego skutków nie dało się już cofnąć. Oba anioły, drżąc, spojrzały na siebie, a w ich oczach malował się strach.
"Co myśmy uczynili?" zdawały się mówić ich spojrzenia. "Co wyrośnie z tego chłopca?"

ROZDZIAŁ I "STRĄCONY Z NIEBIOS"

W niewielkiej miejscowości, której było bliżej do wsi niż miasta, pewne małżeństwo spodziewało się dziecka. Para było o tyle niecodzienna, że w swoich rodzinach mieli przodków pochodzących z różnych krajów, między innymi Anglii, Japonii, Polski, Ameryki, Rosji, Czech i najpewniej jeszcze kilku państw. Matką była młoda kobieta o jasnej cerze, brązowych włosach i oczach, z zawodu nauczycielka biologi i geografii, nosząca popularne imię Lily. Ojciec nazywał się Daniel, był żołnierzem, który służył w wojsku od kilku lat. Miał on opaloną cerę, blond włosy i oczy barwą przypominające ocean. USG wykazało, że w niewielkim jednorodzinnym domku ma pojawić się chłopczyk. Rodzice byli bardzo szczęśliwi (chociaż Lily chciała córeczkę) i po pewnym czasie na świat przyszedł tłuściutki blondynek. Rodzice długo nie mogli zdecydować się na odpowiednie imię dla dziecka. W końcu z pomocą przyszła jedna z wielu ciotek, proponując by chłopak nazywał się Rafael, tak jak jeden z aniołów. Lily i Danielowi spodobało się to dość ciekawe i niezbyt popularne imię, w dodatku świetnie pasujące do ich nazwiska; przecież Angel oznacza anioła. I tak właśnie Rafael został Rafaelem.
Pierwsze lata jego życia mijały dość zwyczajnie, a jego życie nie różniło się zbytnio od tych jakie wiedli jego rówieśnicy. Gdy skończył pięć lat, po raz pierwszy ujawniła się jego przynależność do rasy aniołów. Przez zupełny przypadek, objawił się w pełnej anielskiej chwale, świecąc jak lampka nocna, tuż przed sąsiadką Gardenią, która zaprosiła go wraz z rodzicami na herbatkę i ciasteczka. Z jego pleców wyrosła para śnieżnobiałych skrzydeł, które zdawały się być nieproporcjonalnie duże dla tak małego chłopca, a oczy wesoło iskrzyły, patrząc na starszą panią z dziecięcą ufnością. Gardenia w pierwszej chwili omal nie zeszła na zawał, na szczęście dla niej i Raffy, była osobą wierzącą, katoliczką, którą co niedzielę można było spotkać w kościele. Nie trudno wyobrazić sobie, co musiała pomyśleć o małym chłopcu, który potrafi przemienić się w anioła. Od tamtej pory był to ich "mały" sekret, a Rafaelowi nigdy więcej nie zdarzyło się przemienić, puki nie skończył lat dziesięciu.
Krótko po tym wydarzeniu okazało się, że Lily znowu spodziewa się dziecka. Po długich dziewięciu miesiącach na świat przyszedł Dylan - braciszek Raffego, młodszy od niego o całe pięć lat. W przeciwieństwie do Rafaela, Dylan miał ciemnobrązowe włosy i zwyczajne, piwne oczy. Pięciolatek na początku cieszył się, że będzie miał braciszka, jednak dość szybko zmienił zdanie. Uważał, że rodzice poświęcają małemu o wiele za dużo czasu, w dodatku dzieciak płakał w nocy, nie dając mu spać. Powoli mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata, wypełnione zwykłą prozą dnia. Jawna nienawiść Rafaela do brata nie zmalała ani odrobinę, nawet w tedy gdy chłopak zdmuchnął osiem świeczek na swoim urodzinowym torcie. Rodzice próbowali jakoś pogodzić ze sobą rodzeństwo, co wcale nie było łatwe i nie przynosiło żadnych efektów. Na ósme urodziny, Daniel postanowił zabrać syna do lasu. Spędzili tam kilka dni, nocując w namiocie, siedząc przy ognisku nad którym piekli kiełbaski i spacerując po lesie. Jednak pobyt tam nie był tylko zwykłą rozrywką - Daniel uczył syna tropić zwierzęta, łowić ryby, rozbijać namiot, rozpalać ognisko, a przede wszystkim próbował do niego dotrzeć. Po tych kilku dniach i rozmowach z ojcem, Raffa zmienił odrobinę stosunek do Dylana z nienawiści na chłodną obojętność. Ponadto od tamtego czasu wypady do lasu, stały się małą rodzinną tradycją. Kolejne lata były pełne szczęścia - blondyn pilnie uczył się w szkole, był jednym z najlepszych uczniów, ojciec uczył go swojej wiedzy o lesie, zwierzętach, sztuce przetrwania oraz zabrał syna na kilka lekcji jazdy konnej. W kościele nikt ich nigdy nie widział.
Pierwsza tragedia miała miejsce wiosną, gdy chłopak kończył piątą klasę podstawówki. Jego ojciec musiał opuścić rodzinę i wyjechać daleko na front, tam gdzie przywita go suchy krajobraz i śmiercionośne pociski wrogiej armii. Rafael bardzo to przeżył, nie mogąc poradzić sobie z faktem, że jego ukochany tatuś wyjeżdża na bardzo długi czas. I choć nikt mu tego nie mówił, chłopak zdawał sobie sprawę, że Daniel Angel może już nigdy nie powrócić do domu. To był najsmutniejszy koniec roku szkolnego i początek wakacji. Ojciec starał się przysyłać listy, jednak było to marne pocieszenie. Ale zawsze jakiś znak życia. Nic więc dziwnego, że na całą rodzinę padł cień, gdy Daniel nagle przestał przysyłać owe "znaki". Raffa cały czas wyczekiwał listu od ojca, jednak był to próżny wysiłek. Tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, 13 września, wcześnie rano w drzwiach domostwa państwa Angel, pojawił się mężczyzna w ozdobnym mundurze. Ładne ubranie było jednak tylko przykrywką dla najgorszej "złej wieści" jaką Rafael mógł kiedykolwiek usłyszeć. Daniel Angel zginął na polu bitwy od dwóch strzałów; jeden trafił go w brzuch, drugi w głowę.
Rafael z trudem zaakceptował tę wiadomość, czas jednak uleczył rany i chłopak zaczął normalnie funkcjonować, nie poświęcając zmarłemu ojcu więcej uwagi niż powinien. Mimo to, głęboko w nim rozniecił się maleńki płomyczek nienawiści skierowanej w kierunku świata i innych ludzi, podsycany uczuciem goryczy i żalu. Radowało to maleńką demoniczną cząstkę, jaką w sobie nosił. Może nie udało jej się przemienić go w zmorę, ale to nie było wystarczającą przeszkodą, by porzuciła cel sprowadzenia Raffego na drogę zła. Teraz gdy chłopak czuł tak wiele negatywnych emocji, zdawało się, że na tych fundamentach może wybudować prawdziwą świątynię zła. Nie była jednak jeszcze tak potężna. Musiała czekać.
Tymczasem blondyn poszedł do gimnazjum, mieszczącego się w sąsiednim mieście. Wszyscy powtarzali mu, iż oto zaczyna się jeden z najważniejszych okresów jego życia, wyjście z dzieciństwa i wstąpienie w dorosłość. Rzeczywistość jednak nie była aż tak różowa, jak słyszał z ust dorosłych. Pewna grupka ze starszej klasy, upatrzyła go sobie jako cel - znęcano się nad nim fizycznie i psychicznie, wiele razy publicznie go ośmieszano, bito, okradano oraz robiono mu wiele chamskich psikusów. Inni uczniowie trzymali się od niego z daleka, nie chcąc paść ofiarą bandy. To był idealny czas dla mrocznej energii, która nie chciała by chłopak wyrósł na empatycznego mężczyznę, który na zło odpowiada dobrocią. Robiła więc wszystko co tylko mogła, by zrealizować swój cel. Jej możliwości ograniczały się do podsycania nienawiści, gniewu i uczucia niesprawiedliwości oraz tłumienia wszelkich pozytywnych emocji, takich jak chęć zawarcia pokoju czy wybaczenia swoim oprawcom. Mimo to, Raffa nadal miał wolną wolę, a jego decyzje nie były odgórnie kierowane ani przez siły anielskie ani przez demoniczną cząstkę. Wybrał to, co uważał za słuszne...
W dość krótkim czasie dobry uczeń zmienił się nie do poznania. Nadal zbierał dobre oceny, przynajmniej w większości, lecz zaczął wdawać się w bójki, które stały się dla niego czymś zupełnie naturalnym. Był chłopakiem silnym, a gdy wziął się ostro za trening, stał się potworem, kreaturą, która ustawiała do pionu nawet największych szkolnych twardzieli. Nigdy jednak nie zaczepiał ani nie wywoływał konfliktu. Walczył wyłącznie sprowokowany, można powiedzieć, że w samoobronie. Nikogo to jednak nie interesowało, ważny był jedynie wynik walki. Może gdyby Raffa dał się skatować wszyscy spojrzeli by na to z innej perspektywy. Może. Ale on nigdy się nie poddał, nie przegrał. Lily Angel wiele razy była wzywana do szkoły, prosto na dywanik u dyrektora. Dla wszystkich było jasne, że nie potrafi zapanować nad swoim pierworodnym synem. Nie pomagały prośby i groźby skierowane do Raffego. Obudził się w nim sadyzm i uczucie kontroli, władzy, która powoli przeżerała jego anielską duszę. Z łownej zwierzyny stał się drapieżnikiem, samotnym łowcą, pozostającym na uboczu. Nie miał przyjaciół, nawet znajomych, którym mógłby powiedzieć "cześć". Nikt nie chciał się do niego zbliżyć, a on nie starał się o to, by darzono go jakimkolwiek cieplejszym uczuciem. Spalił za sobą wszystkie mosty, a tam gdzie mostów nie było, postawił gruby, zimny mur. 
Bardziej przypominał zmorę niż anioła.
Los jednak bywa złośliwy, a może zwyczajnie ironiczno - sarkastyczny? I tak, gdy Rafael miał lat trzynaście, a jego jakże kochany braciszek Dylan osiem, zdarzyło się coś niezwykłego. I strasznego zarazem. 
Lily po powrocie z kolejnej wizyty u dyrektora, który poinformował ją o kolejnym wybryku jej syna, pokłóciła się z Raffem. Rzadko kiedy się kłócili, a już na pewno nie tak mocno jak wtedy. Było trzaskanie drzwiami, krzyki, płacz i wyrzucanie sobie wszystkiego, co tylko ślina przyniosła im na języki. W tym całym chaosie moc Raffego postanowiła wtrącić swoje trzy grosze. Świetlisty promień, gorący niczym błyskawica i święcący jaśniej niż słońce, wystrzelił z dłoni blondyna, który nie potrafił nad sobą zapanować i ugodził Lily Angel prosto w serce. Chłopak, przerażony tym co zrobił, osunął się na podłogę. Cała złość momentalnie z niego uleciała, a oczy zapiekły od zbierających się w nich łez. Chciał podpełznąć do ciała matki, jednak coś go odepchnęło. A raczej ktoś. Dylan z mokrymi policzkami i zasmarkanym nosem z całej siły popchnął starszego brata, jak najdalej od mamy. Sam do niej podbiegł i upadł na kolana, wyciągając małe rączki nad jej ciałem. Zaczął śpiewać. Był to dziwny język, lecz mimo to Raffa potrafił rozróżnić słowa. Melodia najpierw smutna, powoli przechodziła w coraz weselszą, opowiadającą o szczęśliwych chwilach, miłości i przyjaźni. Z dłoni Dylana popłynęło światło, niczym ledwo widoczna mgiełka, lekko iskrzącą się tysiącami złotych iskierek. Nie była gorąca, tylko ciepła niczym letni wietrzyk. Nie emanowała ostrym, surowym światłem, lecz lekko rozjaśniała przestrzeń wokół. Była delikatna, nie gwałtowna i ostra. Skrzydła Dylana też były inne. Białe, ale z lekkim cytrynowym blaskiem, przyjemnym dla oka. On i Rafael, dwa anioły, tak różne od siebie, niczym dobro i zło. Po policzku Raffego spłynęła łza. Gdy ośmiolatek skończył swoją pieśń, Lily Angel drgnęła, po czym wzięła głęboki oddech i otworzyła oczy. Żyła. Dylan ją uratował. 

Schody zaczęły się dopiero w dniu, kiedy Rafael poszedł do gimnazjum, mieszczącego się w sąsiednim mieście. Właśnie tam brutalnie przypomniano mu o tym, że czerwone oczy nie są czymś normalnym u ludzi. Gabriel jednak nie zamierzał się skarżyć, miał za ojca żołnierza, który od pamiętnego wypadu do lasu, zdążył nauczyć go kilku przydatnych rzeczy. W przeciągu kilku miesięcy dobry uczeń zmienił się nie do poznania. Wdawanie się w bójki stało się dla niego czymś zupełnie naturalnym. Rodzice nie raz byli wzywani do szkoły, jednak dla wszystkich było jasne, że nie potrafią zapanować nad Gabrielem. Chłopak nie chciał powiedzieć skąd zaszła w nim zmiana, był też głuchy na wszelkie prośby i groźby dotyczące jego zachowania. Nadal był jednym z lepszych uczniów, jednak jego "wybryki" sprawiły, że większość nauczycieli zwyczajnie go nie lubiła. Chłopak miał skłonności sadystyczne, które ujawniły się w tamtym okresie.. Nie miał przyjaciół w szkole - nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić, ani on jakoś szczególnie o przyjaźń się nie starał. Wystarczyło mu kilku kumpli "z podwórka" i młodszy brat, którego co prawda nie trawił, jednak lepsze takie towarzystwo niż żadne



W dodatku okazało się, że

. Wolny czas spędzał na amatorskich treningach, które miały uczynić go silniejszym, poprawiły też jego stopnie z WFu. Natomiast w domu nie było źle, co prawda jego stosunki z rodzicami trochę się pogorszyły, jednak nadal byli kochającą się rodziną. W każdym razie do czasu ... 

Gabriel pamięta wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, tak wyraźnie, jakby stało się to wczoraj. Gdy pogrąża się we wspomnieniach, mógłby przysiąc, że czuje zapach dymu, trawiącego wszystko wokół. Czuje niesamowity gorąc, pochodzący zza zamkniętych drzwi, widzi dziwną pomarańczową łunę przez szparę pod drzwiami z której również unoszą się ciemne kłęby dymu. Wolno, jak we śnie wstaje z łóżka i wpatruje się w dziwne zjawisko, jakby nie wierzył, że dzieje się to naprawdę. I w tym momencie jego uszy rozdziera wrzask, jakiego nigdy wcześniej nie słyszał. Czyste przerażenie, nie, panika, zupełnie jakby ktoś palił się żywcem ... Czas nagle przyśpiesza, Gabriel zgina się w pół i zaczyna kaszleć, nie zdaje sobie sprawy, że po jego policzkach ciekną łzy. Wie, co się dzieje, wie co się stało i wie, że jeśli będzie tu dalej tkwił to zginie. Kto krzyczał? Mama, tata, Dylan? Chce im odkrzyknąć, ale nie może, płuca ma pełne zabójczego dymu, który powoli go dusi. Serce przyśpiesza, pompując adrenalinę. Już nic nie czuje, nie myśli, teraz kieruje nim tylko jedna myśl. Opada na kolana, chwytając czystsze powietrze tuż nad podłogą, powoli wraca mu jasność umysłu. Czołga się do okna, jego jedynej szansy, czas niesamowicie pędzi, słyszy jak coś za drzwiami upada, przeżarte ogniem. Szybciej, szybciej! W końcu dociera do okna. Nabiera pełne płuca powietrza i nie oddychając, szybko podnosi się do góry, jednocześnie otwierając okno. Widzi w oddali pędzące wozy strażackie na sygnale, a za nimi karetki, przez chwilę wydaje mu się, że widzi nawet policyjny radiowóz. Nie ma czasu by się im przyglądać. Patrzy w dół, na miękkie kwiaty, które muszą zamortyzować jego upadek. To przecież tylko kilka metrów, chyba się nie zabije, prawda?

Niewiele myśląc, przechodzi przez okno i skacze. Wiatr świszczy mu w uszach, przez chwilę unosi się w powietrzu, by na koniec boleśnie uderzyć o ziemię. Adrenalina tłumi ból, więc jeszcze nie wie, że z jego nogą nie jest najlepiej. Na czworakach odczołguje się, byle dalej od domu. W tedy widzi pierwszy wóz strażacki, który dotarł na miejsce. Zerka do góry i widzi. Wybuch. Masa płomieni spowija okno z którego zeskoczył i zdaje się z niego śmiać. Już nic nie czuje, tylko siedzi nieruchomo na ziemi, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem. Nie czuje czyichś rąk, które go podnoszą i zabierają do jednej z karetek. Wszystko powoli robi się czarne, aż w końcu nie ma już nic.

Szpital. Białe ściany na których widnieją karykatury bohaterów popularnych kreskówek, równie ponurych co atmosfera wokół. Gabriel pamięta ohydny smród środków czyszczących, leków i chorób, który unosi się w powietrzu. Czuje na sobie szorstki materiał nowego ubrania, oraz spraną kołdrę w niebieskie wzorki. Mówią, że to cud. Nie ma oparzeń, noga nie jest złamana, no i nie udusił się dymem. Cud. Na sąsiednim łóżku, pod oknem leży Dylan. Widzi jego rozczochrane brązowe włosy. Żyje, choć na zawsze będzie miał brzydkie blizny na lewej nodze, którą liznęły płomienie. Czy to on tak krzyczał? Dlaczego to ON przeżył, a nie mama albo tata? Dlaczego?! Gabriel zaciska dłoń w pięść i powoli wstaje z łóżka. Szybko podchodzi do śpiącego brata, by brutalnym szarpnięciem wyrwać go ze snu. Widzi zdziwienie w brązowych oczach, gdy krzyczy, że to wszystko jego wina, że to on powinien umrzeć, a nie Lily i Daniel. Tamten zaczyna się bronić, ale czerwonooki nie daje dojść mu do słowa. Zwija dłonie w pięści i zaczyna go bić. Jeden cios w brzuch, drugi w twarz, trzeci jeszcze gdzie indziej. Krzyczy i płacze, wyładowując się na młodszym bracie, który nie ma szans się obronić. W końcu ciosy ustają. Gabriel siedzi okrakiem na nieruchomym ciele brata, pokrytym krwią, która tworzy czerwoną plamę na białej pościeli. I na rękach Gabriela. Przez łzy widzi wbiegający personel, zabierający go jak najdalej od Dylana, którym już zajęli się lekarze. Piekące łzy spływają mu po policzkach, a złość ulotniła się bez śladu. Wie co zrobił, ale nie potrafi zmusić się do żalu. Nie jest mu nawet przykro.

Kolejne dni zlewają się w szarą plamę, pełną lekarzy i pielęgniarek. Widzi ich podejrzliwy wzrok, gdy z obojętnością połyka jakieś leki. Chyba na uspokojenie, bo robi się po nich lekko senny. Dni upływają mu na bezsmakowym posiłku, obcych głosach dochodzących zza ścian, jest tak obojętny na wszystko, że nie odczuwa nawet nudy. Na stoliczku obok łóżka, leży niewielka książka, którą ktoś mu podrzucił. Kiedyś sięgnął by po nią z zapałem, teraz nawet nie sprawdził tytułu. Wciąż pozostaje w stanie, który lekarze nazwali szokiem pourazowym. Za kilka dni zostanie przeniesiony do innej sali. Tam będzie miał inne dzieci do towarzystwa, telewizję, kącik z zabawkami i kredkami, a nawet psychologa, który spróbuje mu pomóc. Gabriel nie pamięta terapii. Pamięta psychologa, starszego faceta z rzadkimi, siwiejącymi włosami i bystrymi niebieskimi oczami. Pamięta, że powoli wychodził z tego dziwnego otępienia. Najpierw oglądał nudne programy w telewizji, później zaczął czytać i przysłuchiwać się cudzym rozmowom - okazało się to lepsze niż nudne seriale i potrafiło zająć na dłuższy czas. Jego życie nigdy nie wróciło do normalności, ani on sam nie był już tym samym Gabrielem co wcześniej. Stał się bardziej wycofany, nie dopuszczał do siebie nikogo, a na każdą próbę nawiązania z nim kontaktu reagował agresywnie. Ze szpitala trafił do przepełnionego sierocińca, gdzie musiał dzielić pokój z czterema innymi chłopakami. Grubym blondynem Adamem, chudzielcem do którego wszyscy mówili Rudy, niezwykle wysokim Benem oraz egoistycznym Lloydem. Na początku chłopcy próbowali się z nim zaprzyjaźnić, jednak skończyło się na ostrych słowach, które doprowadziły do bójki. Cała piątka trafiła do pielęgniarki, która nawrzeszczała na nich tak, że postanowili się nawzajem ignorować.
W sierocińcu spędził całe wakacje, by pod ich koniec dowiedzieć się, że jakaś daleka ciotka z Ameryki, chce go do siebie zabrać. Nie miał za dużego wyboru, a w Anglii nic już go nie trzymało. Dylan znalazł sobie ciepły kąt u ciotki Zofii, mieszkającej gdzieś przy granicy ze Szkocją, więc Gabriel został zupełnie sam. Gdy więc sierpień zbliżał się ku końcowi, odbył dość długi lot samolotem z Anglii do Ameryki, a dokładniej na lotnisko w Dallas. Stamtąd odbył długą podróż do jego nowego miasta w którym miał mieszkać przez resztę życia.
Ciotka okazała się lekko grubawą blondynką w średnim wieku, do tego wielbicielką kotów, które traktowała jak swoje dzieci. Nie miała męża, który zmarł pięć lat temu w wypadku samochodowym. A jej mieszkanie nie należało do największych. Mimo to, była jedną z niewielu osób, które potrafiły dotrzeć do Gabriela. Miała poczucie humoru, jednak była również surowa i nie pozwalała obijać się chłopakowi. Można się domyśleć, jak początkowo wyglądała ich relacja, gdy kazała Gabrielowi wykonywać różne domowe obowiązki, budziła go z samego rana, a do tego nie należała do wybitnych kucharek, które mogą sobie bezkarnie eksperymentować. W każdym razie żołądek Gabriela nieźle się uodpornił na te dość niesmaczne dania. Dopiero z czasem czerwonooki polubił ciotkę, która zaraziła go swą miłością do kotów. Poszedł do szkoły, gdzie miał kilku znajomych - może nie przyjaciół, ale to już coś. Kontynuował naukę jazdy konnej, uprawiał różne sporty, zainteresował się też sztukami walki oraz kilka razy widziano go na strzelnicy. Zdawało się, że wszystko wróci do normy, a Gabriel znów będzie zwykłym nastolatkiem, spotykającym się z kumplami.
Niestety, los bywa kapryśny. Gdy chłopak miał na karku już siedemnaście lat, do jego i ciotki przyszedł list z zaproszeniem do New London, nadmorskiego miasteczka na północy. Jakiś daleki wuj Richard, brał ślub i postanowił zaprosić całą rodzinę (czy raczej jej znaną część). Ciotka i Gabriel w krótkim czasie spakowali walizki i wyjechali do daleko położonej miejscowości. Tam okazało się, że Gabriel ma całkiem pokaźną rodzinkę, a imion wszystkich cioć, wujów i kuzynostwa nie jest w stanie spamiętać. Jedni starsi, drudzy młodsi, a wszyscy inni. W tym tłumie, Gabriel rozpoznał tylko dwie osoby. Ciotką Zofię i Dylana. Sam już nie pamięta o co dokładnie poszło, najprawdopodobniej ciotka Zofia zaczęła wyciągać na wierzch wszelkie brudy przeszłości, razem z Dylanem. W każdym razie w końcu puściły mu nerwy i przyłożył Dylanowi. Co stało się potem? Niech to już pozostanie jego tajemnicą.

ROZDZIAŁ II "WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO ZŁA"

charakter~~
Już na pierwszy, ewentualnie drugi, rzut oka można dostrzec, iż Jay Ash jest introwertykiem. Cecha ta nie ma nic wspólnego z nieśmiałością, objawiającą się brakiem inicjatywy czy też strachem przed kontaktami z innymi. Samiec ten po prostu nie ma ochoty na rozmowę z dwudziestym wilkiem z rzędu o tym, że pogoda dzisiaj nie dopisała i prawie złamał sobie skrzydło w nieudanej próbie lotu. Zwyczajnie nie jest mu to do niczego potrzebne, a wręcz nadwyręża jego zasoby energetyczne, bowiem Ash jako introwertyk czerpie energię z wewnątrz siebie, z przebywania sam ze sobą, zaś kontakty z innymi powodują ubytek tejże energii. Nie oznacza to jednak, że unika wszelkich kontaktów z drugim wilkiem. Wbrew pozorom lubi rozmawiać, jednak nie na tematy "o pogodzie", a o czymś konkretnym, co go ciekawi i sprawia, że potrafi mówić przez rekordowo długi czas. Trzeba przeto wiedzieć, iż białoskrzydły jest typem małomównym, który woli słuchać cudzego gadania i od czasu do czasu wtrącić swoje trzy grosze. Brak potrzeby ciągłego odzywania się ma swoje plusy, a jednym z ich jest zdolność słuchania drugiego wilka. Basior ten nie ma w zwyczaju komuś przerywać, koncentrować się na czymś innym niż rozmówca czy też słuchać jednym uchem, a wypuszczać drugim, chyba że jest to działanie z premedytacją, po to by jawnie okazać komuś brak szacunku, ewentualnie ma dobry powód. Kolejnym plusem jest myślenie zanim coś powie lub zrobi, przez co zazwyczaj unika nieciekawych sytuacji. Nie oznacza to jednak, że nie potrafi działać impulsywnie, szybko, bez zbędnego wahania - Jay ma bardzo dobry refleks i bystry umysł, nie jest też z natury flegmatykiem. Potrafi nie tylko myśleć, ale i działać. I to działać szybko i skutecznie, miast próbować samą siłą dopiąć celu.
Jest wilkiem sprytnym i inteligentnym, woli jednak by inni brali go za głupiego młodzika, który ledwo co przestał być szczeniakiem. Nie wychyla się i nie ujawnia, puki nie nadejdzie odpowiedni moment by to zrobić. Niech go nie doceniają, będzie większe zaskoczenie, jak okaże się, że nie są wszechwiedzący. Jak pokaże, że wszyscy się mylili.
Do celu będzie dążył za wszelką cenę, nawet jeśli będą nią cudze życia. Z łatwością idzie mu poświęcanie nieznanych bądź wrogich wilków - są dla niego jedynie zwykłymi pionkami, nie istotami z krwi i kości takimi jak on sam. Brak mu szlachetności i współczucia, nie ma litości dla wrogów, ani empatii dla obcych.
Jedynie nieliczni zasługują na jego oddanie i tym nielicznym będzie wierny do ostatniej kropli krwi. Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak człowiek rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.


Na podstawie powyższego opisu można wywnioskować różne rzeczy na tematy, których tutaj nie poruszono. Jestem więc zmuszona rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące osoby Jay Ash'a, by nikt nie wziął go za wilka, jakim nie jest. Zacznijmy od tego, że pod błękitnymi ślepiami skutymi lodem, kryje się wielkie poczucie humoru, okazywane głownie za pomocą swojej czarnej bądź wisielczej odmiany. Nieprzepadający za kontaktem lub pustą rozmową basior, w istocie jest całkiem wesołym osobnikiem, u którego uśmiech nie należy do rzadkich widoków - więcej - prawie cały czas jakiś jego cień błąka się po pysku Jaya. Mniejsza o to, czy jest szczerym wyrazem zadowolenia czy też grymasem zwiastującym coś nie do końca przyjemnego. Jay należy też do grupy ryzykantów, którzy lubią od czasu do czasu poczuć dreszczyk i adrenalinę krążącą w żyłach. Poszukiwaczem przygód również można by go nazwać.

Nie należy za to do nadopiekuńczych samców, które zamknęły by swoich najbliższych w złotej klatce, jeśli istniało by nawet małe ryzyko niebezpieczeństwa. Z pewnością nie będzie nikogo próbował chronić w ten sposób. On, zamiast ucieczki, woli chwycić byka za rogi. Najprawdopodobniej stanie się twoim osobistym ochroniarzem, sunącym jak cień, wszędzie tam gdzie się udasz. I razem zmierzycie się z zagrożeniem. W każdym razie on tak to widzi.
Czasami bywa męczący, szczególnie jak się przyczepi i będzie wszędzie tam gdzie ty, zupełnie jakby nie miał własnego życia. Jak kogoś lubi, to ma w zwyczaju wyrażać to w dziwny sposób - częste przekomarzanie się, drobne sprzeczki, dokuczanie, zbytnie rządzenie się i naruszenia przestrzeni osobistej, może wskazywać na to, że jesteście przyjaciółmi.


ROZDZIAŁ III "AVE, DEUS DIABOLUS"

wygląd~~
Rafael to przeciętnej wielkości chłopak, mogący pochwalić się szczupłą i wysportowaną sylwetką z widocznym zarysem mięśni, które wyrobił sobie już jako młody chłopak. Tym co niewątpliwie przyciąga spojrzenie obcych ludzi, są jego oczy, barwą przywodzące na myśl taflę zamarzniętego jeziora, albo niebo w słoneczny, zimowy poranek. Jednakże nie tylko mają wspólny odcień. Są też równie zimne i beznamiętne, piękne i niebezpieczne, a widać w nich twardą stal, która nie ugnie się do niczyjej woli. Ślepia te potrafią jednym spojrzeniem przekonać najtwardszych wojów, że lepiej nie zadzierać z ich właścicielem. Niektórzy nazywają to spojrzeniem wilka, inni twierdzą, że jedynie odbija się w nich dusza Raffy. Oczy te kształtem przypominają ślepia kota, a okala je wachlarz czarnych rzęs. Jednakże nie są one jedynym ciekawym elementem wyglądu Ash'a. Bowiem chłopak może pochwalić się czarnymi niczym smoła, gęstymi włosami, które w Tiglavvskim słońcu miejscami lśnią ciemną zielenią lub nocnym granatem. Tworzą świetny kontrast dla jasnej skóry, która ciemnieje dopiero pod wpływem dużej ilości promieni słonecznych. Prawie nigdy się też nie czerwieni, dzięki czemu Jay może dużo przebywać w upalne dni na świeżym powietrzu, bez konieczności korzystania z kremów i filtrów oraz ryzyka poparzenia. Prócz tych cech, można dostrzec też inne, nie rzucające się w oczy szczegóły. Usta wykrzywiające się w podstępnym uśmieszku, który czasem odsłania białe zęby. Ostre rysy twarzy, którą trudno wymazać z pamięci oraz to z pozoru kościste ciało, które okazuje się być niezwykle wygimnastykowane i zwinne, zupełnie jak u kota. Całość wieńczy niedbała postawa z rękami wiecznie w kieszeniach, a jednak emanująca swoistą energią.



Pupil: Jay



https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/99/e4/90/99e4905e50aee2349ecc5e063732570e.gif



Stosunki: Relacje postaci z innymi postaciami na blogu, jak i pobocznymi stworzonymi przez ciebie (np. z rodziną)
Kontakt: Koniecznie podany gmail, może być także email/howrse/doggi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stanistic Music