Czy mam jakieś życzenia? Jakieś swoje własne prywatne marzenie? Spojrzałem w dal, zastanawiając się. Na pewno chciałem być dobrym mistrzem i pokazać innym, że potrafię ułożyć sobie życie w klanie. Chciałem też by Deerpaw stała się wojowniczką. Ale czego tak naprawdę pragnąłem? Jakie było moje MARZENIE? Położyłem zwierzynę na ziemi.
- Chciałbym długo żyć. - powiedziałem. Kotka spojrzała na mnie pytająco.
- Długo żyć? - powtórzyła. Na moim pysku pojawił się uśmiech.
- Wszystko czego pragnę mogę osiągnąć dzięki treningom i przykładaniu się do pracy. Nie mam jednak żadnej gwarancji co do mojego życia. Przed zarazą jestem bezbronny, tak samo jak przed dwunogami. - powiedziałem. Deerpaw powoli kiwnęła głową. Schyliłem się po drozda i zająca po czym podszedłem do stosu zwierzyny i rzuciłem na nią zająca, zostawiając sobie tylko drozda. Z ptakiem w pysku wróciłem do koteczki i usadowiłem się niedaleko w kępie trawy, która była lepszym legowiskiem niż otwarta przestrzeń, przynajmniej jeśli chodzi o porę nagich drzew. Deerpaw siedziała niedaleko. Spojrzałem na nią, kładąc drozda między przednimi łapami.
- Usiądź w tamtej kępie, będzie ci cieplej. - mruknąłem, wskazując trawę czubkiem ogona. Kotka posłusznie się tam przeniosła, tymczasem ja zacząłem pałaszować smakowite mięso. Deerpaw wgryzła się w swój posiłek. Po kilku chwilach z naszych ofiar nie zostało nic więcej niż kilka piórek i kłębki szarej sierści. Oblizałem się po pysku, po czym umyłem obie łapy.
- Idź już odpocząć. Musisz się dobrze wyspać, gdyż jutro poćwiczymy walkę i obronę. - powiedziałem do kotki, która skinęła łebkiem. Widząc, że zrozumiała moje słowa podniosłem się i poszedłem do legowiska wojowników. Z westchnieniem ulgi położyłem się w moim legowisku, nakrywając głowę ogonem. Marzyłem jedynie o tym by porządnie się wyspać. Jak było do przewidzenia, nie minęła nawet chwila, gdy odpłynąłem do krainy snów.
~*~
Obudził mnie jakiś hałas. Poderwałem gwałtownie głowę i podniosłem się, nadstawiając jednocześnie uszy, które nerwowo poruszały się chcąc wyłapać dźwięk, który mnie zaalarmował. Mroźne powietrze nie było przyjemne, miałem ochotę wmówić sobie, że coś mi się śniło i dalej iść spać. Zamrugałem dwukolorowymi oczami, które usilnie próbowały przebić ciemność. Wstałem i wyszedłem z legowiska wojowników. Obóz wyglądał tak jak zwykle, wszystko było na swoim miejscu, a koty smacznie spały w swoich legowiskach. Patrol już dawno wyruszył i teraz pewnie jest gdzieś koło granicy. Miałem jakieś złe przeczucie, które gryzło moją podświadomość. Czyżbyś zaczynał wariować Dark? Mruknąłem do siebie i spojrzałem w górę, spodziewając się ujrzeć gwiazdy. Moim oczom ukazało się jednak ciemne niebo, zakryte chmurami. Co się dzieje? Dlaczego mam złe przeczucia? Skrzywiłem się zły na siebie. Powinienem ufać swojej intuicji, gdyż rzadko mnie zawodziła, ale z drugiej strony nie było żadnego logicznego wytłumaczenia mojego stanu. Westchnąłem i zacząłem węszyć w powietrzu. Mój nos nie wyczuł niczego podejrzanego. Zezłoszczony trzepnąłem ogonem w powietrzu i zawróciłem do legowiska. Położyłem się na moim posłaniu i już zamykałem oczy, gdy do moich uszu dotarł krzyk. W jednej chwili byłem na łapach i niczym czarna smuga wystrzeliłem na zewnątrz. Moim oczom ukazała się Deerkit stająca na środku obozu. Jej futro było zjeżone a oczy wielkie i wpatrzone w jakiś cień, majaczący przy granicy obozu.
- Deerkit! - krzyknąłem by po chwili wylądować tuż przy niej. Cień gdzieś zniknął, ale byłem pewien, ze nie poszedł daleko.
- Co się stało? - zapytałem kotkę, starając się by mój głos brzmiał łagodnie.
<Deerkit?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz