Czyżby Kyoka był zdziwiony moim powrotem? W sumie było to całkiem możliwe. Wątpliwości co do słuszności mojej decyzji powróciły, jednak teraz nie było już odwrotu. Nie lubię też rezygnować z celu i cokolwiek przyniesie przyszłość zamierzam dobrnąć do końca. Lider czekał na moją odpowiedź, a ja nie zamierzałem niczego przeciągać.
- Wróciłem gdy tylko dowiedziałem się, że Kocie Oczy nadal żyją. - powiedziałem. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko bym tutaj został. - dodałem, nie spuszczając wzroku z Kyoukai'a. Nie chciałem by umknęła mi najmniejsza zmiana w wyrazie jego pyska. Mogło mi do dużo powiedzieć, na przykład czy czasem ktoś w nocy nie poderżnie mi gardła na jego rozkaz. To, że nie żywiłem złych uczuć względem kocura, nie znaczy iż mu ufam, a tym bardziej nie działało to w drugą stronę. Równie dobrze patrząc mi w oczy, mógł planować moją śmierć. Teraz nie chroniła mnie przynależność do Kocich Oczu, a on był liderem. Mógł wszystko, a każdy członek był na jego rozkaz. Kyoukai przewiercał mnie wzrokiem, aż w końcu pokręcił głową.
- Zostań. - powiedział. Skinąłem głową. Ciekawe czy naprawdę chciał bym dołączył do SnowClanu, czy też w nocy każe mnie zamordować? Moja mina nie zdradzała najmniejszych emocji, nie chciałem by dostrzegł lekką niepewność jaka mogła by malować się w moich oczach. Na szczęście te pozostały niewzruszone, niczym wykute z kamienia. Zdolność której dopracowanie zajęła mi prawie rok, przydawała się w sytuacjach takich jak ta. Mimo iż Kyoka był liderem, nie zamierzałem okazać słabości. Nie lubię być bezmózgim pionkiem w czyjejś grze i o ile mogę zaakceptować przywództwo, nie będę ślepo wykonywał każdego rozkazu. No prawie. Raczej będę od czasu do czasu okazać mu uległość w końcu jest liderem, czyż nie? Nie zamierzałem też wchodzić mu w paradę czy z nim rywalizować. Nie miałem w tym żadnego celu. Moglibyśmy za to połączyć siły. Tak, ta opcja odpowiadała mi o wiele bardziej niż rywalizacja. Ciekawe tylko co powiedział by na to lider? Puki co nie zamierzałem go o to pytać. Może kiedyś przyjdzie na to właściwa chwila. Kyoukai zeskoczył z kamienia i miękko wylądował na śniegu.
- Pokażę ci gdzie będziesz spał. - powiedział i powoli ruszył przed siebie. Szedłem obok niego. Po około minucie dotarliśmy do niewielkiej nory, między korzeniami rozłożystego drzewa o ciemnej korze, którą od północy pokrywała cienka warstwa mchu. Kyoka zerknął na mnie znacząco. Powoli wszedłem do środka. Nora była przestronna i przytulna, panowała tutaj trochę większa temperatura niż na zewnątrz, choć tylko nieznacznie. Moje łapy stąpały po warstwie suchych liści, które musiały wpaść tu jesienią. Delikatny zapach ziemi i liści nie przeszkadzał mi. Ściany nory, były poprzecinane korzeniami drzewa co mogło zapobiec zbyt wielkiemu zawilgoceniu. Legowisko było całkiem, całkiem. Po za tym nora znajdowała się niedaleko kamienia, który musiał znajdować się w centrum klanu, czyli niedaleko muszą być też pozostałe legowiska. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z powrotem na zewnątrz.
- I jak? - zapytał kocur.
- Dobre położenie, a legowisko wygodne. - powiedziałem i kiwnąłem głową z podziękowaniem. - Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli odpocznę tu jakiś czas, a jutro obejrzę SnowClan? - zapytałem. Nawet jeśli było to głupie pytanie (czy raczej brzmiało dość uniżenie), wolałem choć w pewnym stopniu okazać szacunek liderowi. W końcu brzmiało to lepiej niż "Odpocznę tu bo jestem zmęczony, a ty rób co chcesz.", brzmi lekko źle, prawda? Patrzyłem się odważnie w jego oczy, a sam nie emanowałem ani odrobiną strachu czy służalczego poddania. To chyba lekko mogło polepszyć znaczenie moich słów, dzięki czemu zabrzmiały jak okazanie szacunku, a nie służalczość. Kocur rozważył moją propozycję.
- Dobrze. - powiedział i odprowadził mnie wzrokiem, gdy znów zniknąłem między korzeniami. Byłem zbyt zmęczony by przejmować się czy ktoś czasem mnie nie zamorduje. W razie czego obudzę się na najlżejszy szelest. Może za bardzo polegałem na słuchu, ale cóż. Czasami trzeba wierzyć w swoje zdolności. Zwinąłem się w kłębek na suchych liściach, które były dla mnie miękkie niczym młoda trawka i zapadłem w sen. Oczywiście nie śniłem. Rzadko mi się to zdarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz