Rin Nakane
[i]Z góry uprzedzam, że nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w pisaniu. Proszę wiec o wybaczenie. Z czasem się wyrobię .-.[/i]
[center][img]https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7zabf4XBv4ZZSe_-zjkTIlqN6gyBkIT7UKIbRge5zlsEjUsF5681TVjPFxoP8kEIPSywuFW3Pakp2IhnSyH-sFeeoTVrt2qHNlBElzldHPp6AXCgra3vEr066v2AGJnt7A6MkWfRKXC6/s1600/RINNAKANE.png[/img]
[i]Gdy otworzyłem oczy powitał mnie ten sam widok co zawsze. Nic nie zmieniło się prawie od roku. Chyba powinienem się z tego cieszyć. Mój pokój wyglądał tak jak zawsze: lekko chaotyczny porządek, biały sufit i cztery ściany w bliżej nieokreślonym kolorze. Ręką wymacałem ukryty pod poduszką telefon, który miał mnie obudzić. Spojrzałem na godzinę. Obudziłem się równo pięć minut przed budzikiem. To też było normalne. Czasami zastanawiam się po co w ogóle mi budzik, skoro wstaję wcześniej niż on dzwoni. Jak można się domyślić wyłączyłem go. Naprawdę nie mam ochoty słuchać jego denerwującego dźwięku. Z lekkim ociąganiem zwlokłem się z łóżka. Rutyna dnia była wręcz przytłaczająca, wszystko robiłem wręcz mechanicznie, nie poświęcając temu żadnej uwagi. Wszystko ma jednak swój koniec, tak też jest z typowym dniem. W końcu nic się nie powtarza, prawda? Powoli udałem się do kuchni na śniadanie, gdy przekroczyłem próg okazało się, że w środku nikogo nie ma. Lekko westchnąłem, nie byłem jednak zaskoczony. Moi rodzice i ja unikamy się jak ogień i woda. Może i brzmi to dziwnie, ale jest prawdą. Nie rozmawialiśmy od prawie trzech lat. Czuję się jakby byli obcymi ludźmi i mam wrażenie, że dla nich nie jest to przyjemniejsze. Nasze rozmowy ograniczają się do typowych uprzejmości i pytania "jak w szkole?". Nie można liczyć na nic więcej. Gdzie jest to ciepło i miłość o którym mówią w telewizji? Czym jest ta rodzinna atmosfera, podobno tak niezwykła? Gdzieś w odmętach mojej pamięci były zachowane obrazy z przeszłości, które dowodziły tego, że nie zawsze było tak jak teraz. Kiedyś byliśmy sobie bliżsi, ale to teraz nie ma znaczenia. Czas potrafi zatrzeć nawet tak silne więzy. Podszedłem do blatu i na szybko zrobiłem kilka kanapek. Nie miałem ochoty na żadne wymyślne danie. Wystarczyła mi przekąska w postaci kanapki z szynką, serem żółtym i ketchupem. Do szklanki nalałem gazowanej wody, po czym usiadłem przy pustym stole. W ciszy zacząłem jeść. Pamiętam, że kiedyś nie znosiłem tej atmosfery i samotności wiszącej w powietrzu. Czułem się nieswojo i starałem się jak najszybciej wybyć z domu. Teraz jednak przywykłem. Cisza i samotność to moi starzy przyjaciele, to moja normalność. Nie istnieje dzień, którego nie zaczynał bym tym rytuałem. Przełknąłem ostatnie kęsy kanapki i popiłem wodą. Naczynia odstawiłem do zlewu, wiedząc, że jak wrócę to na mnie spadnie obowiązek ich umycia. Jeszcze tylko umyć zęby i będę mógł iść do szkoły. Mój początek dnia wygląda trochę wzorowo, prawda? Grzeczny chłopczyk idący do szkoły, choć mógłby siedzieć w domu skoro jego rodzice są nie wiadomo gdzie. Nie zrozumcie mnie źle, ale to dla mnie konieczne. Kim bym był gdybym siedział całe dnie w domu? W otoczeniu ciszy? Chyba bym już do końca stał się aspołecznym dziwadłem, a choć akceptuję siebie takiego jakim jakim jestem, to nie chcę dopuścić do pogorszenia się mojego stanu psychicznego. Gdzieś tam w środku boję się, że mógłbym wyjść z domu i nie wiedzieć jak odezwać się do sprzedawcy w sklepie. Głupie, nie? Z resztą i tak nikogo to nie obchodzi. Zarzuciłem plecak na ramię i wyszedłem z mieszkania, które znajdowało się w dwupiętrowym bloku. Schodami w dół zszedłem z pierwszego piętra na parter. W korytarzu unosił się niezbyt przyjemny zapach dymu papierosowego, choć było to do wytrzymania. I tak miałem szczęście, że sąsiedzi byli mniej więcej porządnymi ludźmi. Jakoś nie mam ochoty potykać się o śpiących pijaków, którzy nie doszli nawet do własnego mieszkania. Opuściłem budynek, kierując swoje kroki w kierunku szkoły. To zabawne, że nigdy nie mówiłem "podstawówka", "gimnazjum" czy "liceum". Od zawsze była to tylko szkoła. Miejsce gdzie siedzi się w ławce i stara się skupić na monotonnym strumieniu słów z ust nauczyciela. Powoli zacząłem iść chodnikiem, który w większości pokryty był gumami do żucia. Chyba zapomniałem wspomnieć, że większość znalazła się tam prze ze mnie. Inni mają alkohol, papierosy i narkotyki, a ja mam gumy do żucia. Włożyłem rękę do kieszeni w poszukiwaniu paczki. Znalazłem jednak tylko pusty papier. [/i]
- Cholera. - [i]mruknąłem pod nosem. Zanim pójdę do szkoły, trzeba będzie wstąpić do jakiegoś sklepu by zaopatrzyć się w zapas miętowych gum.[/i]
[/center]
[center][img]https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7zabf4XBv4ZZSe_-zjkTIlqN6gyBkIT7UKIbRge5zlsEjUsF5681TVjPFxoP8kEIPSywuFW3Pakp2IhnSyH-sFeeoTVrt2qHNlBElzldHPp6AXCgra3vEr066v2AGJnt7A6MkWfRKXC6/s1600/RINNAKANE.png[/img]
[i]Z lekkim niezadowoleniem pokonywałem kolejne metry, by w końcu skręcić w jedną z bocznych uliczek, które prowadziły w zupełnie innym kierunku niż leżała szkoła. Moim celem był niewielki sklep, którego nazwy nawet nie pamiętam. W każdym razie na pewno nie był to supermarket o nie wiadomo jakich rozmiarach. Znajdował się praktycznie tuż za rogiem. Otworzyłem drzwi czemu towarzyszył delikatny dźwięk dzwoneczka. Wszedłem do środka. Każdy kto wchodził by tu po praz pierwszy rozejrzał by się z lekkim zdziwieniem, gdyż sklep wyglądał ... no właśnie, jak? Nie umiem powiedzieć co było w nim takiego niezwykłego. W sumie nie zastanawiałem się nad tym bo i niby po co? Sklep to sklep, służy tylko jednemu celowi. W środku poza mną i kobietą za ladą nie było nikogo. Podszedłem do lady wybierając gumy do żucia. Sprzedawczyni zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem szarych oczu. Pewnie nie raz miała do czynienia z chuliganami. W końcu mały sklep bez ochroniarzy na rogu jakiejś pomniejszej uliczki ... Przyjrzałem się jej uważniej, jak z resztą każdej napotkanej osobie. Typ obserwatora zawsze to robi, a w szczególności ja. Miała kręcone blond włosy i była ubrana na ostry róż. Jej twarz mimo uśmiechu była podejrzliwa, a oczy uważnie śledziły każdy mój ruch. Nic w tym dziwnego. Podobno niedawno doszło tu do kilku kradzieży. Zapłaciłem za gumy i szybko wyszedłem ze sklepu. Miałem jeszcze trochę czasu i raczej nie spóźnię się do szkoły, nawet gdybym miał zahaczyć o jeszcze jeden sklep. Nie było jednak takiej potrzeby.
Na terenie szkoły znalazłem się o wiele za wcześnie jak na moje standardy. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu znajomych twarzy, lecz nikt nie przykuł mojego wzroku. Po prostu szara masa żyjąca swoim własnym życiem, które z moją osobą nie ma nic wspólnego. Jak można się domyślić mój wzrok był obojętny z lekką nutą chłodu, która z pewnością przybierze na sile gdy tylko zobaczę kogoś kogo znam. Zignorowałem kilka spojrzeń ze strony białych buraków z A i ruszyłem w kierunku klasy. Przecież nie będę stał w miejscu, czekając na dzwonek. A jak będę zajęty swoimi sprawami to jest szansa, że nikt mnie nie zaczepi i nie spróbuje się zaprzyjaźnić. Mimo mojej osobowości i opinii nadal istnieli ludzie którzy tego próbowali. Czasami mnie to rozbawiało, a czasami doprowadzało do szwedzkiej pasji. W każdym razie w obu przypadkach reagowałem tak samo - zbywając śmiałka chamskimi tekstami, bądź chłodnymi komentarzami. Sam nie wiem dlaczego unikam kontaktu z innymi. Jakoś nigdy nie wydawało mi się bym go potrzebował do szczęścia. Przecież rodziców też praktycznie nie mam ... a skoro rodzina jest tym najważniejszym ogniwem, to jaka jest szansa, że pozbawiony podstawy będę normalny? No właśnie - żadna. Znaczy mam kilku "przyjaciół", ale ... cóż gdy przychodzi co do czego to nikomu o tym nie mówię. Bo i po co? Wolę utrzymywać taką opinię jaką mam. Jestem z niej całkiem zadowolony, a czy jest ona prawdą czy nie to już zupełnie inna sprawa. Mój wzrok przykuło "znajome" zgromadzenie niedaleko. Dwóch braci i pewna zielonowłosa dziewczyna, która kiedyś próbowała się ze mną zaprzyjaźnić (oczywiście z marnym skutkiem). Przez chwilę obserwowałem ich ukradkiem, tak by nikt tego nie zauważył. Mogło by się wydawać, że mam coś na punkcie niewidzialności i pozostawania w cieniu, ale co bym zrobił gdyby mnie zauważyli? Po za tym gapienie się na ludzi jest dziwne, gdy nie zamierza się podejść, przywitać i porozmawiać. Włożyłem ręce do kieszeni, a moje palce natrafiły na jeszcze nieotwartą paczkę gum. Wyciągnąłem ją z kieszeni, otworzyłem i wziąłem dwie gumy. Miętowy smak wypełnił moje usta.[/i][/center]
[center][img]https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7zabf4XBv4ZZSe_-zjkTIlqN6gyBkIT7UKIbRge5zlsEjUsF5681TVjPFxoP8kEIPSywuFW3Pakp2IhnSyH-sFeeoTVrt2qHNlBElzldHPp6AXCgra3vEr066v2AGJnt7A6MkWfRKXC6/s1600/RINNAKANE.png[/img]
[i]Chyba zostanę mistrzem stania i gapienia się na ludzi bez powodu. Ciekawe hobby, nie ma co. Zamrugałem oczami i odwróciłem wzrok od kilku osób, które znałem w mniejszym lub większym stopniu. Ktoś na moim miejscu pewnie podszedł by, przywitał się i przyłączył do rozmowy - nie ważne na jaki temat, byle tylko kłapać dziobem. Niestety ja byłem sobą czyli kimś kto nie ma zamiaru przyłączać się do bezsensownej gatki. Z resztą, wątpliwe by ktokolwiek chciał mojego towarzystwa. Sam za każdym razem staram się być jak najbardziej odpychający, więc imitacja zainteresowania wypadła by bardzo blado. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i zacząłem iść przed siebie, zostawiając za sobą wesołą gromadkę. Obserwowałem to co działo się dookoła, byle tylko mieć na czym skupić uwagę i nie próbować bawić się w filozofa, który rozmyśla dlaczego jestem takim typem. Czasami moje myśli doprowadzały mnie na skraj załamania. Chyba za bardzo przypominały bredzenie do siebie. Mój wzrok prześlizgiwał się po bezbarwnej masie roześmianych twarzy. Wszyscy zdawali się być tacy szczęśliwi, stojąc w swoich małych stadkach. Tylko jedna osoba siedziała na ławce zupełnie sama, a inni zdawali się omijać ją szerokim łukiem. Zatrzymałem na chwilę wzrok na jej osobie. Pierwsze co rzucało się w oczy to białe włosy i szary mundurek, który jednoznacznie wskazywał jej "rangę" w szkolnej hierarchii. Ciekawe czemu ta przedstawicielka buraków nie ma własnego stadka, hę? Podświadomie zacząłem iść w jej stronę by lepiej zaobserwować to zjawisko. Jak można się domyślić nie zrobiłem tego w ten sposób by dziewczyna pomyślała sobie, że idę właśnie w jej stronę. Moja droga prowadziła łukiem naokoło. Kolejna oznaka zupełnego oderwania od świata ludzi - podkradanie się do licealistek, jakby były potworami z bagien. Po kilkunastu krokach znalazłem się po prawej stronie dziewczyny, lekko z tyłu by pozostać poza zasięgiem jej wzroku. Sam za to uważnie obserwowałem jej zachowanie. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić co robi, mianowicie rysowała. Chwilę patrzyłem na obraz lecz nie było w nim nic nadzwyczajnego.
Właściwie co ja tu robię? Przyszedłem sobie tylko popatrzeć? Jasne, że nie! Przecież brak zajęcia był tak nieznośny, że do kogoś podszedłem. Brawo.- Uczniowie w szkole o zachodzie słońca? Poważnie? - mruknąłem w jej stronę, przerywając panującą ciszę. Jednocześnie uniosłem jedną brew w wyrazie zdziwienia. [/i]
[center][img]https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7zabf4XBv4ZZSe_-zjkTIlqN6gyBkIT7UKIbRge5zlsEjUsF5681TVjPFxoP8kEIPSywuFW3Pakp2IhnSyH-sFeeoTVrt2qHNlBElzldHPp6AXCgra3vEr066v2AGJnt7A6MkWfRKXC6/s1600/RINNAKANE.png[/img]
[i]Z lekkim niezadowoleniem pokonywałem kolejne metry, by w końcu skręcić w jedną z bocznych uliczek, które prowadziły w zupełnie innym kierunku niż leżała szkoła. Moim celem był niewielki sklep, którego nazwy nawet nie pamiętam. W każdym razie na pewno nie był to supermarket o nie wiadomo jakich rozmiarach. Znajdował się praktycznie tuż za rogiem. Otworzyłem drzwi czemu towarzyszył delikatny dźwięk dzwoneczka. Wszedłem do środka. Każdy kto wchodził by tu po praz pierwszy rozejrzał by się z lekkim zdziwieniem, gdyż sklep wyglądał ... no właśnie, jak? Nie umiem powiedzieć co było w nim takiego niezwykłego. W sumie nie zastanawiałem się nad tym bo i niby po co? Sklep to sklep, służy tylko jednemu celowi. W środku poza mną i kobietą za ladą nie było nikogo. Podszedłem do lady wybierając gumy do żucia. Sprzedawczyni zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem szarych oczu. Pewnie nie raz miała do czynienia z chuliganami. W końcu mały sklep bez ochroniarzy na rogu jakiejś pomniejszej uliczki ... Przyjrzałem się jej uważniej, jak z resztą każdej napotkanej osobie. Typ obserwatora zawsze to robi, a w szczególności ja. Miała kręcone blond włosy i była ubrana na ostry róż. Jej twarz mimo uśmiechu była podejrzliwa, a oczy uważnie śledziły każdy mój ruch. Nic w tym dziwnego. Podobno niedawno doszło tu do kilku kradzieży. Zapłaciłem za gumy i szybko wyszedłem ze sklepu. Miałem jeszcze trochę czasu i raczej nie spóźnię się do szkoły, nawet gdybym miał zahaczyć o jeszcze jeden sklep. Nie było jednak takiej potrzeby.
Na terenie szkoły znalazłem się o wiele za wcześnie jak na moje standardy. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu znajomych twarzy, lecz nikt nie przykuł mojego wzroku. Po prostu szara masa żyjąca swoim własnym życiem, które z moją osobą nie ma nic wspólnego. Jak można się domyślić mój wzrok był obojętny z lekką nutą chłodu, która z pewnością przybierze na sile gdy tylko zobaczę kogoś kogo znam. Zignorowałem kilka spojrzeń ze strony białych buraków z A i ruszyłem w kierunku klasy. Przecież nie będę stał w miejscu, czekając na dzwonek. A jak będę zajęty swoimi sprawami to jest szansa, że nikt mnie nie zaczepi i nie spróbuje się zaprzyjaźnić. Mimo mojej osobowości i opinii nadal istnieli ludzie którzy tego próbowali. Czasami mnie to rozbawiało, a czasami doprowadzało do szwedzkiej pasji. W każdym razie w obu przypadkach reagowałem tak samo - zbywając śmiałka chamskimi tekstami, bądź chłodnymi komentarzami. Sam nie wiem dlaczego unikam kontaktu z innymi. Jakoś nigdy nie wydawało mi się bym go potrzebował do szczęścia. Przecież rodziców też praktycznie nie mam ... a skoro rodzina jest tym najważniejszym ogniwem, to jaka jest szansa, że pozbawiony podstawy będę normalny? No właśnie - żadna. Znaczy mam kilku "przyjaciół", ale ... cóż gdy przychodzi co do czego to nikomu o tym nie mówię. Bo i po co? Wolę utrzymywać taką opinię jaką mam. Jestem z niej całkiem zadowolony, a czy jest ona prawdą czy nie to już zupełnie inna sprawa. Mój wzrok przykuło "znajome" zgromadzenie niedaleko. Dwóch braci i pewna zielonowłosa dziewczyna, która kiedyś próbowała się ze mną zaprzyjaźnić (oczywiście z marnym skutkiem). Przez chwilę obserwowałem ich ukradkiem, tak by nikt tego nie zauważył. Mogło by się wydawać, że mam coś na punkcie niewidzialności i pozostawania w cieniu, ale co bym zrobił gdyby mnie zauważyli? Po za tym gapienie się na ludzi jest dziwne, gdy nie zamierza się podejść, przywitać i porozmawiać. Włożyłem ręce do kieszeni, a moje palce natrafiły na jeszcze nieotwartą paczkę gum. Wyciągnąłem ją z kieszeni, otworzyłem i wziąłem dwie gumy. Miętowy smak wypełnił moje usta.[/i][/center]
[center][img]https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT7zabf4XBv4ZZSe_-zjkTIlqN6gyBkIT7UKIbRge5zlsEjUsF5681TVjPFxoP8kEIPSywuFW3Pakp2IhnSyH-sFeeoTVrt2qHNlBElzldHPp6AXCgra3vEr066v2AGJnt7A6MkWfRKXC6/s1600/RINNAKANE.png[/img]
[i]Chyba zostanę mistrzem stania i gapienia się na ludzi bez powodu. Ciekawe hobby, nie ma co. Zamrugałem oczami i odwróciłem wzrok od kilku osób, które znałem w mniejszym lub większym stopniu. Ktoś na moim miejscu pewnie podszedł by, przywitał się i przyłączył do rozmowy - nie ważne na jaki temat, byle tylko kłapać dziobem. Niestety ja byłem sobą czyli kimś kto nie ma zamiaru przyłączać się do bezsensownej gatki. Z resztą, wątpliwe by ktokolwiek chciał mojego towarzystwa. Sam za każdym razem staram się być jak najbardziej odpychający, więc imitacja zainteresowania wypadła by bardzo blado. Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i zacząłem iść przed siebie, zostawiając za sobą wesołą gromadkę. Obserwowałem to co działo się dookoła, byle tylko mieć na czym skupić uwagę i nie próbować bawić się w filozofa, który rozmyśla dlaczego jestem takim typem. Czasami moje myśli doprowadzały mnie na skraj załamania. Chyba za bardzo przypominały bredzenie do siebie. Mój wzrok prześlizgiwał się po bezbarwnej masie roześmianych twarzy. Wszyscy zdawali się być tacy szczęśliwi, stojąc w swoich małych stadkach. Tylko jedna osoba siedziała na ławce zupełnie sama, a inni zdawali się omijać ją szerokim łukiem. Zatrzymałem na chwilę wzrok na jej osobie. Pierwsze co rzucało się w oczy to białe włosy i szary mundurek, który jednoznacznie wskazywał jej "rangę" w szkolnej hierarchii. Ciekawe czemu ta przedstawicielka buraków nie ma własnego stadka, hę? Podświadomie zacząłem iść w jej stronę by lepiej zaobserwować to zjawisko. Jak można się domyślić nie zrobiłem tego w ten sposób by dziewczyna pomyślała sobie, że idę właśnie w jej stronę. Moja droga prowadziła łukiem naokoło. Kolejna oznaka zupełnego oderwania od świata ludzi - podkradanie się do licealistek, jakby były potworami z bagien. Po kilkunastu krokach znalazłem się po prawej stronie dziewczyny, lekko z tyłu by pozostać poza zasięgiem jej wzroku. Sam za to uważnie obserwowałem jej zachowanie. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić co robi, mianowicie rysowała. Chwilę patrzyłem na obraz lecz nie było w nim nic nadzwyczajnego.
Właściwie co ja tu robię? Przyszedłem sobie tylko popatrzeć? Jasne, że nie! Przecież brak zajęcia był tak nieznośny, że do kogoś podszedłem. Brawo.- Uczniowie w szkole o zachodzie słońca? Poważnie? - mruknąłem w jej stronę, przerywając panującą ciszę. Jednocześnie uniosłem jedną brew w wyrazie zdziwienia. [/i]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz