piątek, 19 lutego 2016

[center][img][/img]

Czerwonowłosa z tym "niebieskim" rozmawiała, zupełnie ignorując całą resztę. Cóż takie zachowanie było całkiem normalne. To jasne, że skoro się znają nie będą próbowali na siłą ciągnąć rozmowy do której nikt się nie garnie. Wystarczy im to małe stadko, które razem tworzą. Reszta siedziała we względnym milczeniu, jakby nikt nie wiedział jak należy się zachować. Można więc powiedzieć, że posiłek był dla nas ratunkiem, inaczej wszyscy czuli by się niezręcznie, a cisza doskwierała by nam aż za bardzo. W każdym razie powietrze wypełniły teraz odgłosy przeżuwania, chrupania i siorbania. Przełknąłem ostatnie kęsy mojej koniny, była doskonale upichcona, jednak nie byłem usatysfakcjonowany. Ta białowłosa dziewczyna, nie zareagowała na to tak jak chciałem. No cóż, mówi się trudno. Jeśli chodzi o innych, to zawsze byłem deklem w przewidywaniu cudzych zachowań. Zwierzęta są o wiele mniej skomplikowane, a przy tym wydają się pełne tajemnic, no i swobodniej czuje się w ich towarzystwie, niż w tłumie. Tak, można powiedzieć, że wolałbym teraz siedzieć gdzieś indziej. Ale to tylko pobożne życzenie, które nie ma prawa bytu w obecnej sytuacji. Nawet nie łudzę się, że może stanie się coś niezwykłego co odmieni moje podejście. Jestem optymistą, ale czasami wolę stąpać twardo po ziemi i zabrać się za niektóre sprawy od praktycznej strony, niż myśleć "co by było gdyby". To dziecinna zabawa. Moje rozmyślania przerwały deklaracje o odejściu od stołu. Tą małą przeźroczystą istotę jeszcze rozumiałem (powiedzmy, że słyszałem co nieco o duchach), ale tą drugą? Zjadła obiad i już? Czy ona poważnie myślą, że przyszliśmy się tu tylko najeść? Pff. Tego można się było spodziewać. Przecież zostaliśmy zebrani tu w jakimś celu, choćby zapoznania się ze sobą. A tymczasem nawet się nie przedstawiliśmy. Już miałem zabrać głos, gdy do jadalni weszła kolejna osoba. Uniosłem jedną brew. Spóźnialska? Większość z nas już zdążyła zjeść, ale nie było by ładnie gdybyśmy wszyscy odeszli i zostawili tutaj kilka osób. Może i moje maniery są złe, ale to dlatego, że o nie nie dbam, a nie przez ignorancję. Podobno nieładnie jest odchodzić od stołu, kiedy inni jedzą. Oczywiście nie robiłem tego dla nich, a dla siebie. W końcu co to za obiad bez deseru, szczególnie w zamku? Blondynka ubrana na niebiesko usiadła obok białowłosej i przywitała się. Z mojej strony nie doczekała się żadnej odpowiedzi co było do przewidzenia. Raz się przywitałem i tyle mi wystarczy. Tymczasem głos zabrała pulchna służąca, trzymając w rękach drewnianą chochlę i patrząc na nas brązowymi oczami, zupełnie bez strachu. Możliwe, że nie była zwykłą pomywaczką i zajmowała wyższe miejsce w kuchennej hierarchii.
- Może panienki zechciały by zaczekać? Mamy jeszcze deser, przygotowany specjalnie dla was. - na jej twarzy pojawił się uśmiech, zupełnie jakby przemawiała do dzieci, a nie do nadnaturalnych nastolatków. Potem oddaliła się energicznym krokiem, a pomniejsze służki zabrały brudne naczynia i dania obiadowe, prócz tego który miała spóźniona blondynka. Stół na jakiś czas zrobił się  bardziej pusty. Postanowiłem wykorzystać okazję, gdy jesteśmy tu tylko my i nikt nie je. Zdjąłem kapelusz i postawiłem go na stole, po czym podniosłem wzrok i prześlizgnąłem się nim po twarzach zebranych.
- Skoro już jesteśmy na siebie skazani - zacząłem - to może chociaż się przedstawimy? Jestem Kazuma i w przeciwieństwie do was z wielką chęcią zaczekam na deser. - dokończyłem moją wypowiedź. Nie zamierzałem znajdować sobie sojuszników, niech wszyscy mnie od razu znienawidzą, tak będzie prościej. Nie zamierzałem słodko się uśmiechać i kłamać jak to mi się tu podoba, że mam nadzieję na znalezienie przyjaciół i czy wszyscy nimi zostaniemy. Nie, to poziom przedszkola, a my jesteśmy już "trochę" starsi i nasze znajomości robią się bardziej skomplikowane. A fakt, że jesteśmy nadnaturalni i nasze rasy nie żyją ze sobą w zgodzie, wcale nie ułatwia sprawy. [/center]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stanistic Music