Imię: Gabriel - patrząc z perspektywy czasu, imię to jest wręcz definicją ironii.
Pseudonim: Black Cat czyli po prostu Czarny Kot.
Wiek: 18 lat
Znak zodiaku: Lew
Płeć: Mężczyzna
Twoje lokum: Wiecznie w podróży - nigdzie nie zatrzymuje się na dłużej niż kilka dni.
Pochodzenie: Urodził się w Anglii, w małej mieścinie gdzieś koło Londynu. Aczkolwiek diabeł jeden wie, co płynie w jego krwi.
Zajęcie: Poszukiwanie schronienia i rzeczy umożliwiających przeżycie | Przed "apokalipsą zombie" był zwykłym licealistą.
Stopień: Żółtodziób
Wygląd zewnętrzny: Gabriel to przeciętnej wielkości chłopak, mogący pochwalić się szczupłą i wysportowaną sylwetką z widocznym zarysem mięśni, które wyrobił sobie już jako młody chłopak. Tym co niewątpliwie budzi lekki niepokój u rozmówcy, jest dość ciekawe zestawienie, w którego skład wchodzi blada cera, jakby chłopak rzadko przebywał na słońcu, kruczoczarne włosy oraz kocie oczy o czerwonej tęczówce, za którą odpowiada jakiś wadliwy gen. Jako mały chłopiec na Halloween zawsze przebierał się za wampira i chyba, nie trudno domyśleć się dlaczego. Trzy cechy upodobniającego go do potwora wyjętego z baśni, mogą budzić u innych nieprzyjemny dreszcz, nawet jeśli ktoś nie należy do osób przesądnych czy łatwowiernych. Bo w końcu zombie też były tylko czystą fikcją, w każdym razie do czasu ... Gabrielowi jak najbardziej odpowiada taki sposób postrzegania jego osoby, zupełnie tak, jakby chciał wzbudzać strach w co bardziej tchórzliwych istotach, które w przeszłości oglądały stanowczo za dużo horrorów. Prócz tych cech, można dostrzec też inne, nie rzucające się w oczy szczegóły. Usta wykrzywiające się w podstępnym uśmieszku, który czasem odsłania białe zęby. Ostre rysy twarzy, którą trudno wymazać z pamięci oraz to z pozoru kościste ciało, które okazuje się być niezwykle wygimnastykowane i zwinne, zupełnie jak u kota. Całość wieńczy niedbała postawa z rękami wiecznie w kieszeniach bluzy bądź spodni, a jednak emanująca swoistą energią.
Wzrost: Dawno się nie mierzył, więc trudno stwierdzić. Jest wyższy od przeciętnej kobiety, ale nie jest nazbyt wysoki, by nie rzec, że należy do jednostek bardziej niskich niż średnich.
Głos: Three Days Grace - I Am Machine https://www.youtube.com/watch?v=8Zx6RXGNISk
Ubiór: Gabriel stanowczo preferuje ciemne kolory, głównie czerń z niewielkimi jaśniejszymi częściami, choć nie zupełnie białymi. Ubrania wykrada z porzuconych domów czy sklepów, patrząc nie tylko na wygląd, lecz przede wszystkim na wygodę i użyteczność. Podczas ucieczki miał na sobie jednolicie czarną koszulkę, dżinsy w tym samym kolorze, spięte brązowym paskiem oraz czarną bluzę z kapturem, której zakończenia obszyte są kremowym futrem. Bluzę nosi cały czas, nie ważne, że przydało by jej się porządne pranie. Powiedzmy, że ma do niej pewien sentyment.
Charakter: Często mówi się, że ktoś jest zepsuty aż do szpiku kości. Niestety, w przypadku Black Cat'a sprawa nie jest aż tak prosta, łatwa i jasna. Zacznijmy od tego, że jest to osoba, którą z wierzchu skrywa maska pod którą czai się ogólnie pojmowane "zło". I pewnie w tym miejscu wiele osób przestanie dopatrywać się czegoś więcej, wrzucając chłopaka do jednego worka z innymi czarnymi charakterami. Jednak, jeśli ktoś będzie z uporem godnym osła, przebijał się przez mrok pokrywający jego duszę, gdzieś tam w głębi, dostrzeże niewielkie światełko. Tak nikłe, że prawie niewidoczne, mrugające, jakby miało za chwilę zgasnąć, a jednocześnie jasne i rozświetlające mrok wokół. Jest to niewielka pozostałość po dawnym Gabrielu, tak bardzo dawnym, że praktycznie zapomnianym nawet przez niego samego. Gabriel to osoba, której bliżej do diabła niż anioła, od którego nosi imię. Samotnik, działający zawsze na własną rękę, nie przepadający za pracę w grupie. Nie należy do osób honorowych, a pojęcie taktu i moralności wydaje się być mu całkowicie obce. Nie zawaha się skrzywdzić słabszego od siebie, dziecka czy kobiety. W przypadku tego ostatniego, często padają słowa "w końcu mamy równouprawnienie" i zazwyczaj dyskusja kończy się w tym miejscu. Dla Gabriela ważny jest tylko i wyłącznie własny grzbiet, którego nie będzie dla innych ryzykował. Bo i po co? Po śmierci czeka go z pewnością Piekło, a jakiś dobry uczynek nie naprawi jego pochłoniętej przez mrok duszy. Black Cat to morderca bez żadnych skrupułów, nie zawaha się zabić kogoś innego. Oczywiście każde morderstwo musi mieć motyw. Nie zabija pierwszego lepszego przechodnia, a jeśli już to tylko w ostateczności, kiedy nie ma innego sposobu na pokonanie przeciwnika. Przejawia skłonności sadystyczne w stosunku do mało lubianych osób, oraz masochistyczne, które przełożyły się na wiele treningów aż do kresu wytrzymałości. Mimo tego, że nieraz został nazwany masochistą, nigdy się nie ciął ani nie okaleczał w żaden inny sposób. Co ciekawe, nigdy nie sięgnął po żadne używki pokroju alkoholu czy narkotyków, a ludźmi uzależnionymi od nich zwyczajnie gardzi.
Chłopak ten nie jest mistrzem pierwszego wrażenia - na początku zachowuje się chamsko w stosunku do innych, a jego chłodny i pozbawiony uczuć wzrok potrafi przyprawić o ciarki na placach niejednego natręta. Black Cat sprawia wrażenie osoby, której wszystko wisi i powiewa, co jest tylko po części prawdą. W istocie uwielbia być w centrum wydarzeń (nie zainteresowania!). Ceni sobie sprawdzone informacje, mówiące o wydarzeniach jakie rozegrały lub rozgrywają się w okolicy. Kiedyś był prawie zawsze dobrze poinformowany, wiedział co dzieje się w najciemniejszych zaułkach miasta. Teraz jednak, gdy większość ludzi została zarażona, a on nie pozostaje w jednym miejscu dużej niż kilka dni, nie ma skąd czerpać informacji. Został sam i sam musi sobie radzić. Nie szuka towarzystwa, a jeśli już to kogoś przydatnego, na kilka dni współpracy, po których rozejdą się w różne strony. Tak naprawdę, Black nie chce się do nikogo przywiązać i jest gotów wbić nóż w plecy osobie, która nie chce się od niego odczepić i pójść w swoją stronę. Chłopak zwyczajnie nie potrafił by porzucić przyjaciela czy skazać go na śmierć, więc woli wbić takiemu osobnikowi nóż w plecy, niż bezczynnie patrzeć na jego śmierć, albo co gorsza ruszyć mu na pomoc i samemu zapłacić za to życiem. Nie zamierza robić za jakiegoś pieprzonego bohatera.
Gabriel jest pełen nieufności, nie tylko w stosunku do ludzi, lecz także ostrożnie podchodzi do trupów, obiektów czy przedmiotów, zupełnie tak jakby wszystko chciało go zabić. Mówiąc prościej, jest po prostu ostrożny, zawsze bada teren z pełną uwagą, gotowy zareagować na nawet najmniejszy szmer, który wyda mu się podejrzany. Nie należy do osób tchórzliwych, inaczej skończył by jako zwinięty w kłębek trup z zaschniętymi na policzkach śladami po łzach. Wie, że musi coś zrobić i robi to, nawet jeśli nie chce - czy to ze strachu, lenistwa czy jeszcze innych powodów. Ma dość dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy, który każe mu żyć. Po prostu przeżyć. Dlatego też nigdy nie myślał o samobójstwie, jako o rozwiązaniu problemów, a o swoje życie będzie walczył do końca, choćby nie miał szans na wygraną. Czy można uznać go za osobę agresywną? Nie bardzo. Bardziej przypomina kota, który godzinami potrafi czekać na swoją ofiarę by w jednym szybkim skoku złamać jej kark. Cierpliwy, jednak nie tolerancyjny. Gdy coś mu się nie podoba, czasami powie prosto z mostu, a czasami woli pokazać to siłą. Przykładowo, gdyby przeszkadzało mu ciągłe dzwonienie innej osoby przez telefon, to albo powiedział by, że ma przestać, albo rozwalił by telefon. Gabriel ceni sobie ciszę i krótkie odpowiedzi na pytania. Czasem jednak może wciągnąć się w rozmowę i będzie gawędzić z innymi przez naprawdę długi czas. Nie liczcie jednak, że zainteresują go zwykłe plotki, obgadywanie innych czy rozmowy o czymś zupełnie nieistotnym. Chłopak preferuje rozmowę o czymś interesującym - walce, broni, książkach ... bądź czymś co go zainteresuje. Black nie przepada za osobami, które cały czas nawijają i nie potrafią choćby na chwilę zamknąć jadaczki - takim najchętniej by wyrwał język i zrobił z niego kaganiec. A możecie mi wierzyć - jest do tego zdolny. Nie myślcie jednak, że macie przed sobą osobnika sztywnego jak kij od szczotki, którego twarz nie wykształciła mięśni odpowiedzialnych za uśmiech, a w oczach nigdy nie zagościły iskierki radości. Bowiem Gabriel to chłopak, który uwielbia się śmiać. Może nie sypie żartami na prawo i lewo, ale uwielbia śmiać się z cudzych kawałów czy żartów, nawet tych kiepskich. Na tym polu jest odrobinę dziecinny, gdyż nadal bawią go głupie żarty i numery wykręcone innym. Sam przeważnie ich już nie robi, ale kto zabroni mu śmiać się z cudzych kawałów? No właśnie - raczej nikt. Dość często używa sarkazmu w stosunku do innych - czy to w celach humorystycznych czy w stosunku do kogoś o naprawdę niskim wskaźniku inteligencji. Często droczy się z innymi, balansując na cienkiej granicy, gdzie wystarczy jedno źle dobrane słowo, by kogoś doprowadzić do kresu wytrzymałości. Inteligentny i sprytny, a do tego leniwy. Tak dobrze słyszeliście - jest leniem. Często nie ma na coś ochoty i tego zwyczajnie nie robi, odkładając wiele rzeczy na ostatnią chwilę. Niektórzy twierdzą, że gdyby miał motto, brzmiało by ono: "Co masz zrobić dziś, zrób jutro. A co masz zrobić jutro, nie rób wcale." Nie przekłada się to jednak na sytuacje kryzysowe od których zależy jego życie, chyba, że znajdzie sobie kogoś do czarnej roboty. Jest istotą, która wielbi ponad wszystko dwie rzeczy; książki i koty. Jak złapać go w każdą pułapkę? Wystarczy, że przynętą będzie ciekawa książka albo kot. To jego dwa słabe punkty. Zamiast grozić, że skrzywdzisz jego towarzysza włóczęgi, zagroź przypadkowemu kociakowi. Odniesiesz bardziej pożądany efekt, szczególnie, że Gabriela nie obchodzi życie tymczasowych towarzyszy broni. Pozostając w temacie wad i słabości, chłopak nie dotrzymuje obietnic, a tajemnica jest po prostu kolejną informacją, którą może wykorzystać przeciwko tobie. Nie ma też zwyczaju grać czysto - przeważnie oszukuje, gdyż dla niego liczy się sam efekt końcowy - zwycięstwo. Gabriel jest nieprzewidywalny. Niby go znasz i wiesz jaki jest, a tu ni z gruszki ni z pietruszki zrobi coś zupełnie do niego niepasującego, co tylko potwierdza teorię, że lepiej trzymać się od niego na dystans i nigdy w pełni mu nie ufać.
A czy ktoś zastanowił się, co by się stało, gdyby jednak przywiązał się do kogoś?
Jego przyjaciel nie miał by łatwo, zważywszy na trudny charakter Gabriela. Aczkolwiek: "Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś."
Hobby: Nigdy nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Jazda konna, chyba najbardziej tu pasuje.
Umiejętności: Gabriel jako mały chłopiec dużo czasu spędzał w lesie z ojcem, który wpajał mu różne sposoby przetrwania i życia w dziczy. Od dawna uważa las za swój drugi dom i czuje się tam równie swobodnie co przeciętna dziewczyna w galerii handlowej. Black Cat jest świetnym jeźdźcem i nie raz usłyszał, że "urodził się w siodle". Jazda konna sprawia mu niesamowitą przyjemność, a choć nie jest jakoś niesamowicie zaawansowanym jeźdźcem, to nie ma problemu z podstawowymi chodami i utrzymaniem się w siodle. Kolejną rzeczą o której trzeba tu wspomnieć, jest fakt, że w przeszłości dość często wdawał się w bójki, które zmotywowały go do regularnych ćwiczeń nad swoją kondycją fizyczną. Wyrobił sobie niezły refleks, a szczupłe i umięśnione ciało jest zwinne zupełnie jak u kota. Z łatwością przychodzą mu uniki czy szybka ucieczka, którą można pomylić z uprawianiem parkouru. Podstawy samoobrony ma w małym palcu, choć podczas starcia woli eksperymentować i zaskakiwać przeciwnika. Kilka razy widziano go na strzelnicy, wiec przynajmniej umie trzymać broń czy naciągnąć łuk - z celnością jest już o wiele gorzej, gdyż Gabriel jakoś nie czuł potrzeby kontynuowania nauki.
Zdolności: Nie spieszy mu się zostać ugryzionym.
Przyjaciele: Może. Kiedyś. Tam.
Wrogowie: Ci to się zawsze znajdą - praktycznie każdy napotkany człowiek i zombie.
Rodzina: Rodzice umarli. Nienawidzi własnego brata (z wzajemnością) oraz nie przepada za większością krewnych. Jedynie toleruje ciotkę Rosalię, która go przygarnęła po śmierci rodziców oraz jej trzy koty - burego Bazyla, czarnego Garfielda oraz szylkretkę Willow.
Partner/partnerka: Czy to żart?
Zwierzęta: Trzy koty ciotki, z czego kiedyś planuje sprawić sobie własnego.
Historia: W niewielkiej miejscowości, której było bliżej do wsi niż miasta, pewne małżeństwo spodziewało się dziecka. Para było o tyle niecodzienna, że w swoich rodzinach mieli przodków pochodzących z różnych krajów, między innymi Anglii, Japonii, Polski, Ameryki, Rosji, Czech i najpewniej jeszcze kilku państw. Matką była młoda kobieta o jasnej cerze, brązowych włosach i oczach, z zawodu nauczycielka biologi i geografii, nosząca popularne imię Lily. Ojciec nazywał się Daniel, był żołnierzem, który służył w wojsku od kilku lat. Miał on opaloną cerę, kruczoczarne włosy i oczy barwą przypominające mahoń, mimo, że wszyscy uznawali je za zwyczajnie brązowe. USG wykazało, że w niewielkim jednorodzinnym domku ma pojawić się chłopczyk. Rodzice byli bardzo szczęśliwi (chociaż Lily chciała córeczkę) i po pewnym czasie na świat przyszedł Gabriel. Rodzice długo nie mogli zdecydować się na odpowiednie imię dla dziecka. W końcu z pomocą przyszła jedna z wielu ciotek, proponując by chłopak nazywał się Gabriel, tak jak jeden z aniołów. Lily i Danielowi spodobało się to dość ciekawe i niezbyt popularne imię. I tak właśnie Gabriel został Gabrielem. Pierwsze lata jego życia mijały dość zwyczajnie, a jego życie nie różniło się zbytnio od tych jakie wiedli jego rówieśnicy. Gdy skończył pięć lat, jego dotąd mahoniowe oczy, powoli zaczęły jaśnieć i zmieniać swą barwę na czerwoną. Najprawdopodobniej był za to winny jakiś wadliwy gen, aczkolwiek lekarze zwyczajnie rozkładali ręce, mówiąc, że nie znają dokładnej przyczyny tego zjawiska. Rodzice martwili się, czy to aby nie będzie miało wpływu na rozwój i zdrowie Gabriela. Natomiast sąsiedzi patrzyli krzywo na małżeństwo, sądząc, że ci zakładają pięciolatkowi szkła kontaktowe. Na szczęście sprawa rozeszła się po kościach i w końcu wszyscy mieszkańcy oraz koledzy Gabriela przyzwyczaili się do czerwonych tęczówek, biorąc je za coś całkiem zwykłego. W dodatku okazało się, że Lily znowu spodziewa się dziecka. Po długich dziewięciu miesiącach na świat przyszedł Dylan - braciszek Gabriela, młodszy od niego o całe pięć lat. W przeciwieństwie do Gabriela, Dylan miał ciemnobrązowe włosy i zwyczajne, brązowe oczy. Pięciolatek na początku cieszył się, że będzie miał braciszka, jednak dość szybko zmienił zdanie. Uważał, że rodzice poświęcają małemu o wiele za dużo czasu, w dodatku dzieciak płakał w nocy, nie dając mu spać. Powoli mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata, wypełnione zwykłą prozą dnia. Jawna nienawiść Gabriela do brata nie zmalała ani odrobinę, nawet w tedy gdy chłopak zdmuchnął osiem świeczek na swoim urodzinowym torcie. Rodzice próbowali jakoś pogodzić ze sobą rodzeństwo, co wcale nie było łatwe i nie przynosiło żadnych efektów. Na ósme urodziny, Daniel postanowił zabrać ośmioletniego syna do lasu. Spędzili tam kilka dni, nocując w namiocie, siedząc przy ognisku nad którym piekli kiełbaski i spacerując po lesie. Jednak pobyt tam nie był tylko zwykłą rozrywką - Daniel uczył syna tropić zwierzęta, łowić ryby, rozbijać namiot, rozpalać ognisko, a przede wszystkim próbował do niego dotrzeć. Po tych kilku dniach i rozmowach z ojcem, Gabriel zmienił odrobinę stosunek do Dylana z nienawiści na chłodną obojętność. Ponadto od tamtego czasu wypady do lasu, stały się małą tradycją. Kolejne lata były pełne szczęścia - Gabriel pilnie uczył się w szkole, był jednym z najlepszych uczniów, ojciec uczył go swojej wiedzy o lesie, zwierzętach, sztuce przetrwania oraz zabrał syna na kilka lekcji jazdy konnej, która tak spodobała się Gabrielowi, że postanowił ją kontynuować. Schody zaczęły się dopiero w dniu, kiedy Gabriel poszedł do gimnazjum, mieszczącego się w sąsiednim mieście. Właśnie tam brutalnie przypomniano mu o tym, że czerwone oczy nie są czymś normalnym u ludzi. Pewna grupka ze starszej klasy, upatrzyła go sobie jako cel - znęcano się nad nim fizycznie i psychicznie, wiele razy publicznie go ośmieszano i okradano z kieszonkowego, jedzenia i picia. Inni uczniowie trzymali się od niego z daleka, nie chcąc paść ofiarą bandy. Gabriel jednak nie zamierzał się skarżyć, miał za ojca żołnierza, który od pamiętnego wypadu do lasu, zdążył nauczyć go kilku przydatnych rzeczy. W przeciągu kilku miesięcy dobry uczeń zmienił się nie do poznania. Wdawanie się w bójki stało się dla niego czymś zupełnie naturalnym. Rodzice nie raz byli wzywani do szkoły, jednak dla wszystkich było jasne, że nie potrafią zapanować nad Gabrielem. Chłopak nie chciał powiedzieć skąd zaszła w nim zmiana, był też głuchy na wszelkie prośby i groźby dotyczące jego zachowania. Nadal był jednym z lepszych uczniów, jednak jego "wybryki" sprawiły, że większość nauczycieli zwyczajnie go nie lubiła. Chłopak miał skłonności sadystyczne, które ujawniły się w tamtym okresie. Z łownej zwierzyny stał się drapieżnikiem, samotnym łowcą, pozostającym na uboczu. Nie miał przyjaciół w szkole - nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić, ani on jakoś szczególnie o przyjaźń się nie starał. Wystarczyło mu kilku kumpli "z podwórka" i młodszy brat, którego co prawda nie trawił, jednak lepsze takie towarzystwo niż żadne. Wolny czas spędzał na amatorskich treningach, które miały uczynić go silniejszym, poprawiły też jego stopnie z WFu. Natomiast w domu nie było źle, co prawda jego stosunki z rodzicami trochę się pogorszyły, jednak nadal byli kochającą się rodziną. W każdym razie do czasu ... Gabriel pamięta wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, tak wyraźnie, jakby stało się to wczoraj. Gdy pogrąża się we wspomnieniach, mógłby przysiąc, że czuje zapach dymu, trawiącego wszystko wokół. Czuje niesamowity gorąc, pochodzący zza zamkniętych drzwi, widzi dziwną pomarańczową łunę przez szparę pod drzwiami z której również unoszą się ciemne kłęby dymu. Wolno, jak we śnie wstaje z łóżka i wpatruje się w dziwne zjawisko, jakby nie wierzył, że dzieje się to naprawdę. I w tym momencie jego uszy rozdziera wrzask, jakiego nigdy wcześniej nie słyszał. Czyste przerażenie, nie, panika, zupełnie jakby ktoś palił się żywcem ... Czas nagle przyśpiesza, Gabriel zgina się w pół i zaczyna kaszleć, nie zdaje sobie sprawy, że po jego policzkach ciekną łzy. Wie, co się dzieje, wie co się stało i wie, że jeśli będzie tu dalej tkwił to zginie. Kto krzyczał? Mama, tata, Dylan? Chce im odkrzyknąć, ale nie może, płuca ma pełne zabójczego dymu, który powoli go dusi. Serce przyśpiesza, pompując adrenalinę. Już nic nie czuje, nie myśli, teraz kieruje nim tylko jedna myśl. Opada na kolana, chwytając czystsze powietrze tuż nad podłogą, powoli wraca mu jasność umysłu. Czołga się do okna, jego jedynej szansy, czas niesamowicie pędzi, słyszy jak coś za drzwiami upada, przeżarte ogniem. Szybciej, szybciej! W końcu dociera do okna. Nabiera pełne płuca powietrza i nie oddychając, szybko podnosi się do góry, jednocześnie otwierając okno. Widzi w oddali pędzące wozy strażackie na sygnale, a za nimi karetki, przez chwilę wydaje mu się, że widzi nawet policyjny radiowóz. Nie ma czasu by się im przyglądać. Patrzy w dół, na miękkie kwiaty, które muszą zamortyzować jego upadek. To przecież tylko kilka metrów, chyba się nie zabije, prawda? Niewiele myśląc, przechodzi przez okno i skacze. Wiatr świszczy mu w uszach, przez chwilę unosi się w powietrzu, by na koniec boleśnie uderzyć o ziemię. Adrenalina tłumi ból, więc jeszcze nie wie, że z jego nogą nie jest najlepiej. Na czworakach odczołguje się, byle dalej od domu. W tedy widzi pierwszy wóz strażacki, który dotarł na miejsce. Zerka do góry i widzi. Wybuch. Masa płomieni spowija okno z którego zeskoczył i zdaje się z niego śmiać. Już nic nie czuje, tylko siedzi nieruchomo na ziemi, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem. Nie czuje czyichś rąk, które go podnoszą i zabierają do jednej z karetek. Wszystko powoli robi się czarne, aż w końcu nie ma już nic.
Szpital. Białe ściany na których widnieją karykatury bohaterów popularnych kreskówek, równie ponurych co atmosfera wokół. Gabriel pamięta ohydny smród środków czyszczących, leków i chorób, który unosi się w powietrzu. Czuje na sobie szorstki materiał nowego ubrania, oraz spraną kołdrę w niebieskie wzorki. Mówią, że to cud. Nie ma oparzeń, noga nie jest złamana, no i nie udusił się dymem. Cud. Na sąsiednim łóżku, pod oknem leży Dylan. Widzi jego rozczochrane brązowe włosy. Żyje, choć na zawsze będzie miał brzydkie blizny na lewej nodze, którą liznęły płomienie. Czy to on tak krzyczał? Dlaczego to ON przeżył, a nie mama albo tata? Dlaczego?! Gabriel zaciska dłoń w pięść i powoli wstaje z łóżka. Szybko podchodzi do śpiącego brata, by brutalnym szarpnięciem wyrwać go ze snu. Widzi zdziwienie w brązowych oczach, gdy krzyczy, że to wszystko jego wina, że to on powinien umrzeć, a nie Lily i Daniel. Tamten zaczyna się bronić, ale czerwonooki nie daje dojść mu do słowa. Zwija dłonie w pięści i zaczyna go bić. Jeden cios w brzuch, drugi w twarz, trzeci jeszcze gdzie indziej. Krzyczy i płacze, wyładowując się na młodszym bracie, który nie ma szans się obronić. W końcu ciosy ustają. Gabriel siedzi okrakiem na nieruchomym ciele brata, pokrytym krwią, która tworzy czerwoną plamę na białej pościeli. I na rękach Gabriela. Przez łzy widzi wbiegający personel, zabierający go jak najdalej od Dylana, którym już zajęli się lekarze. Piekące łzy spływają mu po policzkach, a złość ulotniła się bez śladu. Wie co zrobił, ale nie potrafi zmusić się do żalu. Nie jest mu nawet przykro.
Kolejne dni zlewają się w szarą plamę, pełną lekarzy i pielęgniarek. Widzi ich podejrzliwy wzrok, gdy z obojętnością połyka jakieś leki. Chyba na uspokojenie, bo robi się po nich lekko senny. Dni upływają mu na bezsmakowym posiłku, obcych głosach dochodzących zza ścian, jest tak obojętny na wszystko, że nie odczuwa nawet nudy. Na stoliczku obok łóżka, leży niewielka książka, którą ktoś mu podrzucił. Kiedyś sięgnął by po nią z zapałem, teraz nawet nie sprawdził tytułu. Wciąż pozostaje w stanie, który lekarze nazwali szokiem pourazowym. Za kilka dni zostanie przeniesiony do innej sali. Tam będzie miał inne dzieci do towarzystwa, telewizję, kącik z zabawkami i kredkami, a nawet psychologa, który spróbuje mu pomóc. Gabriel nie pamięta terapii. Pamięta psychologa, starszego faceta z rzadkimi, siwiejącymi włosami i bystrymi niebieskimi oczami. Pamięta, że powoli wychodził z tego dziwnego otępienia. Najpierw oglądał nudne programy w telewizji, później zaczął czytać i przysłuchiwać się cudzym rozmowom - okazało się to lepsze niż nudne seriale i potrafiło zająć na dłuższy czas. Jego życie nigdy nie wróciło do normalności, ani on sam nie był już tym samym Gabrielem co wcześniej. Stał się bardziej wycofany, nie dopuszczał do siebie nikogo, a na każdą próbę nawiązania z nim kontaktu reagował agresywnie. Ze szpitala trafił do przepełnionego sierocińca, gdzie musiał dzielić pokój z czterema innymi chłopakami. Grubym blondynem Adamem, chudzielcem do którego wszyscy mówili Rudy, niezwykle wysokim Benem oraz egoistycznym Lloydem. Na początku chłopcy próbowali się z nim zaprzyjaźnić, jednak skończyło się na ostrych słowach, które doprowadziły do bójki. Cała piątka trafiła do pielęgniarki, która nawrzeszczała na nich tak, że postanowili się nawzajem ignorować. W sierocińcu spędził całe wakacje, by pod ich koniec dowiedzieć się, że jakaś daleka ciotka z Ameryki, chce go do siebie zabrać. Nie miał za dużego wyboru, a w Anglii nic już go nie trzymało. Dylan znalazł sobie ciepły kąt u ciotki Zofii, mieszkającej gdzieś przy granicy ze Szkocją, więc Gabriel został zupełnie sam. Gdy więc sierpień zbliżał się ku końcowi, odbył dość długi lot samolotem z Anglii do Ameryki, a dokładniej na lotnisko w Dallas. Stamtąd odbył długą podróż do jego nowego miasta w którym miał mieszkać przez resztę życia. Ciotka okazała się lekko grubawą blondynką w średnim wieku, do tego wielbicielką kotów, które traktowała jak swoje dzieci. Nie miała męża, który zmarł pięć lat temu w wypadku samochodowym. A jej mieszkanie nie należało do największych. Mimo to, była jedną z niewielu osób, które potrafiły dotrzeć do Gabriela. Miała poczucie humoru, jednak była również surowa i nie pozwalała obijać się chłopakowi. Można się domyśleć, jak początkowo wyglądała ich relacja, gdy kazała Gabrielowi wykonywać różne domowe obowiązki, budziła go z samego rana, a do tego nie należała do wybitnych kucharek, które mogą sobie bezkarnie eksperymentować. W każdym razie żołądek Gabriela nieźle się uodpornił na te dość niesmaczne dania. Dopiero z czasem czerwonooki polubił ciotkę, która zaraziła go swą miłością do kotów. Poszedł do szkoły, gdzie miał kilku znajomych - może nie przyjaciół, ale to już coś. Kontynuował naukę jazdy konnej, uprawiał różne sporty, zainteresował się też sztukami walki oraz kilka razy widziano go na strzelnicy. Zdawało się, że wszystko wróci do normy, a Gabriel znów będzie zwykłym nastolatkiem, spotykającym się z kumplami. Niestety, los bywa kapryśny. Gdy chłopak miał na karku już siedemnaście lat, do jego i ciotki przyszedł list z zaproszeniem do New London, nadmorskiego miasteczka na północy. Jakiś daleki wuj Richard, brał ślub i postanowił zaprosić całą rodzinę (czy raczej jej znaną część). Ciotka i Gabriel w krótkim czasie spakowali walizki i wyjechali do daleko położonej miejscowości. Tam okazało się, że Gabriel ma całkiem pokaźną rodzinkę, a imion wszystkich cioć, wujów i kuzynostwa nie jest w stanie spamiętać. Jedni starsi, drudzy młodsi, a wszyscy inni. W tym tłumie, Gabriel rozpoznał tylko dwie osoby. Ciotką Zofię i Dylana. Sam już nie pamięta o co dokładnie poszło, najprawdopodobniej ciotka Zofia zaczęła wyciągać na wierzch wszelkie brudy przeszłości, razem z Dylanem. W każdym razie w końcu puściły mu nerwy i przyłożył Dylanowi. Co stało się potem? Niech to już pozostanie jego tajemnicą.
Grupa: Żyje samotnie.
Najważniejsza wartość w życiu: Własne życie. Nie ma już dla kogo walczyć.
Cel: Przeżyć.
Motywacja: "- Masz jakiś powód by żyć?
- Nie wiem… Ale nie chcę umierać. " Dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy, który nie pozwala mu ze sobą skończyć, ani sięgnąć po jakiś używki czy zamienić się w masochistę.
Ogólny pogląd na życie: Świat nigdy nie był szczęśliwym i bezpiecznym miejsce, teraz przynajmniej nikt nie ma już żadnych złudzeń co do tego. Wszyscy przechodzą powolną zmianę w żądne krwi bestie, które instynkt napędza do działania. Nikt się przed tym nie uchroni, więc trzeba po prostu jakoś przejść przez to piekło i żyć dalej. To powinien być jedyny cel ludzkości. Przeżyć.
Główna broń: Czarny pistolet skradziony policjantowi oraz niewielki nóż, którym Gabriel potrafi się biegle posługiwać.
Preferowany styl ataku: Jak kot będzie czaić się na swoją ofiarę godzinami, a gdy ta w końcu zdecyduje się wychylić z norki, błyskawicznym atakiem pozbawi ją życia.
Biegłość w użyciu broni: Średnio (w zaokrągleniu) 4 - dla noża 5, a dla pistoletu 2.
Ekwipunek: Turystyczny plecak, dość duży, jednak nie nazbyt wyładowany, bo jeszcze by mu w walce przeszkadzał. Trzyma tam kilka batoników musli (5), kilka puszek coli (4), termos z herbatą (1), herbaty (10), pudełko zapałek (1) i to co znajdzie w trakcie opek. Do tego w kieszeni nosi nóż, a za paskiem zabezpieczony pistolet.
Parametry:
Siła: 6
Zręczność: 9
Roztropność: 7
Charyzma: 5
Szczęście: 3
Dodatkowe zapiski:
- Jest fanem metalu, szczególnie do gustu przypadły mu zespoły "Powerwolf", "Bloodbound" i "Sabaton". Czasami nuci pod nosem fragment którejś z ich piosenek.
- Zagorzały ateista, nie wierzący w żadnego boga, anioły i demony. Niektórzy twierdzą, że jest on satanistą z krwi i kości.
- Realista z delikatną nutką optymizmu, choć najczęściej jego wypowiedzi są dość pesymistyczne.
- Brak u niego choćby grama patriotyzmu. Spowodowane jest to pochodzeniem jego rodziny oraz dość nieciekawą przeszłością.
Właściciel: http://www.howrse.pl/joueur/fiche/?id=1417440 sowa38 bulteriersowa@gmail.com
Zdjęcia: http://images5.fanpop.com/image/photos/31500000/Izaya-1izaya-orihara-31570690-450-450.jpg
http://images5.fanpop.com/image/photos/31500000/Izaya-1izaya-orihara-31570690-450-450.jpg