Tytuł: Gdzieś w każdym z nas niezłomny duch, wiedzie nas do walki w bezimienny grób.
Zdjęcie: https://farm6.staticflickr.com/5147/5666660125_5165dedbfd_b.jpg
Rasa: Mieszaniec Owczarka Belgijskiego Malinois i Owczarka Niemieckiego z Linii Użytkowej
//
Belgian Shepherd Malinois mix German Shepherd Working Line
Imię: Każda zmiana właściciela oznaczała nowe imię dla tego psa. Przywykł do tego, że ludzie wołają na niego różnie, tak więc miast reagować na jakieś konkretne słowo, bardziej wyczulony jest na ton głosu i gesty np. klepanie się po udzie, wystawienie ręki do powąchania itp. oraz dźwięki takie jak cmokanie i gwizdanie.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos. Tak nazwała go hodowczyni i później tak zwracali się do niego właściciele.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos. Tak nazwała go hodowczyni i później tak zwracali się do niego właściciele.
Płeć: Z całą pewnością jest to pies.
Wiek: Liczy sobie około 3 lat.
Ranga: "I'm not a hero but the fight is like a drug." -> Rekrut
Charakter i hobby: Akos to buntownik. Każdy kto miał z nim styczność choćby przez chwilę, może to potwierdzić. Owczarek uważa za swój punkt honoru robienie wszystkim na przekór, a posłuszeństwo czy też podporządkowanie się starszym i wyższym rangą psom, zdaje się być dla niego czarną magią. Niektórzy nawet wysunęli teorię, jakoby utknął psychicznie w okresie młodzieńczego buntu, jakby nadal był dorastającym szczeniątkiem, a nie dorosłym psem. Mają w tym odrobinę racji, gdyż Akos zdaje się testować na ile może sobie pozwolić i gdzie leży granica w poszczególnych zachowaniach. Robi wszystkim na przekór, często łamiąc ustalone wcześniej reguły i zasady oraz wystawia na próbę cierpliwość psów, które mają to nieszczęście z nim przebywać. Zachowywał się tak od urodzenia, choć gdy był zupełnie mały, jego natura buntownika nie była aż tak bardzo wkurzająca. Raczej uważano to za coś słodkiego i rozczulającego. Defekt ten, nasilał się wraz z wiekiem, a gdy młody wszedł w okres dorastania, był wręcz nie do zniesienia. Dopiero trochę później, jego "wewnętrzny buntownik" stracił trochę na ostrości, aczkolwiek siedzi w nim po dziś dzień. Nie oznacza to jednak, że Akos świadomie popełnia błędy, albo stara się wszystko skomplikować, gdyż musi buntować się "dla zasady". Nie, to tak nie działa. Nie u niego. Wystarczy nie naciskać zbyt mocno, mówić zrozumiale i z sensem, a przy tym dać wilczastemu konkretne zadanie do wykonania - postawić przed nim jakiś cel. Potrafi przyjąć cudze rozkazy i z radością je wypełnić, a praca zespołowa nie jest mu obca - wręcz przeciwnie - całkiem dobrze pracuje mu się z innymi psami. Wystarczy go tylko nie prowokować, a zyska się całkiem porządnego podwładnego. Jednakże skłonność do buntu pociąga za sobą inne cechy, które również trzeba umiejętnie obrócić na swoją korzyść, gdyż niekontrolowane mogą stanowić problem. Duży problem. Akos gdy jest pewny, iż ma rację, nie da się zbyt łatwo przekonać do tego, że się myli. W takiej sytuacji ma też duże trudności z przejściem na kompromis. Owczarek uwielbia stawiać na swoim, choć nie robi tego aż tak często jak niektórzy mogli by przypuszczać. Jednakże gdy już do tego dojdzie, będzie bronić własnych przekonań niczym kocia mama swoich młodych. I to równie skutecznie. A przy tym będzie uparty niczym osioł, a nawet bardziej, gdyż niewiele psów może się z nim równać pod tym względem. Od razu uprzedzam, że naciskanie, przymus, szantaż, a nawet przekonywanie go za pomocą siły, nie zdadzą egzaminu. Nic tymi sposobami nie wskórasz, a wręcz jeszcze bardziej podsycisz wszystkie jego wyżej wymienione cechy, przez co ONek może ogłuchnąć na głos rozsądku, który gdzieś tam w nim czasem się odzywa. O wiele lepszym wyjściem jest spokojne przekonanie go, podanie argumentów lub po prostu pokazanie wizji dobrej zabawy, adrenaliny i dreszczyku emocji, połączonych z szansą wykazania się. Paradoksalnie, Akos lubi być doceniany, lubi gdy inni są z niego dumni, lubi gdy dowódca jest z jego pracy zadowolony. Chciałby innych uszczęśliwiać, czuć się potrzebnym, jak taki dobry duszek. Niestety z jego trudnym charakterkiem jest to praktycznie niemożliwe.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany ... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Akos jest mieszańcem owczarka belgijskiego malinois z owczarkiem niemieckim z linii użytkowej, nic więc dziwnego w tym, że posiada pewne cechy szczególne dla tych ras.
Po pierwsze, jest (prawie) pracoholikiem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże owczarek nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną "rasową" cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych. Owczarek Niemiecki często uznawany jest za symbol psiej wierności. Jedynie nieliczni na nią zasługują i tym psom bądź ludziom będzie oddany do ostatniej kropli krwi. Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.
Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla owczarka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany ... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Akos jest mieszańcem owczarka belgijskiego malinois z owczarkiem niemieckim z linii użytkowej, nic więc dziwnego w tym, że posiada pewne cechy szczególne dla tych ras.
Po pierwsze, jest (prawie) pracoholikiem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże owczarek nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną "rasową" cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych. Owczarek Niemiecki często uznawany jest za symbol psiej wierności. Jedynie nieliczni na nią zasługują i tym psom bądź ludziom będzie oddany do ostatniej kropli krwi. Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.
Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla owczarka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Umiejętności i cechy fizyczne:
Słabości: Akos cierpi na astrafobię (zwaną też brontofobią, keraunofobią lub tonitrofobią). Mówiąc prościej, owczarek panicznie boi się burzy. Przerażenie wzbudzają w nim grzmoty, błyskawice, odgłos deszczu walącego o szyby, wycie wiatru... czyli wszystko to, co składa się na odgłosy burzy. Przyczyną tego strachu, nie jest lęk przed głośnymi dźwiękami, jak niektórym mogło by się wydawać. Akos boi się, że jakiś zbłąkany piorun obierze go sobie za cel, uderzy, przyprawi o niesamowity ból, a na końcu zabierze jego ducha z tego świata, pozostawiając martwe ciało, pustą skorupę. Nie wiadomo dlaczego akurat wizja takiej formy śmierci budzi u niego chorobliwy lęk. Gdy tylko błyśnie albo zagrzmi, owczarek najchętniej schowałby się w mysiej norze albo pod kołdrą właścicielki. Jednakże, jako bezpański pies nie ma takiej możliwości. Zazwyczaj więc kryje się w jakimś osłoniętym miejscu, najlepiej budynku w którym przebywają ludzie lub inne psy. W towarzystwie zajętych swoimi sprawami i nieprzejmującymi się burzą osobników, potrafi się odrobinę rozluźnić, ale i tak wzdryga się przy każdym grzmocie lub błysku. I choć nie jest już szczeniakiem, podczas naprawdę silnej nawałnicy, zdarza mu się skomleć i popiskiwać, czego ogromnie się wstydzi.
Poza tym, ogranicza go również jego owczarkowatość. Nie jest tak szybki jak chart, zwinny jak border, wytrzymały jak husky czy silny jak kaukaz.
Jest też łakomczuchem, który nie oprze się apetycznie pachnącemu mięsku czy ludzkiemu jedzeniu. Z tego też powodu potrafi zrobić z siebie głupka, gdy próbuje wyżebrać smakowity kąsek od człowieka.
Aparycja: Akos to mieszaniec malinois i owczarka niemieckiego z linii użytkowej. W jego wyglądzie widać cechy obu ras w mnie - więcej równym natężeniu. Mierzy 65 centymetrów w kłębie i warzy 36 kilogramów (przy normalnej wadze, jako bezpański pies jest wychudzony). Harmonijną, muskularną, wpisującą się w prostokąt sylwetką przypomina użytka, jednak kontowanie i linię grzbietu odziedziczył po belgu, którego krew dodaje jego budowie lekkości. Pysk ma ładny, bardziej przypominający ten u owczarka niemieckiego, podobnie jak długi i zagięty niczym sierp ogon. Jego sierść jest gęsta z obfitym podszerstkiem, który zapewnia mu ciepło w zimniejsze dni. W dotyku lekko szorstka, bardziej miękka na głowie, o naturalnym połysku. Umaszczenie płowe z czarną maską i śladowymi ilościami czerni na uszach, odziedziczył po malinkach. Posiada orzechowe oczy w których często goszczą figlarne ogniki i iskierki radości. Co ciekawe, na języku (w jego dalszej części) posiada dwie czarne cętki, a jego podniebienie jest w całości czarne, przez co ładnie kontrastuje z białymi niczym śnieg zębami.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Głos: Przyjemny dla ucha, niski, z lekką, ledwo wyczuwalną chrypką, która przybiera na sile w czasie gdy owczarek przez dłuższy czas milczy i prawie zanikającą, gdy używa swego głosu często lub porządnie się rozgada. Akos potrafi mówić ciszej niż muśnięcie wiatru, tak, że tylko uszy którym przeznaczone są jego słowa, są w stanie je wychwycić. Zazwyczaj jednak mówi … normalnie. Jego głos nie zapada w pamięć, ani nie wydaje się jakiś nadzwyczajny, ot, kolejny bury kundel.
Historia: Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Rodzina:
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝
✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝
✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝
✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝
Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝
✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝
✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝
✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝
Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
Partner: "Dziura jak lej po bombie.
Dziura jak wyrwa w murze.
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Dziura jak wyrwa w murze.
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Potomstwo: Eee ... Czemu nie? Tylko problemem może być to, że raczej nie znajdzie partnerki. A nie znajdzie bo się nie zakocha. A nie zakocha się bo ma taką a nie inną userkę. A ta userka nie umie w miłość. I już.
Ciekawostki:
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
Właściciel: Jest bezpański.
Klucz: znajdziesz go w regulaminie.
Sterujący: Twój login
Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Od tego czasu minął rok.
W ten sposób w wieku ośmiu miesięcy wylądował na ulicy.
Tam nauczył się kraść, walczyć o swoje, żebrać od ludzi oraz żyć z innymi psami. W wieku 1,5 roku złapał go hycel. W schronie siedział miesiąc z łatką zdziczałego kundla aż w końcu znalazła się dobra dusza, która go przygarnęła.
Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Od tego czasu minął rok.
W ten sposób w wieku ośmiu miesięcy wylądował na ulicy.
Tam nauczył się kraść, walczyć o swoje, żebrać od ludzi oraz żyć z innymi psami. W wieku 1,5 roku złapał go hycel. W schronie siedział miesiąc z łatką zdziczałego kundla aż w końcu znalazła się dobra dusza, która go przygarnęła.
Tytuł: Gdzieś w każdym z nas niezłomny duch, wiedzie nas do walki w bezimienny grób.
Zdjęcie: https://farm8.staticflickr.com/7006/6664087033_2b86c1ab29_b.jpg
Rasa: Kundel
Imię: Każda zmiana właściciela oznaczała nowe imię dla tego psa. Przywykł do tego, że ludzie wołają na niego różnie, tak więc miast reagować na jakieś konkretne słowo, bardziej wyczulony jest na ton głosu i gesty np. klepanie się po udzie, wystawienie ręki do powąchania itp. oraz dźwięki takie jak cmokanie i gwizdanie.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos, które zostało nadane mu przez właścicieli.
Wśród psów posługuj się imieniem Akos, które zostało nadane mu przez właścicieli.
Płeć: Z całą pewnością jest to pies.
Wiek: Liczy sobie około 3 lat.
Ranga: "I'm not a hero but the fight is like a drug." -> Rekrut
Charakter i hobby: Akos to buntownik. Każdy kto miał z nim styczność choćby przez chwilę, może to potwierdzić. Kundel uważa za swój punkt honoru robienie wszystkim na przekór, a posłuszeństwo czy też podporządkowanie się starszym i wyższym rangą psom, zdaje się być dla niego czarną magią. Niektórzy nawet wysunęli teorię, jakoby utknął psychicznie w okresie młodzieńczego buntu, jakby nadal był dorastającym szczeniątkiem, a nie dorosłym psem. Mają w tym odrobinę racji, gdyż Akos zdaje się testować na ile może sobie pozwolić i gdzie leży granica w poszczególnych zachowaniach. Robi wszystkim na przekór, często łamiąc ustalone wcześniej reguły i zasady oraz wystawia na próbę cierpliwość psów, które mają to nieszczęście z nim przebywać. Zachowywał się tak od urodzenia, choć gdy był zupełnie mały, jego natura buntownika nie była aż tak bardzo wkurzająca. Raczej uważano to za coś słodkiego i rozczulającego. Defekt ten, nasilał się wraz z wiekiem, a gdy młody wszedł w okres dorastania, był wręcz nie do zniesienia. Dopiero trochę później, jego "wewnętrzny buntownik" stracił trochę na ostrości, aczkolwiek siedzi w nim po dziś dzień. Nie oznacza to jednak, że Akos świadomie popełnia błędy, albo stara się wszystko skomplikować, gdyż musi buntować się "dla zasady". Nie, to tak nie działa. Nie u niego. Wystarczy nie naciskać zbyt mocno, mówić zrozumiale i z sensem, a przy tym dać pręgowanemu konkretne zadanie do wykonania - postawić przed nim jakiś cel. Potrafi przyjąć cudze rozkazy i z radością je wypełnić, a praca zespołowa nie jest mu obca - wręcz przeciwnie - całkiem dobrze pracuje mu się z innymi psami. Wystarczy go tylko nie prowokować, a zyska się całkiem porządnego podwładnego. Jednakże skłonność do buntu pociąga za sobą inne cechy, które również trzeba umiejętnie obrócić na swoją korzyść, gdyż niekontrolowane mogą stanowić problem. Duży problem. Akos gdy jest pewny, iż ma rację, nie da się zbyt łatwo przekonać do tego, że się myli. W takiej sytuacji ma też duże trudności z przejściem na kompromis. Pręgowany uwielbia stawiać na swoim, choć nie robi tego aż tak często jak niektórzy mogli by przypuszczać. Jednakże gdy już do tego dojdzie, będzie bronić własnych przekonań niczym kocia mama swoich młodych. I to równie skutecznie. A przy tym będzie uparty niczym osioł, a nawet bardziej, gdyż niewiele psów może się z nim równać pod tym względem. Od razu uprzedzam, że naciskanie, przymus, szantaż, a nawet przekonywanie go za pomocą siły, nie zdadzą egzaminu. Nic tymi sposobami nie wskórasz, a wręcz jeszcze bardziej podsycisz wszystkie jego wyżej wymienione cechy, przez co samiec może ogłuchnąć na głos rozsądku, który gdzieś tam w nim czasem się odzywa. O wiele lepszym wyjściem jest spokojne przekonanie go, podanie argumentów lub po prostu pokazanie wizji dobrej zabawy, adrenaliny i dreszczyku emocji, połączonych z szansą wykazania się. Paradoksalnie, Akos lubi być doceniany, lubi gdy inni są z niego dumni, lubi gdy dowódca jest z jego pracy zadowolony. Chciałby innych uszczęśliwiać, czuć się potrzebnym, jak taki dobry duszek. Niestety z jego trudnym charakterkiem jest to praktycznie niemożliwe.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Jest psem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże pręgowany nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych.
Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.
Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla pręgowanego kundelka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Akos jeśli musi, albo chce, potrafi być przerażający. Nie tylko dlatego, że jego oczy z ciepłych i wesołych potrafią zmienić się w twardą i zimną stal w ułamku sekundy. Ten pies potrafi gryźć, drapać, zadawać rany... zabijać. Jeśli musi, potrafi zniżyć się do najgorszego poziomu, sięgnąć dna, by odrzucić krępujące go zasady, moralność i wyrzuty sumienia. Potrafi być bezlitosny.
Akosowi daleko do labradora wrażliwego na cudzą krzywdę. Na własną zresztą też. Ma wysoki próg bólu, a w stanie wysokiego pobudzenia zdaje się go prawie nie odczuwać. Stara się też nie okazywać słabości, przez co rzadko kiedy skarży się na jakiekolwiek niewygody, ból, rany, złe rzeczy które mu się przytrafiają czy też zwyczajnego pecha. W takich sytuacjach zaciska zęby i powtarza "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i stara się jakoś podołać wyzwaniom życia. Nawet tym najgorszym.
Jest psem, który do szczęścia potrzebuje aktywnego zajęcia, wymagającego od niego używania nie tylko siły fizycznej jak również myślenia. Prędzej padnie z wyczerpania, niż nie wykona powierzonego mu zadania. Jest więc w pewnym sensie psem obowiązkowym, który uparcie będzie dążył do celu, nawet po przysłowiowych trupach. Nie znosi nudy i wiążącej się z nią bezczynności. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy, gdyż Akosowi jej nie brakuje. Nie cierpi jednak lenistwa i obijania się, podczas gdy można by zrobić wiele pożytecznych i przyjemnych rzeczy. Jego "praca" do takich z pewnością należy, jednakże pręgowany nie myśli tylko o niej. Równie chętnie wybierze się na poszukiwanie przygód z jakimś sympatycznym psem, albo i niesympatycznym, jeśli będzie wyjątkowo zdesperowany. Kolejną cechą tego pana, jest nieufność. Akos nie obdarza wszystkich kredytem zaufania, nie wierzy też w to, iż każdy jest dobry bądź nie zechce go skrzywdzić. W towarzystwie nieznajomych pozostaje czujny, choć nie spięty czy zestresowany. Nie należy też do psów zbyt wylewnych, choć o wiele łatwiej jest mu ukazać emocje w towarzystwie zaufanej grupy, niż przy tych dopiero poznanych.
Jest niezwykle stały w uczuciach i wierny tym, których zwie przyjaciółmi. Nie zmienia sprzymierzeńców, jak rękawiczek. Jeśli zdobędziesz jego lojalność, będzie w stanie poświęcić dla ciebie życie i tylko twoja zdrada będzie w stanie to zmienić. Nigdy nie wybaczy wbicia noża w plecy. Może się zemścić, ale nie musi. Jednakże nie odzyskasz już jego zaufania.
Nigdy.
Natomiast hobby Akosa to ... właściwie trudno powiedzieć, czy raczej sprecyzować co dokładnie jest tą najulubieńszą rzeczą dla pręgowanego kundelka. W dużym uogólnieniu można powiedzieć: ruch na świeżym powietrzu. Bardziej szczegółowo: wędrówki, przygody, zabawa. A tak dokładnie? Tego chyba nawet sam Akos nie wie.
Umiejętności i cechy fizyczne:
Słabości: Akos cierpi na astrafobię (zwaną też brontofobią, keraunofobią lub tonitrofobią). Mówiąc prościej, pręgowany panicznie boi się burzy. Przerażenie wzbudzają w nim grzmoty, błyskawice, odgłos deszczu walącego o szyby, wycie wiatru... czyli wszystko to, co składa się na odgłosy burzy. Przyczyną tego strachu, nie jest lęk przed głośnymi dźwiękami, jak niektórym mogło by się wydawać. Akos boi się, że jakiś zbłąkany piorun obierze go sobie za cel, uderzy, przyprawi o niesamowity ból, a na końcu zabierze jego ducha z tego świata, pozostawiając martwe ciało, pustą skorupę. Nie wiadomo dlaczego akurat wizja takiej formy śmierci budzi u niego chorobliwy lęk. Gdy tylko błyśnie albo zagrzmi, samiec najchętniej schowałby się w mysiej norze albo pod kołdrą właścicielki. Jednakże, jako bezpański pies nie ma takiej możliwości. Zazwyczaj więc kryje się w jakimś osłoniętym miejscu, najlepiej budynku w którym przebywają ludzie lub inne psy. W towarzystwie zajętych swoimi sprawami i nieprzejmującymi się burzą osobników, potrafi się odrobinę rozluźnić, ale i tak wzdryga się przy każdym grzmocie lub błysku. I choć nie jest już szczeniakiem, podczas naprawdę silnej nawałnicy, zdarza mu się skomleć i popiskiwać, czego ogromnie się wstydzi.
Poza tym, ogranicza go również jego skundlona krew. Nie jest tak szybki jak chart, zwinny jak border, wytrzymały jak husky czy silny jak kaukaz. Ot, taki średni we wszystkim kundel.
Akos jest też łakomczuchem, który nie oprze się apetycznie pachnącemu mięsku czy ludzkiemu jedzeniu. Z tego też powodu potrafi zrobić z siebie głupka, gdy próbuje wyżebrać smakowity kąsek od człowieka.
Aparycja: Akos to kundel. Mierzy 62 centymetry w kłębie i warzy 30 kilogramów (przy normalnej wadze, jako bezpański pies jest wychudzony). Harmonijną, muskularną, wpisującą się w prostokąt sylwetką przypomina labradora, jednak kontowanie i linię grzbietu odziedziczył po belgu, którego krew dodaje jego budowie lekkości.
Akos to mieszaniec malinois i owczarka niemieckiego z linii użytkowej. W jego wyglądzie widać cechy obu ras w mnie - więcej równym natężeniu. Mierzy 65 centymetrów w kłębie i warzy 36 kilogramów . Pysk ma ładny, bardziej przypominający ten u owczarka niemieckiego, podobnie jak długi i zagięty niczym sierp ogon. Jego sierść jest gęsta z obfitym podszerstkiem, który zapewnia mu ciepło w zimniejsze dni. W dotyku lekko szorstka, bardziej miękka na głowie, o naturalnym połysku. Umaszczenie płowe z czarną maską i śladowymi ilościami czerni na uszach, odziedziczył po malinkach. Posiada orzechowe oczy w których często goszczą figlarne ogniki i iskierki radości. Co ciekawe, na języku (w jego dalszej części) posiada dwie czarne cętki, a jego podniebienie jest w całości czarne, przez co ładnie kontrastuje z białymi niczym śnieg zębami.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Akos to mieszaniec malinois i owczarka niemieckiego z linii użytkowej. W jego wyglądzie widać cechy obu ras w mnie - więcej równym natężeniu. Mierzy 65 centymetrów w kłębie i warzy 36 kilogramów . Pysk ma ładny, bardziej przypominający ten u owczarka niemieckiego, podobnie jak długi i zagięty niczym sierp ogon. Jego sierść jest gęsta z obfitym podszerstkiem, który zapewnia mu ciepło w zimniejsze dni. W dotyku lekko szorstka, bardziej miękka na głowie, o naturalnym połysku. Umaszczenie płowe z czarną maską i śladowymi ilościami czerni na uszach, odziedziczył po malinkach. Posiada orzechowe oczy w których często goszczą figlarne ogniki i iskierki radości. Co ciekawe, na języku (w jego dalszej części) posiada dwie czarne cętki, a jego podniebienie jest w całości czarne, przez co ładnie kontrastuje z białymi niczym śnieg zębami.
Sposobem poruszania się bardziej przypomina belga.
Głos: Przyjemny dla ucha, niski, z lekką, ledwo wyczuwalną chrypką, która przybiera na sile w czasie gdy owczarek przez dłuższy czas milczy i prawie zanikającą, gdy używa swego głosu często lub porządnie się rozgada. Akos potrafi mówić ciszej niż muśnięcie wiatru, tak, że tylko uszy którym przeznaczone są jego słowa, są w stanie je wychwycić. Zazwyczaj jednak mówi … normalnie. Jego głos nie zapada w pamięć, ani nie wydaje się jakiś nadzwyczajny, ot, kolejny bury kundel.
Historia: Akos urodził się w miocie eksperymentalnym, jako mieszaniec czystej krwi owczarka niemieckiego z linii użytkowej i malinoisa. Jego rodzice byli jednymi z najlepszych, jeśli nie najlepszymi, psami policyjnymi. Liczono, że potomstwo z tego skojarzenia dorówna umiejętnościom rodzicom, albo ich przewyższy. Od początku on i jego rodzeństwo byli otoczeni fachową opiekę. Dostawali to, czego potrzebowali, a nawet jeszcze więcej. Nie, nie rozpieszczano go, nie obchodzono się z nim jak z jakiem. Po prostu hodowczyni dbała o niego najlepiej jak mogła.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Jako malutki szczeniak wraz z rodzeństwem rozpoczął szkolenie na psa policyjnego. Prawie cały miot rodził sobie świetnie, tylko on był jakiś ... inny. Nic mu nie wychodziło; nie potrafił skupić się na człowieku, nie chciał aportować, nawet instynkt łowiecki zdawał się być u niego przytępiony. Do tego był nieposłuszny i niezależny, nieraz zdawało się, że ma swojego przewodnika głęboko pod ogonem. Niestety, mimo pomocy fachowych szkoleniowców i psich behawiorystów, okazało się, że Akos nie nadaje się na psa służbowego. I tak pięciomiesięczny szczeniak, z podstawowym wyszkoleniem, został wystawiony na sprzedaż. W dość krótkim czasie po pieska zgłosiła się czteroosobowa rodzina. Rozmowa z hodowczynią przebiegła pomyślnie. Państwo wydawali się dobrymi ludźmi, znającymi się na szkoleniu i wychowywaniu owczarków, lubiącymi aktywnie spędzać czas na dworze oraz mieszkającymi w przyjaźnie nastawionej do psów okolicy.
Jak bardzo pozory mogą mylić!
Maluch trafił na pierwsze piętro w bloku gdzieś w centrum miasta. Mieszkał praktycznie na balkonie (wyrzucano go tam, gdy zaczynał przeszkadzać), a na spacery chodził raz dziennie na szybkie załatwienie potrzeb fizjologicznych. Został kupiony na życzenie nastoletniej Natalii, która uznała, że skoro owczarki to takie mądre psy, to Akos wychowa się sam. W domu tym była jeszcze rozpieszczona suczka pekińczyka. I o ile w przypadku tak małego pieska rzucanie się na biegnących ludzi, gryzienie po rękach i nogach, gonienie kotów i ptaków, warczenie przy misce, a nawet podsikiwanie w domu, było "słodkie" i "rozczulające", tak w wykonaniu 36 kilogramowego owczarka zaczęło być denerwujące ... oraz niebezpieczne. W końcu postanowiono pozbyć się problemu. Ośmiomiesięcznego Akosa wywieziono daleko, całe trzy godziny drogi autostradą plus podróż jakąś leśną drogą. Mieszaniec łudził się, że oto zabierają go w prawdziwą podróż by odkrywać nieznane. Jednakże gdy tylko ściągnięto mu lekko ciasną obrożę i rozsypano suchą karmę w krzakach za którą w nie pobiegł, jego "właściciele" wsiedli do samochodu i odjechali, pozostawiając powoli opadający kurz i zapach spalin. Akos nie był głupi. Od razu zrozumiał co się stało, ba, nawet spodziewał się takiego zakończenia. Przez cały dzień siedział na drodze, czekając i upewniając się, że jego państwo już nie wrócą. Po zachodzie słońca postanowił ruszyć w drogę. W przeciwną stronę od jego dawnego domu.
W lesie spędził sporo czasu. Fascynowało go wszystko, zaczynając na dziwnych roślinach, a kończąc na uciekającej sarnie. Zboczył z drogi i zapuścił się w dzicz. Chyba cudem nie ustrzelił go żaden myśliwy, gdy beztrosko płoszył dzikie zwierzęta. A gdy odezwał się w nim głód, owczarek zaczął polować.
Życie dzikiego psa nie było łatwe i choć mieszaniec co jakiś czas złowił jakąś zwierzynę albo znalazł rozkładające się mięso, to i tak marniał w oczach. Jego sierść zmatowiała, można było policzyć wszystkie kosteczki na jego ciele, a spojrzenie z wesołego i bystrego zmieniło się w głodny, zdesperowany i dziki wzrok, którym owczarek mierzył wszystko co spotkał na swojej drodze. Jako roczny pies, zapuścił się daleko, na granicę lasu i jeszcze dalej, na obrzeża miasta. Wśród ludzi było łatwiej zdobywać jedzenie, więc pies postanowił tam zostać. Mijały miesiące, a owczarek stawał się coraz lepszy w prowadzeniu życia raz zdziczałego leśnego kundla raz bezpańskiego psiego żebraka. Doskonalił się w polowaniu na koty, ptaki i inne małe zwierzęta oraz w wyłudzaniu od ludzi żarcia. Był pojętnym psem, więc szybko załapał, że robiąc z siebie idiotę wzbudza u ludzi coś na kształt radości, a radośni ludzie łatwo dzielą się jedzeniem. Tak więc dawał łapę, turlał się, chodził na tylnych łapach i ganiał swój ogon by zapełnić żołądek.
Prędzej czy później pies, który tak rzuca się w oczy musiał zostać zgarnięty do schroniska. Nie posiedział tam jednak długo, gdyż podczas badania okazało się iż posiada chip. To właśnie on uratował owczarka przed życiem w schronisku, gdyż jako pies pół dziki i bez wątpienia trudny, ze skłonnościami do agresji, miał bardzo nikłe szanse na znalezienie domu. Odnaleziono jego "właścicieli", których ukarano grzywną i pokryciem kosztów pobytu psa w schronisku. Natomiast po Akosa przyjechał nikt inny, jak sama Pani Beata - hodowczyni dzięki której przyszedł na świat. Akos początkowo nie poznał kobiety, choć jej zapach wydał mu się znajomy. Dopiero gdy przyjechał do hodowli, gdzie przywitała go jego matka Diana, czarno - biała kotka Mara z którą się wychowywał oraz Ciocia Luna - mieszaniec wystawowego ONka, przypomniał sobie skąd kojarzy zapach kobiety.
Poczuł, że wrócił do domu.
Zamieszkał razem z synem Pani Beaty Karolem, który pomagał jej w hodowli psów oraz jego żoną i jedenastoletnim synem. Gdy tylko się ze sobą oswoili, zaczął się ostry trening; trzeba było wychować owczarka od początku, zaczynając od tak banalnych rzeczy jak załatwianie potrzeb na dworze i komendy "siad". Na szczęście owczarek był pojętnym psiskiem, a Karol doświadczonym treserem. W dość krótkim czasie udało się nadrobić stracony rok czyli podstawowe wychowanie i komendy. Akos może i nie nadawał się na psa służbowego, ale był za to świetnym psem rodzinnym. Bardzo mocno zżył się ze swoim ludzkim stadem, za które był w stanie oddać życie. Oczywiście, jak każdy pies widział potwory. Jednakże dopiero w tedy, gdy miał rodzinę na której mu zależało, zaczął się interesować niebezpieczeństwami jakie czyhają na bezbronnych ludzi. Starał się chronić swoje stado od tych dziwnych istot, jednak nie był w tedy członkiem Legionu; nikt go nie szkolił, nikt nie powiedział mu jak walczyć z demonami. Korzystał więc ze swojej intuicji i wiary w to, że wszystko da się zabić celnym ugryzieniem w gardło.
Jego pierwszym przeciwnikiem był Amok. Wracał z jedenastoletnim Kubą ze spaceru, gdy rozpętała się burza. Prawdziwa nawałnica, podczas której owczarek szedł z podkulonym ogonem przylepiony do nogi chłopca. Tylko obecność człowieka i dobre szkolenie powstrzymywały Akosa od puszczenia się dzikim galopem gdzieś przed siebie, byle dalej od grzmotów i błyskawic. Kuba postanowił pójść skrótem przez mało uczęszczane, wąskie uliczki, pełne śmieci i bezpańskich kotów. Właśnie w jednej z nich, tuż za wywróconym kubłem na śmieci, czaił się Amok. Wyglądał jak stary i schorowany wilczarz irlandzki, a jego wygląd przyprawiał o nagły przypływ wyrzutów sumienia. Kuba nie widział w biednym psie żadnego zagrożenia, jednak gdy tylko chciał podejść do zwierzęcia z wyciągniętą ręką, drogę zagrodził mu Akos. Owczarek był cały spięty, stał na sztywnych łapach z równie sztywno uniesionym ogonem, zjeżoną sierścią i odsłoniętymi kłami. Z jego gardła wydobywał się niski warkot, skierowany w stronę obcego psa. Wilczarz również zawarczał. Psy przez chwilę mierzyły się wzrokiem, aż w końcu stary pies odwrócił się i zniknął w ciemnym zaułku. Nie zamierzał ryzykować walki, kiedy w innych uliczkach było pełno ludzi, chcących sobie skrócić drogę do domu. Oczywiście Akos nie mógł wiedzieć, że Amok nie zaatakował tylko dlatego, że w okolicy znajdowały się o wiele łatwiejsze i atrakcyjniejsze cele i to przesądziło sprawę. Kubę uratowała sama obecność psa, który był gotowy stoczyć walkę - Amok mając do wyboru człowieka z psem i bez psa, postanowił zaatakować łatwiejszy cel. Biedy owczarek nie wiedział, że więcej nie będzie miał takiego szczęścia.
Kuba pewnego dnia zastał zamordowany. Jego zwłoki znaleziono w ciemnej uliczce, gdzie nikomu nie przyszło by do głowy go szukać. Ludzie uznali, że w mieście grasuje morderca, jednak Akos wiedział, że sprawcą nie jest żadne znane stworzenie, tylko potwór. Śmierć chłopca złamała mu serce, a owczarek musiał przyznać, że nie ma pojęcia jak chronić ludzkie stado. Był bezsilny. Nie zamierzał jednak rozżalać się nad losem, tylko wziąć sprawy w swoje łapy. Dotąd pochłonięty był towarzyszeniem człowiekowi i nie widział potrzeby by wchodzić w jakieś bliższe relacje z innymi psami. Teraz jednak, zaczął interesować się innymi czworonogami, wierząc, że musi istnieć ktoś, kto powie mu jak walczyć. Poszukiwania nie trwały długo, choć to raczej Ukryty Legion znalazł go, niż on jego. Uwagę Legionu z pewnością przyciągnął pies, który wypytuje wszystkich czy wiedzą coś więcej o demonach i postanowili się z nim spotkać. Niestety, w tym czasie życie owczarka zupełnie się rozwaliło. Karol i jego żona Emilia zostali zabici. Na cmentarzu, przy grobie Kuby, czyli tam gdzie Akos nie mógł im towarzyszyć. Zrozpaczony owczarek uciekł z domu, błąkając się po ulicy. Nie chciał wracać do Pani Beaty ani tym bardziej do miejsca gdzie wciąż unosił się zapach jego stada. Uciekał wzdłuż drogi, czasem zbaczając w kierunku lasu, gdzie szukał jedzenia. Miasta omijał z daleka, czasem tylko zawitał w jakiejś wsi, gdzie pożyczył sobie na obiad kurę lub kaczkę. Dopiero gdy udało mu się przejść przez okres żałoby, pozwolił tkwiącemu w jego sercu gniewowi i zimnej furii rozpalić ogień w swoim wnętrzu. Chciał walczyć. Właśnie w tedy znalazł go Ukryty Legion.
Miał w tedy dwa lata.
Rodzina:
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝
✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝
✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝
✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝
Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
✝ Matka ✝ Diana ✝ Płowy malinois ✝
✝ Ojciec ✝ Wolverine ✝ Ciemnowilczasty ON ✝
✝ Siostry ✝ Aria (ciemnowilczasta), Afra (płowa)✝
✝ Bracia ✝ Aron (czarny), Alex (płowy), Atos (jasnowilczasty) ✝
Akos miał dobry kontakt z matką, która była niezwykle kochającą i troskliwą suczką względem swoich najbliższych, a nieustępliwą bestią w stosunku do wrogów. Nauczyła go wielu rzeczy. Natomiast ojca miał okazję widzieć tylko raz, gdy został specjalnie zaproszony do hodowli, by poznać swoje dzieci. Dumny samiec, pełen rezerwy, niezwykle zrównoważony i spokojny w życiu codziennym, dopiero na treningu policyjnym pokazywał na co go stać. Szybko zdobył szacunek wszystkich szczeniąt, stając się dla większości z nich (w tym Akosa) wzorem do naśladowania. W hodowli gościł jedynie przez dwa dni, po czym wrócił do siebie i żadne ze szczeniąt już więcej go nie widziało.
Cały miot był dość wyrównany pod względem temperamentu. Stadko krwiożerczych, małych piranii, uwielbiających polować i rozszarpywać na kawałeczki wszystko co ich zdaniem poruszało się jak zwierzyna. Piłki, maskotki, nogawki spodni, buty ... nic się nie uchowało przed ich zębami.
Akos kochał swoje rodzeństwo na swój Akosowy sposób. Aria i Afra były silnymi suczkami, niezwykle szybkimi i zwinnymi. Akos lubił bawić się z nimi w psiego berka, szarpać zabawki i odkrywać świat, acz nie uważał je za osoby godne rywalizacji. Atos, najbardziej uległy i "miękki" z miotu, często musiał znosić szarpanie i "dominację" reszty rodzeństwa, w szczególności Akosa i Arona, którzy byli najbardziej dominującymi szczylkami z całego miotu, uwielbiającymi ze sobą rywalizować i walczyć, cały czas sprawdzając który z nich jest lepszy. Gdzieś pomiędzy był Alex - niezawodny kompan do zabawy i odkrywania świata.
Prócz tych najbliższych, spokrewnionych z Akosem osób, do rodziny owczarek zalicza jeszcze innych. Czarno - białą kotkę Marę z którą wychowywał się w hodowli. Uwielbiała robić za zastępczą matkę, szczególnie gdy owczarki były puchatymi kluseczkami. Mieszańca w typie owczarka wystawowego zwaną Ciocią Luną, która odciążała biedną Dianę w wychowywaniu młodych. Hodowczynię - Pancię Beatę, która była świętością i której tknąć zębami nie było wolno.
I resztę ludzi, mniej lub bardziej ważnych, których los postawił na jego drodze.
Partner: "Dziura jak lej po bombie.
Dziura jak wyrwa w murze.
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Dziura jak wyrwa w murze.
Brak miłości noszę w sobie na przekór naturze."
Potomstwo: Eee ... Czemu nie? Tylko problemem może być to, że raczej nie znajdzie partnerki. A nie znajdzie bo się nie zakocha. A nie zakocha się bo ma taką a nie inną userkę. A ta userka nie umie w miłość. I już.
Ciekawostki:
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
> Jak chyba każdy bezpański pies posiada kilka pcheł. Stara się jednak nie drapać zbyt często, szczególnie w towarzystwie.
Właściciel: Jest bezpański.
Klucz: znajdziesz go w regulaminie.
Sterujący: Twój login
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz