Obróciłem w palcach niewielką obróżkę. Była zrobiona z miękkiego czerwonego materiału, miała czarne zapięcie i niewielki dzwoneczek. Będzie pasować. Odłożyłem ją na stół, niech tutaj poczeka na swojego właściciela, po którego pójdę, jak tylko odwiedzę zoologiczny. Przebrałem się w normalne ciuchy i ruszyłem na zakupy. Całe szczęście zoologiczny nie leżał bardzo daleko, dotarcie do niego zajęło mi jedynie około dwudziestu minut. Wszedłem do klimatyzowanego wnętrza w którym unosił się przyjemny zapach świeżych trocin i karmy dla zwierząt. Sklep nie był zbyt wielki, ale znajdowało się tu wszystko czego potrzebowałem.
~*~
Po jakimś czasie dom był już gotowy by przywieźć do niego kota. Całość nie zajęła mi zbyt wiele czasu, kupiłem komplet misek, kuwetę z łopatką, żwirek, karmę, szampon przeciwpchelny i drapak. Jakiś czas zastanawiałem się nad kupieniem legowiska, ale zrezygnowałem. Jakoś nie chce mi się wierzyć by jakikolwiek kot chciał spać na małym posłaniu, kiedy równie dobrze może rozłożyć się na łóżku bądź na nagrzanym parapecie. Teraz wystarczyło iść po kota.
~*~
Położyłem rudego na podłodze. Kociak rozejrzał się dookoła z nieufnością, jednak już po chwili ciekawość wzięła górę i zwierzak ruszył na zwiedzanie nowego domu. Uśmiechnąłem się na ten widok. Mieliśmy za sobą wizytę u weterynarza, który potwierdził moje przypuszczenie, że kot jest zdrowy, przy okazji odrobaczył i odpchlił go, przyciął pazury no i kociak miał teraz książeczkę zdrowia. Pozostała jeszcze jedna sprawa konieczna do załatwienia - kot potrzebował jakiegoś imienia. Niestety w głowie miałem kompletną pustkę. Może później przyjdzie mi coś na myśl, puki co będę mówił na niego Rudy. W sumie imię dobre jak każde inne. Podczas gdy ja dałem się ponieść rozmyśleniom, kot znikł mi z oczu. Zacząłem go szukać - w końcu trzeba założyć mu obróżkę na której uprzednio umieściłem swój adres, na wypadek gdyby Rudy uciekł z domu. Kot powinien znaleźć drogę, ale ktoś mógł by go spróbować wziąć do siebie albo zawieźć do schroniska. Zwierzaka znalazłem dopiero w łazience.
---
Rudy siedział w wannie, patrząc się na mnie okrągłymi złocistymi oczami.
- Chcesz się wykąpać? - mruknąłem do niego, patrząc na jego lekko brudną sierść, której przydało by się porządne mycie wodą i szamponem, a nie językiem i śliną. Szybko wróciłem się po szampon.
- No dobra, zobaczymy co z tego wyjdzie. - powiedziałem pod nosem.
- Miau. - odpowiedział kot.
~*~
Kąpiel nie była może cudowna, ale i tak zakończyła się sukcesem. Nie miałem nawet jednego zadrapania, a kot nie strzelił na mnie focha. Czyli wszystko gra. Nalałem mu wody i nasypałem karmy, którą maluch zaczął łapczywie pożerać. Pogłaskałem go po grzbiecie. Właśnie nadchodził wieczór, czas wziąć prysznic i porządnie się wyspać. W końcu jutro pewnie czeka mnie jakaś robota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz