Powoli otworzyłem oczy. Nie spałem nie wiadomo jak długo, lecz czułem się już wypoczęty, więc po co marnować czas? W końcu nie przyszedłem tu by wylegiwać się w cieplutkiej norze ... no właśnie. Jaki był mój cel? Po co się tu znalazłem? Pokręciłem głową. Dotąd jedyne co chciałem to odnaleźć lidera i dołączyć do SnowClanu. Co teraz? Nie wiedziałem. Cóż, trzeba będzie zdać się na pomysłowość losu. Nigdy nie wiadomo co ten przyniesie i choć lubiłem mieć kontrolę nad swoją przyszłością, czasem dawałem porwać się wirowi zdarzeń. Wstałem i wyszedłem z legowiska. W oczy poraziło mnie światło, odbijające się od bielutkiego śniegu. Z mojego pyszczka uniosła się para, kiedy spojrzałem w niebo. Te było błękitne, bez chmur, co rzadko zdarza się w zimie, a tym bardziej na terenach Klanu Śniegu (a przynajmniej takie miałem wrażenie). Szybko przebiegłem wzrokiem okolicę. Nic nie przykuło mojej uwagi, poza znajomym kształtem ze śniegu. Domyślając się prawdy podszedłem bliżej. Kształt poruszył się, a śnieg opadł z szarego futra ukazując Kyoukai'a w całej okazałości ... poza tym, że był przypruszony śniegiem, przez co wyglądał jakby lekko posiwiał. Nie byłem pewien na jak wiele mogę sobie pozwolić w obecności tego kota, jednak tym razem uznałem, że odrobina dobrego humoru nie zaszkodzi ... co najwyżej Kyoka się wścieknie i będę miał śliczną bliznę do kompletu z naderwanym uchem.
- Spałeś na mrozie? Nie wiesz, że od tego się siwieje? - zapytałem z powagą po czym wskazałem na prawie białe futro lidera. Jak było do przewidzenia, Kyoka spojrzał na siebie, a jego pyszczek nie wyrażał żadnych emocji. Za to na moim pojawił się lekki uśmiech. W tym momencie można było zapomnieć, że nie ufamy sobie nawzajem, a ja właśnie próbuję dowieść, że nie jestem szpiegiem z obcego klanu. Kocur spojrzał na mnie uważnie, ale chyba mimo wszystko załapał żart. Miałem taką nadzieję, bo inaczej ... no cóż, nie było by różowo. Lider otworzył pyszczek by coś do mnie powiedzieć, jednak przerwał nam to trzask. Nie był to głośny dźwięk, raczej porównywalny do cichego pisku myszy, ale moje uszy wyłapały go z łatwością, obracają się w tamtą stronę. Kyoka również to usłyszał ... a może spodziewał się usłyszeć? Rzuciłem mu pytające spojrzenie.
- To chyba szpieg. - odpowiedział krótko. Szpieg? A może obcy kot? W sumie wychodzi na to samo: trzeba ostrzec klan i złapać tego zupełnie nie umiejącego się skradać kota. Bułka z masłem. Tylko czy Kyoka pomyślał o tym samym? A może wziął tego kogoś za mojego współpracownika? Nie. To ostatnie mogłem wykluczyć, nie wiem czemu, ale czułem to, iż Kyoka nawet jeśli mi nie ufa i mnie samego uważa za szpiega, nie wiąże tych dwóch spraw ze sobą. Może dlatego, że dwoje szpiegów na tym samym terenie było by bardzo głupim posunięciem? Może.
- To co robimy? - zapytałem, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie: współpracować z nieufającym ci w pełni liderem.
<Kyoka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz