środa, 28 czerwca 2017

Netting End

Motto: [związane z charakterem postaci, jeśli można. To będzie taki jakby tytuł formularza...]

Imię: Gabriel - patrząc z perspektywy czasu, imię to jest wręcz definicją ironii.


Nazwisko: Serzysko. Niektórzy, ci bardziej dowcipni, przezywali go Ser/Ser Gabriel, Gabryś Serek, Pan Ser.


Login: Posługuje się loginem Akos.


Płeć: Mężczyzna


Wiek: 17 lat


Urodziny: 13.01 [tak, to był piątek]


Narodowość: Polska


Hierarchia: Adherer


Stanowisko: Wojownik


Elementy:


*************************************************

Level: 1

Umiejętności:

- Siła: 10
- Wytrzymałość: 18
- Szybkość: 10
- Zwinność: 12

Talenty: [Jeśli twoja postać potrafi pięknie śpiewać, tańczyć, czy rysować; to jest miejsce w którym możecie o tym napisać. Proszę, nie piszcie: ,,jest beztalenciem’’. Każdy ma jakiś talent ;) ]


*************************************************

Rodzina: [możesz napisać, że nie pamiętasz, nie znasz i.t.p. ]
-Rodzice:
-Rodzeństwo:
-Potomstwo:
-Dalsze pokrewieństwo: [napisz: wujek-Tadzio, wnuk-Stasiu i.t.p.]

Przyjaciele: [obawiam się, że początkowo nikt, chyba, że twoja postać zna kogoś z realnego świata]

Zauroczenie: [Jeśli twoja postać podkochuje się w kimś, kto należy do tego bloga, to jest miejsce w którym można o tym wspomnieć]


Chłopak/Dziewczyna: [Na początku nie, no chyba, że znaliście się w rzeczywistym świecie]


Towarzysz: [Zwierzę. Na początku nie możesz go mieć. Możesz go otrzymać w trakcie gry]

************************************************

Wygląd**: [Autor obrazka MUSI wyrażać zgodę. Można szukać tutaj. Mogą być postacie z Anime]


Charakter: [Im dokładniejszy, tym prościej się będzie z twoją postacią pisało]


Zainteresowania:
-Lubi: [co twoja postać lubi?]
-Nie lubi: [a czego nie lubi?]

*************************************************

Historia: [dobrze gdyby była]

Ciekawostki: [różne inne rzeczy, których nie było do tej pory]


*************************************************

Yangi: [początkowo 100]

Właściciel: [Howrse, lub email]

wtorek, 20 czerwca 2017

Ukryty Legion

Tytuł: Gdzieś w każdym z nas niezłomny duch, wiedzie nas do walki w bezimienny grób.
Zdjęcie: https://farm6.staticflickr.com/5147/5666660125_5165dedbfd_b.jpg
Rasa: Mieszaniec Owczarka Belgijskiego Malinois i Owczarka Niemieckiego z Linii Użytkowej 
//
 Belgian Shepherd Malinois mix German Shepherd Working Line
Imię: Każda zmiana właściciela oznaczała nowe imię dla tego psa. Przywykł do tego, że ludzie wołają na niego różnie, tak więc miast reagować na jakieś konkretne słowo, bardziej wyczulony jest na ton głosu i gesty np. klepanie się po udzie, wystawienie ręki do powąchania itp. oraz dźwięki takie jak cmokanie i gwizdanie.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos. Tak nazwała go hodowczyni i później tak zwracali się do niego właściciele.
Płeć: Z całą pewnością jest to pies.
Wiek: Liczy sobie około 3 lat.
Ranga: "I'm not a hero but the fight is like a drug." ->  Rekrut
Charakter i hobby: Akos to buntownik. Każdy kto miał z nim styczność choćby przez chwilę, może to potwierdzić. Owczarek uważa za swój punkt honoru robienie wszystkim na przekór, a posłuszeństwo czy też podporządkowanie się starszym i wyższym rangą psom, zdaje się być dla niego czarną magią. Niektórzy nawet wysunęli teorię, jakoby utknął psychicznie w okresie młodzieńczego buntu, jakby nadal był dorastającym szczeniątkiem, a nie dorosłym psem. Mają w tym odrobinę racji, gdyż Akos zdaje się testować na ile może sobie pozwolić i gdzie leży granica w poszczególnych zachowaniach. Robi wszystkim na przekór, często łamiąc ustalone wcześniej reguły i zasady oraz wystawia na próbę cierpliwość psów, które mają to nieszczęście z nim przebywać. Zachowywał się tak od urodzenia, choć gdy był zupełnie mały, jego natura buntownika nie była aż tak bardzo wkurzająca. Raczej uważano to za coś słodkiego i rozczulającego. Defekt ten, nasilał się wraz z wiekiem, a gdy młody wszedł w okres dorastania, był wręcz nie do zniesienia. Dopiero trochę później, jego "wewnętrzny buntownik" stracił trochę na ostrości, aczkolwiek siedzi w nim po dziś dzień. Nie oznacza to jednak, że Akos świadomie popełnia błędy, albo stara się wszystko skomplikować, gdyż musi buntować się "dla zasady". Nie, to tak nie działa. Nie u niego. Wystarczy nie naciskać zbyt mocno, mówić zrozumiale i z sensem, a przy tym dać wilczastemu konkretne zadanie do wykonania - postawić przed nim jakiś cel. Potrafi przyjąć cudze rozkazy i z radością je wypełnić, a praca zespołowa nie jest mu obca - wręcz przeciwnie - całkiem dobrze pracuje mu się z innymi psami. Wystarczy go  tylko nie prowokować, a zyska się całkiem porządnego podwładnego. Jednakże skłonność do buntu pociąga za sobą inne cechy, które również trzeba umiejętnie obrócić na swoją korzyść, gdyż niekontrolowane mogą stanowić problem. Duży problem. Akos gdy jest pewny, iż ma rację, nie da się zbyt łatwo przekonać do tego, że się myli. W takiej sytuacji ma też duże trudności z przejściem na kompromis. Owczarek uwielbia stawiać na swoim, choć nie robi tego aż tak często jak niektórzy mogli by przypuszczać. Jednakże gdy już do tego dojdzie, będzie bronić własnych przekonań niczym kocia mama swoich młodych. I to równie skutecznie. A przy tym będzie uparty niczym osioł, a nawet bardziej, gdyż niewiele psów może się z nim równać pod tym względem. Od razu uprzedzam, że naciskanie, przymus, szantaż, a nawet przekonywanie go za pomocą siły, nie zdadzą egzaminu. Nic tymi sposobami nie wskórasz, a wręcz jeszcze bardziej podsycisz wszystkie jego wyżej wymienione cechy, przez co ONek może ogłuchnąć na głos rozsądku, który gdzieś tam w nim czasem się odzywa. O wiele lepszym wyjściem jest spokojne przekonanie go, podanie argumentów  lub po prostu pokazanie wizji dobrej zabawy, adrenaliny i dreszczyku emocji, połączonych z szansą wykazania się. Paradoksalnie, Akos lubi być doceniany, lubi gdy inni są z niego dumni, lubi gdy dowódca jest z jego pracy zadowolony. Chciałby innych uszczęśliwiać, czuć się potrzebnym, jak taki dobry duszek. Niestety z jego trudnym charakterkiem jest to praktycznie niemożliwe.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany ... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Akos jest mieszańcem owczarka belgijskiego malinois z owczarkiem niemieckim z linii użytkowej, nic więc dziwnego w tym, że posiada pewne cechy szczególne dla tych ras.
Po pierwsze, jest (prawie) pracoholikiem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże owczarek nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną "rasową" cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych. Owczarek Niemiecki często uznawany jest za symbol psiej wierności. Jedynie nieliczni na nią zasługują i tym psom bądź ludziom będzie oddany do ostatniej kropli krwi. Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.

Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla owczarka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Umiejętności i cechy fizyczne
Słabości: Akos cierpi na astrafobię (zwaną też brontofobią, keraunofobią lub tonitrofobią). Mówiąc prościej, owczarek panicznie boi się burzy. Przerażenie wzbudzają w nim grzmoty, błyskawice, odgłos deszczu walącego o szyby, wycie wiatru... czyli wszystko to, co składa się na odgłosy burzy. Przyczyną tego strachu, nie jest lęk przed głośnymi dźwiękami, jak niektórym mogło by się wydawać. Akos boi się, że jakiś zbłąkany piorun obierze go sobie za cel, uderzy, przyprawi o niesamowity ból, a na końcu zabierze jego ducha z tego świata, pozostawiając martwe ciało, pustą skorupę. Nie wiadomo dlaczego akurat wizja takiej formy śmierci budzi u niego chorobliwy lęk. Gdy tylko błyśnie albo zagrzmi, owczarek najchętniej schowałby się w mysiej norze albo pod kołdrą właścicielki. Jednakże, jako bezpański pies nie ma takiej możliwości. Zazwyczaj więc kryje się w jakimś osłoniętym miejscu, najlepiej budynku w którym przebywają ludzie lub inne psy. W towarzystwie zajętych swoimi sprawami i nieprzejmującymi się burzą osobników, potrafi się odrobinę rozluźnić, ale i tak wzdryga się przy każdym grzmocie lub błysku. I choć nie jest już szczeniakiem, podczas naprawdę silnej nawałnicy, zdarza mu się skomleć i popiskiwać, czego ogromnie się wstydzi.
Poza tym, ogranicza go również jego owczarkowatość. Nie jest tak szybki jak chart, zwinny jak border, wytrzymały jak husky czy silny jak kaukaz. 
Jest też łakomczuchem, który nie oprze się apetycznie pachnącemu mięsku czy ludzkiemu jedzeniu. Z tego też powodu potrafi zrobić z siebie głupka, gdy próbuje wyżebrać smakowity kąsek od człowieka.
Aparycja: Akos to mieszaniec malinois i owczarka niemieckiego z linii użytkowej. W jego wyglądzie widać cechy obu ras w mnie - więcej równym natężeniu. Mierzy 65 centymetrów w kłębie i warzy 36 kilogramów (przy normalnej wadze, jako bezpański pies jest wychudzony). Harmonijną, muskularną, wpisującą się w prostokąt sylwetką przypomina użytka, jednak kontowanie i linię grzbietu  odziedziczył po belgu, którego krew dodaje jego budowie lekkości. Pysk ma ładny, bardziej przypominający ten u owczarka niemieckiego, podobnie jak długi i zagięty niczym sierp ogon. Jego sierść jest gęsta z obfitym podszerstkiem, który zapewnia mu ciepło w zimniejsze dni. W dotyku lekko szorstka, bardziej miękka na głowie, o naturalnym połysku. Umaszczenie płowe z czarną maską i śladowymi ilościami czerni na uszach, odziedziczył po malinkach. Posiada orzechowe oczy w których często goszczą figlarne ogniki i iskierki radości. Co ciekawe, na języku (w jego dalszej części) posiada dwie czarne cętki, a jego podniebienie jest w całości czarne, przez co ładnie kontrastuje z białymi niczym śnieg zębami.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Głos: Przyjemny dla ucha, niski, z lekką, ledwo wyczuwalną chrypką, która przybiera na sile w czasie gdy owczarek przez dłuższy czas milczy i prawie zanikającą, gdy używa swego głosu często lub porządnie się rozgada. Akos potrafi mówić ciszej niż muśnięcie wiatru, tak, że tylko uszy którym przeznaczone są jego słowa, są w stanie je wychwycić. Zazwyczaj jednak mówi … normalnie. Jego głos nie zapada w pamięć, ani nie wydaje się jakiś nadzwyczajny, ot, kolejny bury kundel. 
Historia: Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony.  Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Rodzina:
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝

✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝

✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝

✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝

Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
Partner: "Dziura jak lej po bombie. 
Dziura jak wyrwa w murze. 
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Potomstwo: Eee ... Czemu nie? Tylko problemem może być to, że raczej nie znajdzie partnerki. A nie znajdzie bo się nie zakocha. A nie zakocha się bo ma taką a nie inną userkę. A ta userka nie umie w miłość. I już. 
Ciekawostki:
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
Właściciel: Jest bezpański.
Klucz: znajdziesz go w regulaminie.
Sterujący: Twój login


Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony.  Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Od tego czasu minął rok.

W ten sposób w wieku ośmiu miesięcy wylądował na ulicy.
Tam nauczył się kraść, walczyć o swoje, żebrać od ludzi oraz żyć z innymi psami. W wieku 1,5 roku złapał go hycel. W schronie siedział miesiąc z łatką zdziczałego kundla aż w końcu znalazła się dobra dusza, która go przygarnęła.



Tytuł: Gdzieś w każdym z nas niezłomny duch, wiedzie nas do walki w bezimienny grób.
Zdjęcie: https://farm8.staticflickr.com/7006/6664087033_2b86c1ab29_b.jpg
Rasa: Kundel
Imię: Każda zmiana właściciela oznaczała nowe imię dla tego psa. Przywykł do tego, że ludzie wołają na niego różnie, tak więc miast reagować na jakieś konkretne słowo, bardziej wyczulony jest na ton głosu i gesty np. klepanie się po udzie, wystawienie ręki do powąchania itp. oraz dźwięki takie jak cmokanie i gwizdanie.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos, które zostało nadane mu przez właścicieli.
Płeć: Z całą pewnością jest to pies.
Wiek: Liczy sobie około 3 lat.
Ranga"I'm not a hero but the fight is like a drug." ->  Rekrut
Charakter hobby: Akos to buntownik. Każdy kto miał z nim styczność choćby przez chwilę, może to potwierdzić. Kundel uważa za swój punkt honoru robienie wszystkim na przekór, a posłuszeństwo czy też podporządkowanie się starszym i wyższym rangą psom, zdaje się być dla niego czarną magią. Niektórzy nawet wysunęli teorię, jakoby utknął psychicznie w okresie młodzieńczego buntu, jakby nadal był dorastającym szczeniątkiem, a nie dorosłym psem. Mają w tym odrobinę racji, gdyż Akos zdaje się testować na ile może sobie pozwolić i gdzie leży granica w poszczególnych zachowaniach. Robi wszystkim na przekór, często łamiąc ustalone wcześniej reguły i zasady oraz wystawia na próbę cierpliwość psów, które mają to nieszczęście z nim przebywać. Zachowywał się tak od urodzenia, choć gdy był zupełnie mały, jego natura buntownika nie była aż tak bardzo wkurzająca. Raczej uważano to za coś słodkiego i rozczulającego. Defekt ten, nasilał się wraz z wiekiem, a gdy młody wszedł w okres dorastania, był wręcz nie do zniesienia. Dopiero trochę później, jego "wewnętrzny buntownik" stracił trochę na ostrości, aczkolwiek siedzi w nim po dziś dzień. Nie oznacza to jednak, że Akos świadomie popełnia błędy, albo stara się wszystko skomplikować, gdyż musi buntować się "dla zasady". Nie, to tak nie działa. Nie u niego. Wystarczy nie naciskać zbyt mocno, mówić zrozumiale i z sensem, a przy tym dać pręgowanemu konkretne zadanie do wykonania - postawić przed nim jakiś cel. Potrafi przyjąć cudze rozkazy i z radością je wypełnić, a praca zespołowa nie jest mu obca - wręcz przeciwnie - całkiem dobrze pracuje mu się z innymi psami. Wystarczy go  tylko nie prowokować, a zyska się całkiem porządnego podwładnego. Jednakże skłonność do buntu pociąga za sobą inne cechy, które również trzeba umiejętnie obrócić na swoją korzyść, gdyż niekontrolowane mogą stanowić problem. Duży problem. Akos gdy jest pewny, iż ma rację, nie da się zbyt łatwo przekonać do tego, że się myli. W takiej sytuacji ma też duże trudności z przejściem na kompromis. Pręgowany uwielbia stawiać na swoim, choć nie robi tego aż tak często jak niektórzy mogli by przypuszczać. Jednakże gdy już do tego dojdzie, będzie bronić własnych przekonań niczym kocia mama swoich młodych. I to równie skutecznie. A przy tym będzie uparty niczym osioł, a nawet bardziej, gdyż niewiele psów może się z nim równać pod tym względem. Od razu uprzedzam, że naciskanie, przymus, szantaż, a nawet przekonywanie go za pomocą siły, nie zdadzą egzaminu. Nic tymi sposobami nie wskórasz, a wręcz jeszcze bardziej podsycisz wszystkie jego wyżej wymienione cechy, przez co samiec może ogłuchnąć na głos rozsądku, który gdzieś tam w nim czasem się odzywa. O wiele lepszym wyjściem jest spokojne przekonanie go, podanie argumentów  lub po prostu pokazanie wizji dobrej zabawy, adrenaliny i dreszczyku emocji, połączonych z szansą wykazania się. Paradoksalnie, Akos lubi być doceniany, lubi gdy inni są z niego dumni, lubi gdy dowódca jest z jego pracy zadowolony. Chciałby innych uszczęśliwiać, czuć się potrzebnym, jak taki dobry duszek. Niestety z jego trudnym charakterkiem jest to praktycznie niemożliwe.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Jest psem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże pręgowany nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych.
Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.

Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla pręgowanego kundelka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Umiejętności cechy fizyczne
Słabości: Akos cierpi na astrafobię (zwaną też brontofobią, keraunofobią lub tonitrofobią). Mówiąc prościej, pręgowany panicznie boi się burzy. Przerażenie wzbudzają w nim grzmoty, błyskawice, odgłos deszczu walącego o szyby, wycie wiatru... czyli wszystko to, co składa się na odgłosy burzy. Przyczyną tego strachu, nie jest lęk przed głośnymi dźwiękami, jak niektórym mogło by się wydawać. Akos boi się, że jakiś zbłąkany piorun obierze go sobie za cel, uderzy, przyprawi o niesamowity ból, a na końcu zabierze jego ducha z tego świata, pozostawiając martwe ciało, pustą skorupę. Nie wiadomo dlaczego akurat wizja takiej formy śmierci budzi u niego chorobliwy lęk. Gdy tylko błyśnie albo zagrzmi, samiec najchętniej schowałby się w mysiej norze albo pod kołdrą właścicielki. Jednakże, jako bezpański pies nie ma takiej możliwości. Zazwyczaj więc kryje się w jakimś osłoniętym miejscu, najlepiej budynku w którym przebywają ludzie lub inne psy. W towarzystwie zajętych swoimi sprawami i nieprzejmującymi się burzą osobników, potrafi się odrobinę rozluźnić, ale i tak wzdryga się przy każdym grzmocie lub błysku. I choć nie jest już szczeniakiem, podczas naprawdę silnej nawałnicy, zdarza mu się skomleć i popiskiwać, czego ogromnie się wstydzi.
Poza tym, ogranicza go również jego skundlona krew. Nie jest tak szybki jak chart, zwinny jak border, wytrzymały jak husky czy silny jak kaukaz. Ot, taki średni we wszystkim kundel.
Akos jest też łakomczuchem, który nie oprze się apetycznie pachnącemu mięsku czy ludzkiemu jedzeniu. Z tego też powodu potrafi zrobić z siebie głupka, gdy próbuje wyżebrać smakowity kąsek od człowieka.
Aparycja: Akos to kundel. Mierzy 62 centymetry w kłębie i warzy 30 kilogramów (przy normalnej wadze, jako bezpański pies jest wychudzony). Harmonijną, muskularną, wpisującą się w prostokąt sylwetką przypomina labradora, jednak kontowanie i linię grzbietu  odziedziczył po belgu, którego krew dodaje jego budowie lekkości.


Akos to mieszaniec malinois i owczarka niemieckiego z linii użytkowej. W jego wyglądzie widać cechy obu ras w mnie - więcej równym natężeniu. Mierzy 65 centymetrów w kłębie i warzy 36 kilogramów .  Pysk ma ładny, bardziej przypominający ten u owczarka niemieckiego, podobnie jak długi i zagięty niczym sierp ogon. Jego sierść jest gęsta z obfitym podszerstkiem, który zapewnia mu ciepło w zimniejsze dni. W dotyku lekko szorstka, bardziej miękka na głowie, o naturalnym połysku. Umaszczenie płowe z czarną maską i śladowymi ilościami czerni na uszach, odziedziczył po malinkach. Posiada orzechowe oczy w których często goszczą figlarne ogniki i iskierki radości. Co ciekawe, na języku (w jego dalszej części) posiada dwie czarne cętki, a jego podniebienie jest w całości czarne, przez co ładnie kontrastuje z białymi niczym śnieg zębami.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Głos: Przyjemny dla ucha, niski, z lekką, ledwo wyczuwalną chrypką, która przybiera na sile w czasie gdy owczarek przez dłuższy czas milczy i prawie zanikającą, gdy używa swego głosu często lub porządnie się rozgada. Akos potrafi mówić ciszej niż muśnięcie wiatru, tak, że tylko uszy którym przeznaczone są jego słowa, są w stanie je wychwycić. Zazwyczaj jednak mówi … normalnie. Jego głos nie zapada w pamięć, ani nie wydaje się jakiś nadzwyczajny, ot, kolejny bury kundel. 
Historia: Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony.  Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Rodzina:
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝

✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝

✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝

✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝

Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
Partner"Dziura jak lej po bombie. 
Dziura jak wyrwa w murze. 
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Potomstwo: Eee ... Czemu nie? Tylko problemem może być to, że raczej nie znajdzie partnerki. A nie znajdzie bo się nie zakocha. A nie zakocha się bo ma taką a nie inną userkę. A ta userka nie umie w miłość. I już. 
Ciekawostki:
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
Właściciel: Jest bezpański.
Klucz: znajdziesz go w regulaminie.
Sterujący: Twój login














poniedziałek, 19 czerwca 2017

WKS TAK BARDZO ;m; ODNOWIONE




Zdjęcie: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/d7/32/c5/d732c5bfe768ab7c8ded8d6821c720a5.jpg
Imię: Ojciec nadał mu imię Unafraid, wierząc, że w imionach i ich znaczeniu ukryta jest moc. Chciał, by jego syn wyrósł na basiora podążającego przed siebie bez strachu, śmiało pokonującego przeszkody, jakie los postawi na jego drodze oraz z odwagą patrzącego w przyszłość. Najwyraźniej przeczuwał, że w genach przekaże swoim dzieciom pewne ... cechy, które postawią na ich drogach różnego rodzaju problemy. I chciał zapewnić im pewną ochronę za pośrednictwem odpowiednich imion.
Pseudonim: Najczęściej skracają jego imię do Af. Czasem zwą go Afra bądź Fraid. Dorobił się też "tytułu" Bratobójcy.
Płeć: Basior
Wiek: Biorąc pod uwagę to, kiedy się urodził, powinien mieć siedem lat. Jednakże dzięki pomocy swojego starszego brata, liczy sobie jedynie trzy lata.
Charakter: [możliwie jak najdokładniejszy, ułatwi pisanie opowiadań z Tobą]
Hierarchia: Omega
Stanowisko: [zakładka "Stanowiska"]
Rasa: Lupus Umbra Princeps
Moce: [max. 6 mocy, muszą być zgodne z rasą wilka]
✝ Dziedzictwo Śmierci ✝ " Przecież w zdobywaniu przyjaciół nic nie pomaga lepiej niż rozkładający się trup z francuskim akcentem." ✝ Potrafi ożywić martwe ciało na pewien czas zależny od wielu czynników. Umiejętność ta ogranicza się jedynie do martwych wilków, ludzi i innych zwierząt w których ciała Unafraid potrafi tchnąć odrobinę życia. Nie oznacza to jednak powrotu danej istoty do życia, nie, najprawdopodobniej w takowe ciało wchodzi jakiś zupełnie obcy byt, duch czy coś w tym stylu. Ożywiony truposz nie jest jedynie bezwładną kukiełką, kolejną "częścią ciała" basiora, którą kieruje jakaś część jego umysłu. Owszem, jest całkowicie zależny i posłuszny swojemu "stwórcy", jednak jest bytem inteligentnym, który potrafi dokonywać wyborów czy też rozwiązywać proste zadania, a nawet mówić. Nie posiada uczuć ani emocji, nie odczuwa też bólu, przez co przypomina bardziej robota albo zombie niż żywą istotę. Moc Afry nie ogranicza się jedynie do ożywienia jednego ciała. Basior potrafi tchnąć życie w całą watahę kościotrupów, choć możliwe konsekwencje są mało przyjemne. Ponadto posiada zdolność przywołania, przez co:
a) może wyczuć trupy (do kilkunastu metrów)
b) może je przywołać z dna zbiornika wodnego, spod ziemi itd.
Oczywiście moc ta ma swoje ograniczenia i haczyki. Unafraidowi łatwiej jest ożywić świeżego trupa (im świeższy tym lepiej). Zużywa na to po prostu mniej energii i męczy się o wiele wolniej niż w przypadku ożywienia rozkładającego się od dłuższego czasu ciała czy też sterty suchych kości. Podobnie jest jeśli chodzi o liczbę truposzy oraz długość ich "życia". Możliwe konsekwencje przeciążenia to w najlepszym wypadku lekkie zmęczenie, a w najgorszym utrata przytomności, silny ból głowy, krwotok z pyska, nosa lub uszu, gorączka, dreszcze.
Co do trupów, to nie da się ich zabić (tak trochę nie żyją), ale da się je unieruchomić bądź unieszkodliwić (albo zniszczyć np. poprzez spalenie na popiół). W końcu nie posiadają żadnych niesamowitych zdolności (brak mocy nawet jeśli za życia je posiadały). Ożywieni nie stanowią zagrożenia również w tedy, gdy Af traci przytomność, zapada w sen, jest bardzo zmęczony lub ciężko ranny.
Unafraid bardzo rzadko używa tej mocy przed innymi wilkami, gdyż boi się odrzucenia z jej powodu. Jej istnienie jest jednym z jego pilniej strzeżonych sekretów.

✝ Duat ✝ "I'm falling in the black. Slipping through the cracks. Falling to the depths. Can I ever go back?" ✝ Afra potrafi przemieszczać się cieniem. Dla zwykłego obserwatora wygląda to tak: basior zapada się w jeden cień niczym w gęstą, czarną ciecz i wyłania się z innego cienia w dowolnym miejscu. Jednakże moc ta jest bardziej złożona. Cień nie działa jak magiczny portal, a raczej jak szczelina, dzięki której Af jest w stanie znaleźć się w Duat czyli warstwie odchodzącej od naszego świata, silnie z nim związanej i na tyle blisko położonej, że zwykły śmiertelnik jest w stanie nią podróżować. Nie ma ona wyglądu - to jeden wielki cień, w którym Unafraid unosi się jakby był w wyjątkowo ciemnej i gęstej wodzie (zresztą podobnie się też czuje). Na "powierzchni" można dostrzec niewielkie plamki światła - są to cienie w "naszym świecie". Basior może do nich "podpłynąć" i przez nie wyjść, by z powrotem znaleźć się na Ziemi. 
Dzięki takiej, a nie innej budowie, cienie działają również jak okna - czarny widzi to, co znajduje się w okolicy danego cienia, a że w Duat może normalnie oddychać, zdarza mu się wykorzystywać tę moc do śledzenia innych wilków (czy to okolicznymi cieniami, czy też za pomocą ich własnego cienia). Trzeba więc uważać, gdyż można przemycić basiora w swoim własnym cieniu! 
W takim razie, co się dzieje w nocy, gdy cienie znikają? Oh, one nie znikają. Tylko prawie cała powierzchnia Ziemi jest nimi pokryta, z niewielki przerwami na odrobinę światła.
Zainteresowania: Największą przyjemność sprawia mu walka, ćwiczenia, pot i krew na polu bitwy, pokonywanie barier i ograniczeń jakie narzuca mu jego ciało. Lubi też pływać i nurkować, słuchać opowieści (czasem sam jakąś opowie) oraz przeżywać różne przygody. Dodajmy też, że posiada lekkie skłonności sadystyczne, także widok rannego (czy to fizycznie czy na duszy) wroga sprawia mu niejaką przyjemność.
Co do zainteresowań, to nadal jest młodym wilkiem, którego interesuje świat. Nie jest to może ta szczenięca ciekawość poznania wszystkiego, ale Afra nadal czuje potrzebę ciągłej nauki, zdobywania wiedzy i porządkowania informacji. Stara się uczyć tego, co uważa za przydatne, a nabytą wiedzę cięgle uzupełniać i utrwalać. Interesuje się sztuką przetrwania, wszelkimi sposobami, dzięki którym wilk może żyć na własną łapę w wielkim świecie. Przykłada się też do geografii, uważając za niezwykle ciekawe większość rzeczy z nią związanych. Podobnie jeśli chodzi o biologię i astronomię. 
Historia: Może już się ktoś domyślił, a może nikomu z was nawet nie zapaliła się czerwona lampka w głowie.
Ta historia zaczęła się dużo, dużo wcześniej, w czasach gdy WKS miało swe tereny bardziej na południu, rządy sprawowała tam alfa Moon wraz ze swoim partnerem, z którym posiadała gromadkę szczeniąt. Prócz nich, było tam jeszcze kilka wilków, między innymi wadera imieniem 
Rodzina: [rodzina Twojej postaci]
Partner: Związki to sznury, miłość to pętla.
Potomstwo: Wnuczęta Anubisa będą kiedyś chodzić po tej (albo innej) ziemi.
Pieniądze: 150 Lemingów
Ekwipunek: Brak
Właściciel: [np. Maliee - howrse, obowiązkowo email]
Inne zdjęcia: [opcjonalnie]
Towarzysz: -?-

sobota, 17 czerwca 2017

Przybył i on.
Truchtem przemierzał podziemny labirynt z nosem przy ziemi, podążając za tropem szczura i suczki, która go goniła. A w każdym razie on tak to odbierał, skoro ślady obu stworzeń nakładały się na siebie, podążając w tym samym kierunku. Pokonał w ten sposób całkiem pokaźny odcinek drogi, ani na chwilę nie odrywając się od tropu. W pewnym momencie trop nagle się urwał. 


Truchtem przemierzałem podziemny labirynt z nosem przy ziemi, podążając za tropem szczura i suczki, która go goniła. A w każdym razie tak mi się wydawało, gdyż ich zapachy nachodziły na siebie, prowadząc w tym samym kierunku. Pokonałem w ten sposób dość duży odcinek drogi, tylko od czasu do czasu odrywając się od tropu po to by rozejrzeć się dookoła. Miejsce w którym się znalazłem było naprawdę dziwne! I trochę straszne. Ale tylko trochę.
W pewnym momencie rozpędziłem się tak bardzo, że zgubiłem trop. 

Kolejny szczeniak samotnie przemierzał podziemny labirynt. Jego ogonek lekko kiwał się na boki, jakby zwiedzanie ciemnych korytarzy sprawiało maluchowi przyjemność. Kto wie? Może w istocie tak było? Ciemnobrązowe oczy ze szczenięcą ciekawością chłonęły te szczegóły, które wyłaniały się z mroku, mimo iż było ich niewiele. Jednakże Rafaelowi brak pięknych widoków rekompensowały cudowne zapachy jakie wypełniały korytarz oraz różne dźwięki, w większości zupełnie obce i potrafiące przyprawić o zimny dreszcz na grzbiecie takiego małego szczeniaka. Rottweiler co jakiś czas przystawał i węszył. Wszędzie czuć było zapachy psów, jedne stare, ledwo wyczuwalne, inne całkiem świeże, zupełnie jakby ich właściciel przechodził tędy zaledwie kilka chwil temu. Do tego wszystko było przyprawione wonią wilgotnej ziemi i zgnilizny, kurzu i małych żyjątek dla których owo miejsce było idealnym miejscem do życia. Rafael szedł wyprostowany i pewny siebie, jakby czuł się tutaj jak najbardziej na miejscu. Co prawda w chwilach gdy gdzieś w ciemności coś wydawało przypominające warkot, acz zupełnie nie psie dźwięki, do jego łebka wkradały się wątpliwości czy zwiedzanie tego miejsca to dobry pomysł. Starał się jednak nie okazywać po sobie strachu.
[i]Może to coś boi się mnie bardziej niż ja jego?[/i]
W pewnym momencie, gdy od "jego" korytarza zaczęły odchodzić różne inne drogi, maluch usłyszał jak coś całkiem niedaleko niego biegnie ... a właściwie dwa cosie. Wiedziony ciekawością zastrzygł uszami i rzucił się pędem w kierunku dźwięku, jakby zależało od tego jego życie. Wyobraźnia podsuwała mu do głowy różne obrazy. 
[i]Może to potwór? Albo duch? Hurra! Zobaczę prawdziwego potwora! [/i]
Dźwięk po pewnym czasie umilkł, a Raffe zdał sobie sprawę, że zupełnie nie ma pojęcia w którą stronę powinien iść. Rozejrzał się dookoła, okręcając się wokół własnej osi, lecz żaden z korytarzy nie wyglądał ani znajomo, ani zachęcająco. Mina trochę mu zrzedła, gdy uświadomił sobie, że jest zupełnie sam w obcym miejscu z którego nie wie jak wyjść. A chwilę temu coś tędy przebiegało. Rafael poczuł ciarki na grzbiecie, i prawie podskoczył, gdy gdzieś w oddali rozległ się głośniejszy dźwięk.
[b]- Halo? Kto tu jest? -[/b] starał się by jego głos brzmiał odważnie, ale był tylko małym szczeniakiem, przez co nie do końca mu to wyszło. Podkulił ogonek i cofnął się o kilka kroków w tył. Oh, to jeszcze nie był strach ... na razie, można powiedzieć, że czuł się mocno zaniepokojony. I czy coś go z tamtego ciemnego kąta nie obserwuje? Nie błysnęły tam czasem cudze oczy? Starał się nie wyglądać jak zastraszony szczeniak. 
[i]Jeszcze coś pomyśli, że jestem łatwym łupem i spróbuje na mnie zapolować! Muszę pokazać, że się nie boję![/i]
Rottweiler wyprostował się i uniósł wyżej ogon, odsłonił białe kiełki, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Stał tak jakiś czas, jednak nic go nie napadło. [i]Ha! A wiec jednak się wystraszyło! [/i]Pomyślał z dumą malująca się na brązowym pyszczku. Powoli się rozluźnił i ruszył dalej przed siebie w pierwszy lepszy korytarz. Po kilkunastu krokach do jego uszu dotarł strzęp rozmowy. Cudzy głos, zbyt cichy by dało się rozróżnić słowa. Brzmiał jednak jak najbardziej psio ... Ciekawość zwyciężyła nad początkową obawą i Raffe ruszył w jego kierunku. Nie minęła nawet minuta, gdy stał tuż obok wejścia z ciekawością zaglądając do środka. Jego wzrok napotkał dwa małe szczeniaki i jednego dorosłego psa. Nie widząc powodów do obaw, śmiało przekroczył próg, kierując się w stronę swoich rówieśników. 

























Stanistic Music